wtorek, 30 czerwca 2015

Raport: Wrota Nocy - Forgotten Realms 4e, sesja 7

Tym razem na sesji stawili się wszyscy gracze. Zaczęliśmy od dokończenia przygody z poprzedniego tygodnia a następnie wziąłem się za scenariusz The Lost Mines of Karak z Dungeon Magazine 159. W drugiej połowie sesji wszyscy bohaterowie awansowali na 5 poziom.

Bohaterowie dalej penetrowali loch walcząc z nieumarłymi i gnollami. Wreszcie wpadli do komnaty z nieprzygotowanym czarnoksiężnikiem, który padł nim zdążył zareagować na wtargnięcie. Od oswobodzonych wieśniaków oraz z notatek Tal Lorvasa dowiedzieli się, że celem czarnoksiężnika było odkopanie krypty cesarzowej Nemei i zabranie z niej jej korony, którą miał dostarczyć komuś o imieniu Melech w Ravens Bluff równo za miesiąc. Na odchodne drużyna postanowiła przy pomocy młota Branda i topora Arnulfa zawalić strop w miejscu wykopalisk by pogrzebać kryptę jeszcze głębiej.

W drodze powrotnej do Ravens Bluff odstawili wszystkich porwanych do ich rodzinnych wiosek, a po dopłynięciu do miasta pożegnali się z kapitan Ralfine i zeszli na ląd. Kilka dni zajęło im świętowanie i trwonienie zdobytych pieniędzy. Gdy wreszcie dopadła ich nuda zaczęli szukać sobie zajęcia. Okazało się, że ich stara znajoma Marghda Silveraxe poszukiwała kogoś takiego jak oni. Gdy się do niej udali przedstawiła im swego kuzyna zwącego się Bram Ironfell. Krasnolud zaproponował im niebezpieczną misję polegającą na odbiciu starożytnej krasnoludzkiej twierdzy z rąk jej potwornych okupantów. W zamian za oczyszczenie jej z potworów bohaterowie otrzymali pozwolenie na zagarnięcie wszelkich skarbów jakie po drodze znajdą. Bram wyposażył ich w mapę z lokalizacją twierdzy oraz dostarczył im konie by szybciej tam dotarli. Nim wyruszyli poprosili jeszcze Marghdę by swoimi dojściami spróbowała dowiedzieć się kim jest Melech wymieniany w dokumentach Tal Lorvasa.

Wyruszyli następnego dnia, przemierzali rozległe równiny na wschód od Ravens Bluff zwane dawniej jako The Vast. Drugiego dnia tuż przed zmierzchem wpadki w zasadzkę złożoną z gnolla, który dowodził grupą satyrów łuczników oraz wielkim smokopodobnym potworem zwanym behirem. Napastnicy zostali pokonani, ale bohaterowie zużyli większość swoich dziennych zasobów. Ruszyli dalej rozglądając się za miejscem do odpoczynku aż trafili na niewielką osadę Dunesend otoczoną wiekowym krasnoludzkim murem będącym obecnie zrujnowanym. Mieszkańcy wioski okazali się ksenofobiczni, ale z zadowoleniem przyjęli fakt, że bohaterowie zabili gnolla i jego bandę. Miejscowa kapłanka Mielikki, surowa kobieta zwąca się Fawma Bruth, zaproponowała im nocleg w świątyni. Wskazała im również drogę do twierdzy, ostrzegając przed zbaczaniem ze ścieżek w lesie ciągnącym się od Dunesend aż do jej wrót.

