środa, 25 listopada 2009

Jak wygląda warhammerowiec?

10 listopada tego roku zagrałem sobie ze znajomymi w WFRP II. Piotrek, mój kolega i wieloletni gracz zakupił zaraz po wydaniu podręcznik podstawowy. Obecnie posiada chyba wszystkie wydane u nas(w Polszy) dodatki. Przez dobry rok nie graliśmy w WFRP – D&D stało się naszym bazowym systemem. Po tym roku przerwy nie pamiętaliśmy już zasad, dochodziło do sytuacji typu:

- jak działa parowanie?
- chyba coś dodaje, do WW chyba +10
- nie, tak to było w pierwszej edycji…
- ... wszyscy myślą i kartkujemy podręcznik

Pewnie zagramy sobie jeszcze w WFRP II & I ale jakichś większych planów z tą grą nie wiążemy. My nie, a inni?

Wczoraj Fantasy Flight Games obwieściło, że definitywnie kończą z II edycją. Ze swojej strony usuną wszystkie materiały i zlikwidują dział forum poświęcony tej edycji. Pomyślałem sobie co by było gdyby WotC po premierze D&D 4e usunęło wszystkie materiały do 3.x. Pewnie poczułbym się nieźle wyruchany przez wydawnictwo, któremu do tej pory oddałem ze dwie średniej wysokości wypłaty.

Podejrzewam, że tak też poczuje się spora liczba ludzi którzy grają w II edycję, zwłaszcza ci, którzy zaczęli kilka miesięcy temu. Gramy sobie, kupujemy dodatki, przygody a tu nagle okazuje się, że nasze podręczniki są przestarzałe i nic nowego do naszej gry już nie zobaczymy.

Nie oceniam III edycji pod kątem tego czy jest dobra czy zła. Wzburzenie wywołuje we mnie fakt, że FFG postępuje z graczami jak z dziwkami. Dbają o nich, co jakiś czas podsuwając im dodatek by uchronić ich sesje przed nudą, oczywiście inkasując spore sumki za te usługi. Niestety po pewnym czasie zapominają o nich i szukają młodszych, których znowu mogą kusić obietnicami świetnej zabawy i opieki w postaci produktów wysokiej jakości.

Gdyby WFRP był moim podstawowym systemem to po zagraniu ze strony FFG na bank nie kupiłbym tego pudła. Dlaczego? Bo wkurza mnie takie podejście do klientów.

Ps. ten tekst nie ma na celu obrażenia graczy, to tylko wyraz niechęci do posunięć FFG.

wtorek, 24 listopada 2009

Karnawał Blogowy #6 - Narzędzia śmierci

Gdy gramy w RPG nie przywiązujemy większej wagi do historii artefaktów, liczy się tylko co one robią. D&D pełne jest magicznych broni i przedmiotów służących do wysyłania wrogów w zaświaty. Większość z nich to zabawki typu „długi miecz mrozu +3” czy coś w tym guście. Osobiście zapamiętałem tylko jeden taki przedmiot.

Moja pierwsza postać do Zapomnianych Krain – drow wojownik/czarodziej Aaron Coloara – zdobył magiczną broń, miecz zwany Bratobójcą. To ostrze, według historii wymyślonej przez MG, zostało stworzone przez starożytne drowy by skuteczniej walczyć ze znienawidzonymi wrogami: elfami faerie i ludźmi. Z punktu widzenia mechaniki była to katana +5, była również bronią zguby elfów i ludzi. Jako, że ludzie stanowili 75% przeciwników na naszych sesjach to nietrudno jest sobie wyobrazić jak użyteczną i potężną bronią był ten miecz. W całej tej zabawie był jeden szkopuł – moja postać była praworządna dobra, dosłownie skrzyżowanie Drizzta z Matką Teresą. Ów miecz był dziełem zła, mój kręgosłup moralny nie pozwalał mi go używać. Tak więc nosiłem inny magiczny majcher, nie tak fajny jak ten ale też skuteczny. Bratobójca zawsze spoczywał w pochwie na plecach, bezpieczny w moich rękach, chroniony przed chciwymi łapskami zła.

