piątek, 3 sierpnia 2012

Graj w D&D

Wbrew tytułowi nie będę namawiał wszystkich by nagle porzucili swoje gry i zaczęli grać w najlepszą grę na świecie. Mam świadomość, że gusta są różne – jedni lubią czuć strach w Zewie Cthulhu, inni mają małego ale dzielnego psa w WFRP, jeszcze inni są Poszukiwaczami Przygód w D&D.

 Gry fabularne są bardzo różne pod względem klimatu a D&D wśród nich są trochę takim dziwolągiem. W D&D mamy do czynienia ze wspomnianymi już Poszukiwaczami Przygód. Nie są to zwykli bohaterowie, nie mają bogatego tła i wielostronicowych historii postaci. Zazwyczaj spotykają się w karczmie i czekają aż jakiś zagubiony mieszkaniec ich Neverlandu zleci im zadanie. Poszukiwacze przygód podejmują się ochoczo wykonać wszystkie takie zadania bo wiedzą, że każde z nich wiąże się z zejściem do mniejszego lub większego lochu w celu wyrżnięcia tamtejszych potworów i złupienia ich skarbów. Może to brzmieć dla niektórych głupio, ale takich Poszukiwaczy Przygód w tysiącach Neverlandów żyją miliony.

 Tak w teorii powinno wyglądać D&D. Często jednak zdarza się, że np. gracz o imieniu Stasiu ma wolny dzień, bo akurat jego sesji Wampira Maskarady nie będzie. Na szczęście czym byłby świat bez kolegów i Stasiu trafia na sesję do Henia prowadzącego D&D. Ma postać, ma mroczną historię postaci i jest naszykowany by przeżywać emocje swojego bohatera. Niestety jego karta zostaje obejrzana i wywalono z niej wszystko co niezgodne z zasadami, a na historie postaci nikt nawet nie zerknął. Jakieś 5 minut od pojawienia się postaci Stasia w świecie D&D zostaje ona zaatakowana przez strażników lochu. Nietrudno się domyślić, że Stasiu, który przywykł do śledztw, mrocznych sekretów i cierpienia będzie krzywo patrzył na współtowarzyszy, którzy za garnek złota gotowi są zejść do piekła i skopać czarną szatańską dupę tak mocno, aż wylecą z niej magiczne skarby.

Przychodząc na sesję D&D trzeba zdawać sobie sprawę, że to gra specyficzna. Jej bohaterowie poruszają się półtorametrowymi krokami a wszystko pod ich stopami pokryte jest siatką o kwadratowych polach. Chcąc grać w D&D powinieneś Drogi Graczu być naszykowany na to, że jeśli olejesz zakapturzonego faceta w karczmie, oferującego Ci sakiewkę złota za zabicie goblinów, to prawdopodobnie ten dzień jak i 10 kolejnych spędzisz w tej samej karczmie bezczynnie. Jeśli nie chcesz eksplorować lochów, walczyć z orkami, smokami i zabierać im wszystkim skarbów to istnieje bardzo duża szansa, że nie nadajesz się na Poszukiwacza Przygód. Może powinieneś poszukać sobie gry gdzie będziesz mógł robić to na co masz ochotę i będzie to zgodne z jej założeniami. Stasiu, ikoniczny gracz, z pewnością czułby się lepiej gdyby zamiast na sesje do Henia trafił na sesję do Maćka prowadzącego Zew Chtulhu.

Najgorsze w tej pociesznej historii o Stasiu na sesji D&D jest jednak nie to, że Stasiu będzie się źle bawił, gorsze jest to, że swoim marudzeniem popsuje zabawę swoim łasym na Punkty Doświadczenia współgraczom oraz Mistrzowi Podziemi, który włożył sporo wysiłku w przygotowanie przygody.