Następnego dnia bohaterowie ruszyli przez las biorąc sobie ostrzeżenia Fawmy do serca i nie zatrzymując się w nim. Wyjechali na pustą przestrzeń gdzie na końcu wąwozu dostrzegli wejście do twierdzy strzeżone przez wiekowe kolosalne pomniki krasnoludów. Gdy zbliżali się do twierdzy dostrzegli, że w ich stronę biegnie jakaś pokrwawiona kobieta w białej sukni, goniona przez dziko wyglądających humanoidów, którzy z bliska okazali się shifterami. Drużyna ruszyła na pomoc, walka była ciężka i zarówno Brand i Arnulf zebrali kilka potężnych ciosów, ale pokonali napastników. Gdy ostatni shifter padł, kobieta zemdlała. Na tym zakończyliśmy, C.D.N

wtorek, 16 czerwca 2015

Raport: Wrota Nocy - Forgotten Realms 4e, sesja 6

Kolejna sesja za nami, tym razem prowadziłem połączone i rozbudowane o dodatkowy lore przygody z Dungeon Delve The Riders’ Hideout i Tomb of the Tiefling Empress. Graliśmy w lekko okrojonym składzie bez Branda, więc do drużyny ponownie dołączyła Cassie, bohaterowie zdobyli właśnie 4 poziom doświadczenia. Przygody nie dokończyłem gdyż ze względu na koszmarny upał tego dnia, nie dałem rady prowadzić dłużej niż 6 godzin.

Sesja zaczęła się od wyrzucenia Gramacka na pustej beczce na środku morza, nie wiadomo czy przeżył. 

Bohaterowie na pokładzie Szczęśliwej Gwiazdy udali się do zatoki, do której Gramack dostarczał więźniów. Nieopodal zatoki znajdowała się niewielka rybacka osada zwąca się Czerwony Port. Tam bohaterowie zasięgnęli języka i dowiedzieli się, że wioska jest terroryzowana przez tych samych złoczyńców, którzy odbierają niewolników z zatoki. Poza gnollami i czarodziejem wioskę napadali również ludzie dowodzeni przez duergarskiego kapłana. Mimo niezbyt miłego przyjęcia bohaterowie postanowili przenocować w karczmie. Nad ranem gdy Paelias był już na nogach, zostali zaatakowani przez bandytów, którzy wpadli do karczmy. Mimo zaskoczenia bandyci zostali pokonani, a po walce okazało się że należą do kultu boga śmierci Myrkula. Bohaterowie czym prędzej ruszyli po śladach do miejsca skąd przyszli poranni oprawcy. Dotarli do terenu, na który najwidoczniej prowadzono skomplikowane wykopaliska, z jednym odsłoniętym i otwartym na oścież kurhanem. Po wejściu do niego bohaterowie starli się z duergarem-kapłanem i jego kultystami. Po zabiciu go ruszyli dalej w głąb ziemi gdzie napotkali podziemne jezioro i rzekę, przez które można się było przeprawić na tratwie sterowanej przez nieumarłego przewoźnika, który okazał się neutralny względem bohaterów. Od niego podczas podróży w głąb ziemi bohaterowie dowiedzieli się, że  wchodzą do nekropolii zbudowanej dla siebie przez cesarzową-wiedźmę Nemeyę z antycznych czasów, zaś czarodziej, którego szukają używa niewolników by odkopać jej grobowiec oraz by karmić miejscowych nieumarłych. Po pokonaniu rzeki bohaterowie znaleźli się na terenie podziemnej, na w pół zalanej nekropolii, tam postanowili odpocząć w jednym z grobowców nim ruszą dalej. Po odpoczynku ruszyli wprost do wielkiego grobowca górującego nad miastem umarłych po drodze napotykając patrol gnolli, który dość szybko rozbili. Po wejściu do grobowca-pałacu mozolnie przebijali się komnaty walcząc z gnollami i nieumarłymi na usługach czarodzieja. Sesję zakończyliśmy gdy uratowali z rąk nieumarłych chłopaka o imieniu Matheus, od którego dowiedzieli się gdzie znajdą Tal Lorvasa.

