piątek, 26 października 2012

Warhammer Fantasy Roleplay #5

W najbliższych dniach będę wrzucał raporty z kilku sesji WFRP rozegranych w tym roku. Większość leży na dysku rozgrzebana od kilku miechów i nadeszła najwyższa pora by je uporządkować. Część postaci pochodzi z przygód, które prowadziłem ładny kawałek czasu temu. Po zmianie na stanowisku MG skład drużyny trochę się zmienił, zamiast szulera Konna pojawi się moja postać – Wilhelm. Doszedł także nowy gracz, który wylosował sobie postać elfa zabijaki. Wszystkie postacie na tym etapie mają po 500 punktów doświadczenia.

Dieter von Schlagdorf – człowiek banita
Ursula Litzman – człowiek najemnik
Finuvar – elf zabijaka
Wilhelm Scholz – człowiek żołnierz

"Noc Krwi" z kampanii „Potępieniec”


Bohaterowie podczas pieszej wędrówki przez Reikwald zostali zaskoczeni przez przerażającą burzę z piorunami. Wspólnym wysiłkiem zbudowali prowizoryczny szałas tylko trochę chroniący przed pogodą. W nocy otaczały ich dziwne dźwięki przebijające się przez hałas wywołany przez burzę. W pewnym momencie dało się słyszeć jak przez las w ich kierunku zbliża się coś dużego. Spodziewając się jakiegoś ataku bohaterowie wyszli z szałasu z bronią w rękach i nabitymi pistoletami, które posiadali Dieter i Ursula. Koło szałasu przemknął wielki jeleń uciekający przed czymś, w jego kierunku poleciała z lasu ciężka włócznia o kamiennym grocie. Po chwili oczom bohaterów ukazała się grupa łowców wyjętych z najgorszego koszmaru. Stanowiło ją sześciu mutantów, z których dwóch wyglądało już bardziej na bestie niż na ludzi. Mutanci stwierdzili, że nie ma sensu gonić jelenia skoro można upolować kilku ludzi i rzucili się do ataku. Jeden z nich zginął natychmiast od strzału z pistoletu, nie skłoniło to jednak reszty do zaniechania ataku. Walka była zacięta i krwawa, Ursula została ranna i tylko dzięki nadzwyczajnej szybkości Finuvara zawdzięczała przeżycie starcia z największym zwierzoludem. Gdy potwór padł morale dwóch pozostałych przy życiu mutantów zostało złamane i rzucili się do ucieczki.

W obawie przed możliwością pojawienia się większej ilości mutantów bohaterowie mimo burzy podjęli decyzję o wznowieniu wędrówki. Po opatrzeniu ran ruszyli traktem ślizgając się czasami na błocie i moknąc na wskroś. Po godzinie marszu zauważyli zabudowania na poboczu traktu, wyglądające na karczmę lub posterunek straży. Okazało się, że jest to karczma o nazwie „Człowiek w Kapturze”. Wrota na podwórze były zamknięte i nie było widać śladu żywej duszy. Bohaterowie przeskoczyli przez ogrodzenie i skierowali się do drzwi. Wewnątrz dało się słyszeć odgłosy rozmowy, ale ucichły gdy Wilhelm zapukał. Po chwili drzwi otworzyłkarczmarz, którego bohaterowie z początku wzięli za potwornie otyłego halflinga, a który po przyjrzeniu okazał się strasznie grubym i niskim człowiekiem w poplamionym fartuchu karczmarza. Wyglądał na lekko przestraszonego, ale wpuścił drużynę do środka tłumacząc, że myślał iż przybyli jacyś bandyci. W izbie karczmy siedziały tylko dwie osoby – strażnik dróg grzejący się przy palenisku oraz sługa zmywający podłogę. Na pytanie o pokoje karczmarz stanowczo odmówił twierdząc, że wszystkie są zajęte przez bogatych jeźdźców, którzy przybyli wcześniej. Bohaterowie mimo wszystko zażądali posiłku i piwa i zajęli miejsca przy jednym ze stołów. Zadeklarowali także, że jeśli nie ma wolnych pokoi to zdrzemną się do rana na ławach i wyruszą skoro świt, karczmarza przekonali wręczając mu kilka złotych koron. Mimo wszystko niechęć karczmarza do gości wzmogła ich podejrzliwość. Finuvar tłumacząc się nagłą potrzebą wyszedł z karczmy i przemknął w kierunku stajni by sprawdzić, czy faktycznie są tam jakieś konie. Gdy elf wyszedł do bohaterów podszedł milczący do tej pory strażnik i zaczął bezceremonialnie wypytywać kim są, sugerując, że może to oni są bandytami napadającymi na trakcie na podróżnych.