Bratobójcy użyłem tylko raz, tuż przed śmiercią. W ciągu tamtej kampanii nasze postacie zaaklimatyzowały się w pewnej wiosce na północy Wybrzeża Morza Mieczy. Ja jako drow miałem z tym najwięcej problemów. Nieufność powodowaną moją przynależnością rasową przełamałem śmiałymi czynami, skruchą i oddaniem. W owej wiosce wziąłem pod opiekę pewną małą dziewczynkę, której rodzice jak się później okazało zginęli podczas rajdu drowich łowców niewolników(ironia MG). Wszystko układało się pięknie, drużynowy kapłan odbudował świątynię Torma, wojownik szkolił wieśniaków itd. Wszystko to przetykane kolejnymi wyprawami do „kolejnych zapomnianych lochów”.

Nasze postacie były na dość wysokich poziomach 15-17 i granie nimi ponad rok stawało się męczące. Umówiliśmy się z MG, że zakończy tą kampanię w jakiś „epicki’ sposób(czyli wielką rozpierduchą).

Gdy wróciliśmy z naszej kolejnej wyprawy „na drugi koniec świata” zastaliśmy naszą wioskę zniszczoną, splądrowaną a mieszkańców wyrżniętych w pień. Oczywiście Alija, moja adaptowana córka również była martwa. Czarami wieszczenia odtworzyliśmy przebieg wydarzeń, odnaleźliśmy oprawców – potężną sforę barbarzyńców z Północy. W ponurych nastrojach ustaliśmy, że najpierw ostrzeżemy okoliczne miasta o nadchodzącej inwazji a potem dopiero poszukamy sprawiedliwości wzmocnieni przez ewentualnych sojuszników. Pozostali gracze powędrowali natychmiast w kierunku pozostałych osad ludzkich a ja zostałem w celu podążania w ukryciu za armią i donoszeniu o jej ewentualnych posunięciach. W tym zostaniu miałem pewien plan – postanowiłem sam na nich uderzyć(o czym poinformowałem w tajemnicy MG i otrzymałem jego zgodę).

Wtedy właśnie użyłem Bratobójcy – pierwszy i ostatni raz. Ta część sesji to było już jeden na jeden – ja i MG. Wzmocniony eliksirami i czarami, ciskając błyskawice wkroczyłem do obozu barbarzyńców, przebijałem się przez obóz zostawiając za sobą pasmo trupów. Gdy dotarłem do namiotu wodza byłem pozbawiony zaklęć i poważnie ranny. Wódz niemal dorównywał mi poziomem i stoczyłem z nim epicką walkę, którą wygrałem tylko dzięki specjalnym właściwościom Bratobójcy. Chwilę później poległem walcząc z kilkudziesięcioma barbarzyńcami, którzy postanowili pomścić wodza. Mimo wszystko tego dnia zabrałem ze sobą ponad setkę ludzi. Sam.

Pozostali gracze polegli równie chwalebnie. Wraz niewielkim oddziałem natarli na pozostałych barbarzyńców, większość zabili a resztki zmusili do odwrotu. Podobnie jak ja padali jeden po drugim otaczani wciąż przez nieprzebrane hordy dzikusów. Tak powinni ginąć prawdziwi herosi.

piątek, 20 listopada 2009

Karnawał Blogowy RPG # 5: Najważniejsze reguły

Nie posiadamy jakichś stałych zasad dotyczących sesji ale mamy pewne przyzwyczajenia(jak spóźnianie się) i rytuały(jak zamawianie pizzy). Po krótce opowiem o naszych sesjach, wszak karnawał zobowiązuje. By umilić czytającym czas załączam zdjęcia drużyny podczas gry…



Mechanika:
Lubię grać na sklarowanych zasadach. Do niedawna byłem przywiązany do edycji 3.0 teraz pomalutku przekonuje się do 3.5. U moich graczy strasznie męczy mnie i denerwuje podejście „o ten atut był fajny w 3.0 więc go wezmę ale tropiciela chce z 3.5 bo jest fajniejszy”. Niby ok., gracze bawią się świetnie ale mieszanie tych dwóch edycji zazwyczaj skutkuje tym, że postacie są bardzo potężne(wszak bierze się tylko fajne rzeczy) i często zwyczajnie nie pasują do jakichkolwiek zasad.