sobota, 6 czerwca 2015

Dark Sun 4e: Sand Raiders

Długi, mistrz gry, u którego regularnie gram, zaproponował, że poprowadzi jakieś 4e. Po burzy mózgów w drużynie stwierdziliśmy, że do obecnych upałów idealnie będzie pasował Dark Sun. Długi poprowadzi 3 gotowe przygody - Sand Raiders, The Vault of Darom Madar i Marauders of the Dune Sea - te na pewno a dalej się zobaczy. Zebraliśmy się więc na pierwszą sesję i stworzyliśmy postacie, na szybko, ale starając się zrobić grywalną drużynę, oto my:

Ibelin: ludzki bard i jednocześnie kronikarz tej drużyny.
Zandria: elfia tropicielka niezbyt lubiąca swoich pobratymców
Niraya: tieflińska czarodziejka podążająca ścieżką preservera
Regar: ludzki barbarzyńca, do niedawna gladiator

Zaczęliśmy w osadzie o nazwie Altaruk. Większość z nas poza Narayą, nie miała pieniędzy więc kręciliśmy się jakiś czas po rynku w poszukiwaniu zajęcia. Niestety miasto zostało chwilowo zamknięte ze względu na szalejącą burzę piaskową i żadna karawana z niego nie wyruszała. Dopiero na drugi dzień się nam poszczęściło gdyż do miasta przybyła karawana należąca do krasnoluda zwącego się Rhotan Vor. Podczas burzy piaskowej stracił on jeden z wozów karawany i tuż po przybyciu do miasta szukał kogoś kto by go poszukał na pustyni. Oferował za to całkiem przyjemną sumę pieniędzy, więc ochoczo w imieniu drużyny zgodziłem się mu pomóc.

Wyruszyliśmy natychmiast zdając się na Zandrię i jej znajomość pustyni. Puszczenie tropicielki przodem okazało się dobrym pomysłem gdyż już kilka mil za miastem wypatrzyła zasadzkę szykowaną przez silt runnerów(nie mam pojęcia czy jest oficjalne tłumaczenie nazw dark sunowych więc zostawiam w oryginale). Stwory myślały, że uda im się nas zaskoczyć, ale gdy ruszyliśmy do ataku, lekko zdezorientowane porażką zasadzki, również przystąpiły do walki. Pokonaliśmy ich szybko dzięki Regarowi i Zandrii, ja wraz z Nirayą nie przysłużyliśmy się zbytnio gdyż prześladował nas pech. Wszyscy zostali ranni w tej potyczce, więc poświęciliśmy trochę czasu na opatrzenie swoich ran, na szczęście przynajmniej w tym wypadku moja magia była niezawodna. Jeden z napastników przeżył walkę, chcieliśmy go nawet przesłuchać gdyż posługiwał się dość starożytnym językiem, który o dziwo znałem, ale był uparty i wolał umrzeć. Regar dobił go i ruszyliśmy dalej.

Milę dalej znaleźliśmy porzucony wóz. Już z daleka wyglądał na splądrowany więc zbliżaliśmy się ostrożnie. Nigdzie nie było widać zwierząt pociągowych ani woźnicy, gdy jednak podeszliśmy bliżej by przyjrzeć się zniszczeniom, natychmiast zostaliśmy zaatakowani przez rój kruthików - stworzeń będących czymś pomiędzy robakami a gadami. Walka była znacznie prostsza od poprzedniej dzięki zaklęciu, które rzuciła Niraya, tworzącemu iluzję rozpadliny w ziemi, do której stworzenia nieświadome iluzji wpadały. 

Po zabiciu kruthików rozejrzeliśmy się za śladami. Zandria odkryła, że ktoś, zapewne silt runnerzy splądrował wóz i zabrał część towaru, także załoga została gdzieś zaciągnięta. Idąc tym tropem trafiliśmy na ruiny wierzy, która kryła wejście do niewielkiego podziemnego kompleksu. Wiedząc, że uprowadzonej załodze karawany może grozić niebezpieczeństwo ruszyliśmy na dół. Zgodnie z podejrzeniami znaleźliśmy tam leże silt runnerów i ich większego dowódcę należącego do rasy ssuran. Zaproponowałem im, że jeśli oddadzą jeńców i zrabowane skarby to rozejdziemy się bez rozlewu krwi. Niestety nie posłuchali i byliśmy zmuszeni walczyć. Okazali się dość twardzi, ale wygraliśmy bez większych strat własnych. Uwolniliśmy jeńców, przetrząsnęliśmy jaskinie w poszukiwaniu skarbów(znaleźliśmy między innymi magiczny amulet!) i odzyskaliśmy zrabowane dobra, przynajmniej te, których sillt runnerzy nie zdążyli zniszczyć. 