W międzyczasie Finuvar dostał się do stajni i poza dwoma przerażonymi końmi nic nie znalazł. Miał już wracać do karczmy gdy z góry coś kapnęło mu na głowę. Była to kropla krwi, która przesączyła się deski schowka na siano. Elf ostrożnie wspiął się na górę dobywając po cichu broni. Na górze znalazł rozprute ciało chłopca stajennego z wieloma śladami ugryzień na ciele. Klapa w dachu łopotała na wietrze, gdy elf ostrożnie wychylił się by zobaczyć dach został zaatakowany przez jakieś stworzenie. Gdy stanął wreszcie na dachu zorientował się, że jego przeciwnik to przerażający mutant, który od pasa w dół miał korpus pająka. Finuvar zaatakował nie chcąc dać stworowi szansy na atak. Krzyknął także głośno w kierunku karczmy.

Bohaterowie w karczmie usłyszeli ostrzegawczy krzyk elfa i mimo zapewnień strażnika, że to pewnie nic takiego wybiegli na zewnątrz dobywając broni. W ciemności dostrzegli dwie sylwetki walczące na dachu stajni. Elf do tej pory parujący ciosy zeskoczył z dachu na wóz stojący obok stajni a następnie na ziemię. W tym momencie Dieter został zaatakowany od tyłu przez strażnika, z którym przed chwilą rozmawiali. Nie wiadomo skąd pojawił się także kolejny mutant o twarzy przypominającej czaszkę bez skóry, jego widok dosłownie sparaliżował Ursulę strachem na krótka chwilę. Bohaterowie zaczęli się szaleńczo bronić przed atakami a napastników przybywało. Z karczmy wylegli także karczmarz i jego pomocnik i przyłączyli się do mutantów. Wilhelm szczęśliwym ciosem zabił strażnika odrąbując mu głowę. Reszta mutantów w tym pająkopodobny zostali zarżnięci chwilę później, ale zarówno Ursula jak i Finuvar stracili przytomność.

Po przeszukaniu ciał napastników i opatrzeniu ran bohaterowie zaczęli przeszukiwać karczmę. Na piętrze natknęli się na ślady mordów na gościach, ale nie znaleźli ciał. Dopiero po zejściu do piwnicy znaleźli ciała oraz kilka osób spojonych jakimś narkotykiem. W obszernej komnacie znaleźli także prowizoryczną świątynię Chaosu, w której znajdował się posążek jakiegoś demona podobnego do sępa. Przyglądanie się posążkowi zaowocowało czterema punktami obłędu dla Dietera. Gdy Finuvar zrzucił posażek na ziemię by go potłuc w oparach różowego dymu pojawił się niekształtny demon i zaatakował drużynę, jednym atakiem niemal rozpruł elfa na pół(Punk Przeznaczenia stracony) i walczył z resztą. Po zabiciu go jego ciało podzieliło się na dwa kolejne, mniejsze już demony, które także zostały już bez strat własnych ubite.