Wiele razy próbowałem to zmienić nakładają proste ograniczenia np. „tylko 3.0” ale to działa przez 2 – 5 sesji, potem samowolka powraca. Ostatnio mam coraz to bardziej dość wiecznych kłótni więc powoli wprowadzam przesiadkę na Pathfindera – tam przynajmniej nie ma 666 podręczników z nowymi prestiżówkami i atutami.

Zasad staram się trzymać twardo, w końcu po coś one są. Owszem, nie znam wszystkich ale w sytuacji gdy nie jestem czegoś pewny zwyczajnie sięgam do podręcznika. Mam ten luksus, że podręczniki posiadam w formie papierowej a z tych, których nie kupiłem drukuje sobie wybrane strony. Ekran Mistrza Podziemi również pomaga mi w kontrolowaniu pewnych sytuacji.

Czasami dodaję coś od siebie, staram się przy tym nie szkodzić postaciom a raczej wynajdywać rozmaite modyfikatory sytuacyjne odpowiednie do chwili.

Przy stole:
Najważniejsze jest aby wszyscy dobrze się bawili, tak przynajmniej mówi teoria. Problem zaczyna się gdy w drużynie są dwie osoby preferujące odmienne typy rozrywki. Mam kolegę, który uwielbia grać postać i dla niego godzina pogadanki w karczmie o pogodzie i niebezpieczeństwach na szlaku to coś wspaniałego. Mam również graczkę, która po 5 minutach gadaniny stwierdza „nudno tu, kiedy coś zabijemy?”.

Ciężko jest tak dobrać elementy scenariuszu czy też akcje-reakcje w module by wszyscy byli zadowoleni. Po części radze sobie z tym poprzez podsuwanie łatwych kąsków graczom. W powyższym przykładzie gracza i graczki gdy ten pierwszy nawija z kupcami o cenach jedwabiu jej daje tępego barowego osiłka do sprania po pysku.

Podczas gry często coś jemy - pizza, piwo i cola to nieodłączny składnik naszego spotkania. Gdy następuje chwila na wyżerkę zawsze zwijamy na chwile nasze podręczniki, figurki itp. – ta prosta zasada zapobiega umaczaniu podręczników w sosie lub zalewaniu figurek/tilesów piwem lub sokiem.

Gdy prowadzę staram się by każdy z graczy mógł się wypowiedzieć. Gdy widzę, że ktoś jest przekrzykiwany przez resztę pytam się go wprost co jego postać myśli, robi lub zamierza zrobić.

Między narracją a kostkologią:
Staram się jak mogę by kości jako takie służyły tylko do walki czy też rozwiązywania rozmaitych manewrów. Tak gdzie liczy się odgrywanie postaci zostawiam miejsce do popisu graczom. Na nieszczęście moi gracze preferują rzuty – wszak łatwiej jest ciepnąć kostką na przekonywanie niż wynaleźć sensowne argumenty. Niestety tego chyba nie da się wykorzenić

czwartek, 19 listopada 2009

Indywidualiści na żetonach

Nie wiem czy jest sens bym zamieszczał teraz takie rzeczy bo obsługe Token Toola wszyscy już znają ale zrobiłem dzisiaj dwie nowe rzeczy - żetony przedstawiające losowych NPC lub też bohaterów graczy i wzornik 6 metrowy, czasami takowego używam więc postanowiłem go sobie zrobić.
















środa, 18 listopada 2009

Robienie żetonów w domowym zaciszu - krótki kurs

Paladyn spytał się czy nie zrobiłbym tutoriala po robieniu żetonów do D&D. Jako, że mam chwilowo nadmiar czasu wolnego i sam nie wiem co z nim zrobić postanowiłem to zrealizować. Oto i szybki kurs - z góry przepraszam za ewentualne błędy i zapraszam do pytań choć starałem się wytłumaczyć moje metody dość jasno ;-)

Robienie żetonów do gier jest dość proste. Potrzebne są do tego 3 rzeczy:
Token Tool – darmowy programik oparty na Javie służący do kadrowania żetonów i dawania im ramek. Do pobrania za darmo ze strony http://rptools.net/
Program do rysowania Microsoft Paint – jestem laikiem w kwestii komputerów ale chyba posiada go każdy Windows.
Odpowiednia grafika – obrazek przedstawiający potwora/postać, które mają znajdować się na żetonie.

