środa, 28 kwietnia 2010

Kilka słów o Savage Worlds PL

Dostawa
Podręcznik dotarł do mnie z tygodniowym opóźnieniem, poczta polska dodatkowo dała dupy niszcząc przesyłkę. Pudełeczko edycji limitowanej z musu poszło na podpałkę do pieca bo żeby je wyprostować i połatać dziury(!) musiałbym być cudotwórcą.
Na szczęście karty i sam podręcznik nie ucierpiały przy „dostawie”, w przeciwnym wypadku liczba urzędów pocztowych w moim mieście zmniejszyłaby się o jeden. Przy okazji ogłaszam, że w mojej dzielnicy poczta poszukuje listonosza. Poprzedni gdzieś przepadł.

Wygląd
Sam podręcznik mi się podoba, estetycznie wykonany, w przyjaznym dla plecaka lub jak w moim przypadku torby formacie. Niektóre ilustracje niezbyt mi się podobają ale to chyba wina mojej zrytej przez produkty WotC psychiki.
Papier przyzwoity nie gnie się i nie brudzi, choć w zasadzie już wygląda na brudny więc to raczej moja dedukcja niż potwierdzony fakt.

Tłumaczenie
Przyznaje, że angielskiej wersji nie znam zbyt dobrze, trochę terminów poznałem czytając podręcznik do Sundered Skies ale po zapoznaniu się z wersją polską bez problemu dopasowałem do siebie angielskie nazwy i ich polskie odpowiedniki.
Trochę zdziwiło mnie słowo „blotka” i już wyciągałem pałę na tłumacza ale się opamiętałem i zajrzałem do słownika – dość powiedzieć, że tym razem mu się upiekło….

System
Jest dobrze. Zasady są proste, łatwe do stosowania na sesjach. Wreszcie nie musze się z nikim kłócić jaką akcją w rundzie jest wysmarkanie nosa. Mam jednak kilka zastrzeżeń co do mechaniki.
Po pierwszej sesji Sundered Skies odniosłem wrażenie, że jest to mechanika, w której gracze mówią co robią a MG opisuje jak dobrze im to wychodzi. Przez dziką kostkę i fuksy większość testów nie stanowi dla graczy problemu. Z jednej strony jest to fajne bo nie zdarza się np, że cała drużyna jest w czarnej dupie bo nie wyszedł im test zręczności co niestety w D&D przy pułapkach było częstym zjawiskiem, z drugiej zaś sprawia że gracze stają się nieostrożni co może mieć kiedyś przykre konsekwencje.
Druga rzecz, która mi się w Savage Worlds nie podoba to system ran a dokładniej zasady szoku. Gdy stosowałem pełne zasady walki w Sundered Skies wyglądało to jak potyczka epileptyków a nie brutalne starcie w świecie fantasy. Doszło nawet do kuriozalnego momentu gdy wszyscy wrogowie i drużyna byli w szoku. Przypominało to spanikowane ludziki w jakimś cRPG gdzie występuje morale.
No dobra ponarzekałem sobie i mi ulżyło. Suma sumarum Savage Worlds to bardzo dobry system dla sesji z przymrużeniem oka i o bardzo specyficznym klimacie dla fanów realizmu się raczej nie nadaje ale musze przyznać, że klimat „brawurowych” sesji do mnie przemawia, musze tylko go wyczuć i przestawić się na inny tryb myślenia ;-)

Ocena końcowa
W skali szkolnej daje Savage Worlds mocne 4+, być może gdy pogramy trochę dłużej ta ocena się zmieni, choć nie wiem jeszcze w którą stronę. A kto nie kupi podręcznika by wesprzeć polskie RPGi ten lamus i frajer ;-)

niedziela, 4 kwietnia 2010

Idą zmiany

No to tak:
- Zaczynam grać w Trail of Cthulhu jako gracz. Pierwszy raport, zapewne w formie dziennika postaci pojawi się jutro bądź pojutrze. Póki co nie znam nawet zbyt dobrze mechaniki ToC wiec o samej grze się nie wypowiem ale klimaty te od zawsze były mi bliskie.

- Zamówiłem sobie wczoraj polskie Savege Worlds(ed. limitowana ;-)) i zwołuje ludzi na sesje, settingiem przeze mnie wybranym będą Sundered Skies. Jeśli czyta ten post ktoś z Łodzi, kto miałby ochotę dołączyć do drużyny to zapraszam - mój email: ciupazka@interia.pl lub gg: 11826990

- Chwilowo mam serdecznie dość D&D 3e, zarzucam granie i prowadzenie na jakiś czas. Szczerze mówiąc lubię tą grę ale dochodze do wniosku, że mam dość szykowania wrogów na tyle ambitnych by moja obecnie 10 poziomowa drużyna nie zmiotła ich z palcem w d... w dziurze. Zbyt wiele czasu mi to zajmuje.

- Z drugiej strony chętnie poprowadzę czwartą edycję D&D z Eberronem jako światem docelowym, w tym miejscu uwaga dla zainteresowanych taka sama jak przy Sundered Skies, wszyscy chętni mili widziani :-)