Nad ranem gdy podtruci jeńcy z piwnicy odzyskali rozum wyjaśnili, że są właścicielami karczmy i zostali zaatakowani przez mutantów, z których jeden podszywał się pod strażnika dróg. Rano do karczmy przybył patrol straży, poszukujący zaginionego strażnika. Strażnicy wypytali bohaterów o przebieg zajścia i uzyskując potwierdzenie ich wersji od karczmarza puścili ich wolno.

Wszyscy bohaterowie otrzymali na koniec po 160 puntków doświadczenia.

środa, 17 października 2012

Karnawał Blogowy RPG #36 - konflikt charakterów

Głównym polem konfliktu na moich sesjach jest mój styl prowadzenia i sprzeczne z nim preferencje graczy. Jako MG trzymam się pewnych ideałów i wzorców. Na przykład nie prowadzę nigdy kampanii dla złych postaci. Przygody pisane przeze mnie zawsze wymagają sporej dozy altruizmu i wewnętrznego dobra. Niestety co rusz napotykam graczy, którzy lubują się w tworzeniu postaci złych i skrzywionych psychicznie. Mówiąc „skrzywionych” mam na myśli tworzenie postaci wyrachowanych drani, gwałcicieli lub morderców. Na szczęście mam także kilku normalnych graczy ze stałej drużyny, którzy podczas sesji nie wyciągają swoich skrytych pragnień i tworzą postacie dostosowane do mojego trybu prowadzenia.

Ogólnie nie miałbym nic przeciwko ludziom lubiącym wcielać się w antybohaterów, pod warunkiem, że nie graliby u mnie. Jednak co jakiś czas gdy tworzy się nowa drużyna zaczyna się ta sama zabawa polegająca na walczeniu o możliwość kreacji jakiegoś czarnego charakteru. Zazwyczaj wygląda to tak, że po tym jak napiszę z 20 razy, że w kampanii mogą brać udział tylko dobre postacie zostaje zawalony oskarżeniami o to, że „ograniczam twórczość” albo „jestem tyranem”. Na początku walczyłem z tym tocząc dyskusje światopoglądowe i próbując zrozumieć co ciągnie w miarę normalnych ludzi do zła. Po latach stwierdzam jednak, że jedyną receptą na coś takiego jest powiedzenie graczom jasno „kampania jest dla dobrych postaci, jeśli ktoś nie chce dobrej postaci to nie musi u mnie grać”.

Stanowcze to i smutne, ale pozwala mi unikać sytuacji jak w jednej kampanii przed laty, gdy jeden z graczy w dobrej drużynie zrobił sobie nieumarłego czarnoksiężnika. Po kilku chwilach gry wątek fabularny został porzucony bo obie strony drużyny zaczęły kombinować jak pozbyć się przeciwnika. Ostatecznie kampania zdechła po dwóch sesjach gdy udało się wreszcie powstrzymać „mrocznego” towarzysza z drużyny przed czynieniem niezbyt wyszukanego zła.

Innym z życia wziętym przykładem może być jedna z przygód, którą prowadziłem dobre 10 lat temu. Jeden z graczy stworzył sobie chaotycznego złego czarodzieja, nie byłoby to może problemem gdyby nie fakt, że pozostałe postacie to byli kapłan Helma i paladyn Helma. Przygoda, w której chodziło o uratowanie miasta przed trucicielem skończyła się wytruciem miasta i zabiciem Helmitów przez czarodzieja, gdy wydało się, że z własnej woli pomagał cały czas wrogom. Konsekwencjami tej przygody było nie tylko niemiłe uczucie porażki dla graczy odgrywających Helmitów, ale także stałe wykluczenie gracza od czarodzieja z naszych sesji.