Zacznijmy od pomysłu – chcemy np. wykonać żetony przedstawiające drowy, najlepiej jest gdy wszystkie żetony z danego zestawu są oparte o ten sam styl malarski. Ja wybrałem ilustrację z okładki przygody-dodatku „Świątynia Drowów”. Wyszukiwarka obrazów google jest w tym przypadku naszym najlepszym przyjacielem. Staram się zawsze znaleźć możliwie duży obrazek, Token Tool posiada możliwość regulowania wielkości tła ale zbytnie powiększanie prowadzi do pikselozy na żetonie. Przy pomniejszaniu ten problem nie występuje.

Mamy więc nasz obrazek:

















Odpalamy TT i otwieramy sobie naszą ilustracje. Na pasku zadań TT wybieramy opcję Tool a potem Screen Capture. Skalujemy sobie ramkę tak by objęła interesujące nas postacie i wciskamy Enter. Można też przeciągnąć obraz na powierzchnie TT ale osobiście wole używać opcji screen capture – pozwala mi to np. na wyciąganie grafik z plików PDF.













W menu po prawej wybieramy interesująca nas ramkę dla żetonu. Kolorami można oznaczyć różne rodzaje jednostek np. czerwona dla magów, zielona dla typowych strikerów a niebieska dla kapłanów. Ja osobiście odradzam jednak okrągłe kolorowe obramowania, wycinanie ich z tektury to prawdziwy koszmar i zajmuje strasznie dużo czasu.

Następnie wpisujemy wartość wysokości i szerokości naszego żetonu. Dla skali przyjętej w D&D w edycjach 3+ polecam rozmiar 90 na 90 pikseli. Żetony w tych rozmiarach dobrze wyglądają na gridzie czy też Dungeon Tilesach. Dla dużych i większych potworów stosujemy wielokrotności liczby 90. rozmiar żetonu dla dużego giganta to więc 180 na 180 pikseli. Smoki mogą mieć rozmiary nawet 540 na 540 pikseli lub więcej.

Dalej jest już prosto kadrujemy sobie facjatę naszego drowa, pomniejszamy ewentualnie używając opcji oddalania i przybliżania(przydaje się pokrętło przy myszce). W prawym górnym rogu na bieżąco obserwujemy jak wygląda nasz żeton. Gdy już dobrze wykadrujemy wystarczy taki żeton zapisać – File w lewym górnym rogu i save token.













Aby nasze żetony rozmnożyć otwieramy Painta. Wielkośc obrazu ustawiamy sobie poprzez menu Obraz -> Atrybuty. Ja ustawiam 15 na 24 cm. W ten sposób wszystko mieści mi się ładnie na jednej stronie A4. Tło ustawiam sobie czarne(chyba każdy umie to zrobić). Następnie kopiuje obraz z moim żetonem i poleceniem Edycja-> Wklej wklejam sobie obrazek na ta kartę procedurę powtarzam tak długo jak długo mam miejsce. Wklejony obrazek przesuwam sobie na pozycję obok zostawiając cienki pasek czarnego tła miedzy żetonami – łatwiej później wycinać.













Na koniec drukujemy, podklejamy tekturką i wycinamy. Wykonanie zestawu żetonów to jakieś 45 minut przyjemnej pracy.

Jeszcze tylko szybki rzut żetonów wykonywanych razem z tym tutorialem:

Garść żetonów dla spragnionych


Nie mam czasu pisać na blogu, większość dnia spędzam w pracy a po już nie mam siły siedzieć przed komputerem. Ostatnio jednak dość intensywnie rpguje więc tworze pewne rzeczy na swoje potrzeby. Wczoraj przygotowywałem się do następnej niedzielnej sesji, co zaowocowało stworzeniem kilku "demonicznych" żetonów mających przedstawiać wrogów w następnej przygodzie(gracze na poziomie 6). Wszystkie grafiki na bazie, których robiłem żetony są autorstwa Wayne'a Reynolds'a niektóre to rysunki znane z D&D ale są także grafiki z Pathfindera i Magic: the Gathering. Jak zwykle wykonane przy pomocy token toola. Zmieniłem troche format, kwadratowe znacznie łatwiej się wycina. Miłego używania!