Po zaciągnięciu wozu z pomocą załogi karawany z powrotem do Altaruk, zgłosiliśmy się po nagrodę. Rhotan Vor okazał się porządnym krasnoludem i wypłacił nam obiecaną sumę oraz podziękował za uratowanie członków karawany.

Na tym nasza pierwsza przygoda się zakończyła, ciąg dalszy nastąpi.

poniedziałek, 1 czerwca 2015

Raport: Wrota Nocy - Forgotten Realms 4e, sesja 5

Ostatnia sesja była bardzo krótka, ale udało się nam dokończyć przygodę Captain Slygo Treasure. Graliśmy w lekko okrojonym składzie, na sesji nie mógł stawić się gracz grający Paeliasa, zadecydowałem więc, że po prostu cofnął się na statek po ostatniej potyczce. Drużynie nadal towarzyszą Cassie i Allan znani z poprzedniego raportu.

Bohaterowie przekradli się do twierdzy Gramacka. Z zewnątrz warownia przypominała sploty gigantycznego węża wyrzeźbione w skale. Po wejściu do lochu stoczyli kilka potyczek z hobgoblinami i bugbearami po czym zaskoczyli Gramacka w jego komnacie. Hobgobliński kapitan piratów okazał się cięższym wrogiem od szeregowych żołnierzy. W walce wspierał go mały diabełek zwany impem, który gdy zobaczył jak Gramack pada pod ciosami drużyny, stał się niewidzialny i próbował czmychnąć. Bohaterowie odgrodzili mu drogę ucieczki i był zmuszony negocjować. Drużyna zawarła z nim umowę, że jeśli im pomoże, pozwolą mu uciec z powrotem do piekła jak to miał zamiar uczynić. Imp przystał na te warunki i opowiedział co wie o dokonaniach Gramacka. Wyznał najpierw, gdzie schowany jest skarb Gramacka a potem zdradził bohaterom los jeńców uprowadzonych z Mastwick. Według słów impa, Gramack porywał ludzi i sprzedawał ich człowiekowi o imieniu Tal Lorvas, z którym to miał stałe miejsce spotkań gdzieś na wybrzeżu Morza Spadających Gwiazd. Zgodnie z obietnicą pozwolili impowi odejść, sami zaś w opuszczonym już lochu rozbili obóz. Gramacka udało się nie zabić w trakcie walki, więc gdy odzyskał przytomność został przesłuchany. Bohaterowie obiecali, że jeśli powie im wszystko nie wydadzą go Slygo, u którego pewnie czekałby go los gorszy niż śmierć, dadzą mu także szansę – obiecali, że za szczere odpowiedzi wyrzucą go ze statku na środku morza na beczce po rumie i z jednym sztyletem. Gramack potwierdził słowa impa i dodał kilka szczegółów od siebie.


Po opuszczeniu leża Gramacka bohaterowie zrobili szybki rajd na miejsce gdzie Gramack chował swoje skarby. Na miejscu zastali ostatnich jaszczuroludzkich mieszkańców Wyspy Krwawej Kotwicy odprawiających krwawe rytuały ku czci jakiejś demonicznej istoty. Bohaterowie nie mieli dla nich żywej ofiary więc wybili ich do nogi i zabrali skarb, następnie wrócili na statek poinformować kapitan Ralfine o losie ludzi uprowadzonych z Mastwick.