Raport z sesji, która w zamyśle miała być jednostrzałem, ale po zsumowaniu wysiłku włożonego w tworzenie postaci doszliśmy do wniosku, że zagramy nimi kilka sesji. Szkoda by było marnować 4 godziny pisania i drukowania kart oraz mocy na jedną sesję.
Pomysł był taki, abyśmy stworzyli postacie na bazie Expanded Psionic Handbook oraz Complete Psionic. Świat miał być bliżej nieokreślony z pewnymi podobieństwami do Dark Suna. Ostatecznie wyszło na to, że będziemy grać w Dark Suna na 3.5, ale by nie komplikować i tak skomplikowanego tworzenia postaci zostaniemy przy tym co stworzyliśmy, dodając tylko nowe tło tu i ówdzie. Przygoda to ponoć skonwertowana na 3.5 Fury of the Wastewalker do 4e. Na ile skonwertowana i zgodna z oryginałem nie wiem bo nie czytałem.
Drużyna prezentowała się następujaco, Galder to postać narratora, czyli moja:
Zeeros: Male Dwarf Ardent level 3
S 14 ZR 12 BD 16 INT 10 RZT 16 CHA 6
Ahazi: Female Human Psion level 3
S 8 ZR 14 BD 14 INT 16 RZT 10 CHA 12
Galder: Male Elf Psychic Warrior level 3
S 14 ZR 14 BD 12 INT 8 RZT 16 CHA 10
Irian: Female Human Wilder level 3
S 14 ZR 14 BD 12 INT 8 RZT 10 CHA 16
W trakcie wędrówki z karawaną zmierzajacą z Altaruk do Tyru, nadeszła burza piaskowa, która zmusiła nas do zatrzymania się i rozbicia obozowiska. Gdy juczne zwierzęta zostały przygotowane na przyjęcie burzy nasza grupa wraz z resztą członków karawany schroniła się pod prowizorycznym schronieniem ze skór i siodeł. Wbrew naszym oczekiwaniom burza nie okazała się piaskową a znacznie groźniejszą bo wiatr niósł ze sobą ostre niczym igły okruchy obsydianu. Gdy burza ustała okazało się, że tylko nasza czwórka przeżyła to zjawisko. Los jednak nie był łaskawy i po przejściu obsydianowej burzy dostrzegliśmy zbliżające się w naszą stronę stwory zwane pyłowymi biegaczami. Wiedzieliśmy, że nie mamy co liczyć na litość tych gadopodobnych stworzeń i stanęliśmy z nimi do walki.
Wrogowie byli liczni ale w przeciwieństwie do nas nie bronili za wszelką cenę swojego drogocennego życia. Rozprawiliśmy się nimi szybko i sprawnie, jednak nie dane nam było poczuć smaku zwycięstwa. Za wydmy wyłoniła się kolejna grupa stworów i było dla nas jasne, że nie damy im rady. Postanowiliśmy uciekać przez pustynię, na szczęście według naszych obserwacji napastnicy nas nie gonili. (Zza ekranu MG: w roli pyłowych biegaczy wystąpiły podobno gościnnie Asabi opisane w „Potwory Faerunu”)
W trakcie naszej ucieczki przez pustynię zroszoną obficie okruchami obsydianu z niedawnej burzy dotarliśmy do niewielkiej skalnej doliny, na tyle zacienionej, że nadawałaby się na tymczasowe schronienie. Dno doliny wyścielone było zbielałymi kośćmi wielu istot co sprawiło, że mieliśmy ochotę zawrócić, jednak w dolinie znajdowało się także kilka skamieniałych drzew, które postanowiliśmy obejrzeć gdyż żadne z nas nie widziało wcześniej drzewa. Gdy zbliżyliśmy się do wyschniętych pni zmaterializował się przed nami ognisty byt podobny do małego żywiołaka. Nie atakował nas, więc próbowaliśmy się z nim porozumieć. Istota nie mówiła, ale komunikowała się przez wypalanie znaków na piasku przed nami. Dowiedzieliśmy się, że kiedyś jemu podobni dbali o zachowanie równowagi w przyrodzie ale z czasem nastąpiła zagłada i świat przyjął formę w jakiej go teraz widzimy. Nasza rozmowa z duchem została przerwana przez atak kilku dzikich kanków, które najwyraźniej gdzieś w pobliżu miały kolonię.
Kilka ze stworów udało nam się ubić, ale było ich zbyt wiele byśmy wygrali tym razem. Stwory nie goniły nas gdy uciekaliśmy przed nimi, najwyraźniej zadowoliły się truchłami swoich współbraci. (Zza ekranu MG: w roli kanków wystąpił którys z typów wielkich robali z „Księgi Potworów”)
Postanowiliśmy kierować się do Tyru choć z tak niewielkimi zapasami jakie mieliśmy misja ta wydawała się niemal niemożliwa. Po drodze napotkaliśmy co prawda rośliny obsypane niewielkimi jadalnymi owocami, ale tym razem nim podeszliśmy obserwowaliśmy dłuższy czas to miejsce i okazało się, że była to kolejna zasadzka piaskowych biegaczy. Było ich zbyt wielu byśmy po dwóch walkach o życie dali im radę więc odpuściliśmy i ominęliśmy kuszące owoce.