Ten typ konfliktu jest szczególnie trudny do rozwiązania gdy konfliktowym graczem jest nasz przyjaciel lub bliski znajomy. O ile obcemu, który wykłada sesję zachowaniem mogę bez problemu powiedzieć „spadaj na drzewo”, tak z kimś bliskim jest to dość trudne i wymaga dłuższych negocjacji. Ostatecznie ukształtowałem sobie zasadę, że pozwalam na „mroczne” postacie tak długo, jak nie rozkładają swoją „mrocznością” sesji. Jeśli ktoś chce grać Czerwonym Czarnoksiężnikiem w Zapomnianych Krainach to proszę bardzo, ale jeśli to granie będzie ograniczało się do zabijania NPCów i tłumaczenia „ja tylko gram mój charakter” wtedy postać spotyka coś bardzo nieprzyjemnego a gracz zostaje wykluczony z gry. Czasami cierpi na tym cała grupa, ale nie od dziś wiadomo, że nie ma wojen(konfliktów?) bez ofiar.

wtorek, 16 października 2012

Rzut okiem na zawartość Red Box

Zbieranie pudełkowych zestawów do D&D jest moją główną pasją i staram się mieć wszystkie ukazujące się na rynku. Dzisiaj przedstawię Red Box czyli zestaw startowy do linii Essentials z czwartej edycji D&D. Jego premiera miała miejsce już jakiś czas temu, ale chyba nie jest za późno na zapoznanie się z tym produktem. Zdjęcia wyszły lekko rozmazane gdyż byłem ograniczony do telefonu, ale nie jest chyba tak źle. W gustownym czerwonym pudełku niemal identycznym jak Red Box z 1983 znajdują się następujące elementy:

Podręczniki

Player's Book
Instrukcja sugeruje by ten przewodnik przeczytać najpierw. W środku znajdujemy zasady tworzenia bohatera przedstawione w formie gry paragrafowej. W kluczowych momentach przygody wybieramy opcje pod paragrafami i po zakończeniu tej dość wciągającej zabawy otrzymujemy bohatera na pierwszym poziomie należącego do jednej z czterech klas: cleric, fighter, rogue i wizard.

W czasie zabawy z paragrafami gry natrafiłem na dość zabawny moment. Gdy nasz wóz zostaje zaatakowany przez gobliny mamy do wyboru różne opcje zachowań typowe dla klas w D&D. Możemy zaatakować mieczem, rzucić czar, skryć się itp. Jest także 5 opcja nieprzypisana do żadnej klasy – ucieczka z walki. Jeśli wybierzemy ucieczkę trafimy do paragrafu o następującej treści:

"Hiding from danger is not the sort of thing that most characters in heroic fantasy do! The Dungeons & Dragons game is about playing a hero. Though hiding from the goblins might seem prudent, it's not the heroic course. Besides, the goblins are going to steal the wagon, so they're bound to find you sooner or later. You might as well face them now! Though the odds seem steep, these are only goblins, after all. Go back to 1. and choose a more heroic course of action."

Jak widać nie tylko ja uważam, że D&D to gra gdzie gra się prawdziwymi bohaterami ;-)

Dungeon Master's Book
Podręcznik Mistrza Gry zawiera skrót najważniejszych reguł, dość ciekawą przygodę oraz statystyki potworów przedstawionych na żetonach. Na końcu przygody są zasady jak awansować postacie na drugi poziom doświadczenia i informacja, że opis bardziej zaawansowanych postaci znajdziemy w podręczniku Heroes of the Fallen Lands.

Karty mocy

Są czytelne i wykonane są z mocnego papieru. Jest ich dosyć by bohaterowie 4 podstawowych klas na poziomach 1-2 mieli z czego wybierać. Ich jedyną wadą jest to, że mimo sporej wytrzymałości łatwo je uszkodzić wyjmując z ramek.


Mapy
Zestaw zawiera 3 mapy, które są wykorzystywane w pełni podczas prowadzenia przygody z tego zestawu. Dwie z nich są już niektórym kolekcjonerom znane gdyż pojawiały się w starszych przygodach. Największa, zupełnie nowa przedstawia loch, po którym będą się poruszali bohaterowie. Mapy są pięknie narysowane i z pewnością przydadzą się nawet jeśli ktoś nie ma zamiaru prowadzić przygody z pudełka.