 Z doświadczenia wiem, że nie ma nic gorszego od graczy, którzy by we wszystko grali ale nie mają zielonego pojęcia o czym jest gra, na którą przyszli. Pojawi się taki na sesji i spodziewa się, że Mistrz Podziemi będzie łechtał jego ego pogadankami z NPC na temat źródeł artystycznego smutku. Albo, że będzie próbował zachęcić Postacie Graczy na 100 sposobów by łaskawie wzięli udział w przygodzie. Bolesną prawdą jest jednak to, że w większości przypadków Mistrz Podziemi posiada scenariusz pisany dla Poszukiwaczy Przygód, którym wystarczy zasłyszana w karczmie plotka o mrocznych siłach w starym zamczysku by urządzić miejscowym upiorom bitwę porównywalną z lądowaniem na plaży Omaha.

Moje przesłanie jest proste. Jeśli przychodzisz na sesje D&D to rób to świadomie. Jeśli nie odpowiada Ci bycie Poszukiwaczem przygód to zostań może Badaczem Tajemnic i pozwól swym mniej lirycznym kolegom wyszaleć się podczas młócenia potworów w imię Dobra, Złota i Punktów Doświadczenia.

10 komentarzy:

  1. Mądrze i z jajem napisane. Wszystko się sprowadza do tego: "Nie podoba się, to po wuj grasz w ten system i taką konwencję". :)

    OdpowiedzUsuń
  2. "Moje przesłanie jest proste [cytat aż do samego końca blogowej notki - dopisek, S.]"

    Zdanie słuszne, fajne i z pewnością warte podkradze... erm, twórczego rozwinięcia :).

    Peace :),
    Skryba.

    OdpowiedzUsuń
  3. To taka dłuższa forma powiedzenia "spierdalaj" niewygodnym i wkurzającym graczom ;-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Trudno o bardziej dosadne (i trafne) opisanie tego, jak warto podchodzić do D&D.

    Nic, tylko dać to imć Kamulcowi z Abasz'Har siedzącemu na Polterze. :->

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetnie napisane i choć fanem DnD nie jestem, nie pozostaje nic innego jak podpisać się pod przesłaniem.

    Gracze bardzo często oczekują od gry rzeczy, do których ta gra przeznaczona nie jest. Dlaczego? W większości to lenistwo i zerowe przygotowanie do sesji (TAK! Gracze też powinni się do sesji przygotowywać!), lub (co chyba jest gorsze) nastawienie przeniesione z dawnych dobrych czasów. Czego to ja już nie widziałem. Narracyjne DnD, mroczno-gawędziarski Warhammer do kwadratu, WoD rozgrywany na siatkach itd.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ciekawy wpis. Bardzo trafnie oddaje fundamenty grania w D&D i założenia tej gry.

    Jednak myślę, że nic do końca nie jest takie czarno-białe. Wszak chyba jakieś elementy odgrywania niezależnie od gry i tak występują. Bard trochę inaczej będzie zachowywał się w karczmie niż kapłan lub palladyn. I niezależnie od tego, czy będzie to opisywane przez kwieciste sentencje i zajmowało kilka godzin grania, czy będzie to tylko krótkimi deklaracjami i zdawkowymi opisami - i tak jest to odgrywanie postaci.

    OdpowiedzUsuń
  7. o co chodzi z kamulcem ? pomijając że to d&dowski beton ?
    ~dandysek~

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @dandysek

      To, że to taki "mroczno postMiMowy" dedekowski beton, który grał jedynie w D&D 3.0/3.5 i "bezkostkową narrację", jak sam się chwali.

      Usuń
  8. Hehehe. Dobre, ale mimo wszystko jest to trochę mieszanie konwencji z systemem, bo kto mi zabroni traktować Zew Cthulhu jako grę o potężnie uzbrojonych dżentelmenach, którzy zapuszczają się do bluźnierczych miejsc w poszukiwaniu egzotycznych stworzeń i
    okultystycznych suwenirów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nikt tego nie zabroni, chodziło mi tylko o dostosowanie się do oczekiwań drużyny względem systemu. Tekst jest o Stasiu, którego postać chce cierpieć a przychodzi na D&D i sam cierpi ;p

      Usuń