Noc spędzona na pustyni była ciężka i niespokojna, pełna wyczekiwania na atak, który się nie wydarzył. Następnego dnia ruszyliśmy dalej widząc więcej śladów obsydianowego deszczu. W południe na naszej drodze stanął inny podróżnik. Był to samotny elf, jeden z tych podobnych mi, urodzony i przyzwyczajony do wędrowania po pustyni. Elf zwał się Rolo i opowiedział nam więcej o obsydianowych burzach, zdradził także, że podobno przyczyną tego zjawiska jest tajemniczy, zły i potężny szaman należący do jednej z gadzich ras pustyni. Rolo nie zdążył powiedzieć wszystkiego gdyż padł porażony niespodziewanym atakiem.
Za wydm wynurzyli się nowi wrogowie, piaskowe żywiołaki przyzwane przez gadziego czarownika. Piaskowe diabły atakowały nas ze wszystkich stron, ale zniknęły gdy szaman padł martwy. Nie tracąc czasu na pochowanie Rola ruszyliśmy w kierunku gór. By dotrzeć do Tyru musieliśmy je przebyć, ale były tak kamieniste i wysokie, że wydawało się to nam niemożliwe. Wypatrzyliśmy jednak wąski wąwóz, który dawał nadzieję na znalezienie bezpiecznej i łatwiejszej drogi.
CDN
poniedziałek, 6 sierpnia 2012
Dark Sun #1
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Jak na razie, gracie w D&D Encounters, sezon 2: "Fury of the Wastewalker". Relacjonowałem je u siebie z rok temu. Idziecie spotkanie po spotkaniu, ciekawe, czy traficie do... nie będę zdradzał :)
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę, że gracie w Dark Suna, tylko po cholerę ta nieszczęsna trzecia edycja? :)
Cóż, to nie miał być Dark Sun, tylko psioniczne post-apo w stylu swords & sorcery. Jakoś w trakcie ustaleń, po stworzeniu postaci wyszło, że zagramy w Dark Suna. Oczywiście tworząc postacie nie używaliśmy zasad z Dragonów wydanych przez Paizo, więc gramy w Dark Suna bez Dark Suna. Nasz MG nazywa te sesje wyważaniem otwartych drzwi ;-)
OdpowiedzUsuńMa rację :)
OdpowiedzUsuńTe artykuły Paizo były bardzo dobre. Gorąco je polecam. Ich autorzy zrobili to, co Carl Sargent z Greyhawkiem, czyli w bardzo zgrabny i ciekawy sposób wyciągnęli świat z szamba, w jakie wpędzili je luzie z TSR, nie resetując czasu i nie mówiąc: "Tego nie było". Dla mnie ich timeline może być obowiązujący, choć ja zwykle prowadzę przed pięcioksięgiem Denninga.
Szacuneczek i "żółwik" dla Waszego DM-a!
To ja się nie będę nawet odzywał, bo jedyne rozsądne rozwiązanie jakie widzę to przekonwertować mojego Darksuna 4 na FATE... ;)
UsuńFate to nie jest mechanika! :-D
Usuńfakt to storytelling ;)
UsuńKFC, a po jaką cholerę?
OdpowiedzUsuńAkurat ten na D&D 4E sprawdza się świetnie (jeśli lubisz ten system). Autorzy fajnie obeszli kilka spraw, bo w drugiej edycji dochodziło do pewnych koszmarów mechanicznych (mój ulubiony przykład to negocjacje z niezbyt uczciwym plemieniem elfów, któe psioniką próbowały wpływac na graczy. I weź tu obczas te 20 dzikich talentów :) ).
Obecnie mamy lekki przesyt 4e. Nadal gramy w Forgotten Realms 4e, ale powoli walki, w których do przemłócenia jest 250 HP potworów zaczynają nas nużyć Wybraliśmy 3.5 z rozmysłem by spróbować pierwszy raz w życiu psioniki w 3 edycji. Nasza nieznajomość zasad z EPH zaowocowała koszmarnie długim robieniem postaci, po którym stwierdziliśmy, że to zbyt dużo wysiłku na jednostrzał ;-)
UsuńNo chyba że tak... To spróbujcie na 2E, tam Dark Sun jest Dark Sunem. W 4E nie czujesz się inny od bohaterów z bardziej cywilizowanych światków, nie masz 5k4 na cechy :)
UsuńMój problem jest taki że lubię Dark Suna a nie lubię a bardzo dedeków.. :P
UsuńMam podobnie z Planescape i Dragonlance. Po prostu potrzebna jest mechanika, która ładnie symuluje DnD, nie będąc DnD. W Smoczą Lancę graliśmy na SW i dało radę. W settingach trochę mniej bajkowych pewnie by się Basic sprawdził :)
Usuń