Żetony
Zdecydowanie najlepszy element z tego zestawu. Żetony wrogów są dwustronne z różnymi potworami po obu stronach. Żetony bohaterów są dwustronne, z czerwoną obwódką po jednej stronie by łatwiej było zaznaczać, że bohater jest blooded. Wrogów jest sporo i pokrywają poziomy od 1 do 5.

Kostki
Klasyczne czarne kości, tyle można o nich powiedzieć. Ciekawostką może być tutaj ich ilość, jest ich 6 a nie 7 jak w normalnych zestawach. Winą tego jest fakt, że w 4e nie używa się kostek procentowych, przez co w zestawie jest tylko jedna k10 z numerkami 1-0.

Karty postaci
Na koniec dostajemy 4 karty postaci identyczne jak te oficjalne do serii Essentials. Karty są czytelne i wydrukowane na mocnym papierze. Prywatnie uważam, że to najlepsze karty do D&D 4e jakie stworzyło WotC, można je za darmo pobrać z ich strony.

Podsumowanie
Według mnie opisanie w tym zestawie tylko dwóch poziomów czyni go słabym na tle innych produktów, ale z drugiej strony jest to doskonały przybornik do zaczęcia zabawy z D&D. Po uzupełnieniu o Heroes of the Fallen Lands, DM Toolkit i jakiś konkretny podręcznik z potworami(np. Monster Vault) staje się naprawdę dobrym przybornikiem.

piątek, 12 października 2012

D&D Dungeon Masters

Ponownie polecanka filmowa. Na YT dostępny jest trzyczęściowy dokument o D&D. Podejrzewam, że już się przewijał gdzieś, ale pewnie są tacy co nie widzieli jeszcze. Z filmu zaczerpnąłem kilka ciekawych pomysłów a kilka czeka jeszcze na wprowadzenie. Przy okazji warto zwrócić uwagę na pozytywne emocje płynące z wypowiedzi bohaterów.


czwartek, 11 października 2012

Figurki i żetony na sesji

Jeśli ktoś gra w D&D bądź Savage Worlds to wie, jak ważne jest odwzorowanie pola bitwy dla graczy. W obu tych grach aspekt taktyczny rozgrywki jest tak rozwinięty, że nieużywanie figurek czy innych znaczników zubaża grę. Nie twierdzę oczywiście, że nie da się grać bez tych rzeczy, to wszak gry wyobraźni i niektórym może wystarczyć narysowanie mapki na kartce w kratkę. W rysowaniu nie jestem zbyt dobry więc nie będę o tym pisał. Zainteresowanych kursem rysowania map mogę jedynie odesłać pod ten link gdzie Chris Perkins(twórca D&D 4E) pokazuje pewne sztuczki. Skupię się na tym strategicznym podejściu, w którym używa się figurek. Te kilka rad może być dla niektórych oczywiste, ale może komuś się przydadzą.

O procesie robienia figurek i żetonów już pisałem. Na blogu pod etykietą „żetony” i „figurki” można znaleźć sporo gotowych do druku zabawek mojego autorstwa. Czasami jednak przychodzi taki czas, że nie chce się robić własnych żetonów i trzeba rozejrzeć się za czymś gotowym. U mnie na stole często gości całkowity miszmasz żetonowo-figurkowy, mieszam różne dostępne mi znaczniki by jak najlepiej oddać to co dzieje się na podczas walki. Opowiem zatem trochę o różnych źródłach modeli na moim stole.

Prepainty do gier RPG i skirmishowych

Pod tym hasłem kryją się pomalowane miniaturki do D&D produkcji WotC. Oczywiście D&D Miniatures to nie jedyne źródło takich figurek. Na zdjęciu powyżej obok bohaterów z zestawów Player’s Handbook Heroes widać większego od reszty draenejskiego wojownika z gry World of Warcraft, który w przyszłości posłuży mi za reprezentanta jednego ze złych w mojej kampanii. Zaletą tych figurek jest ich znaczna odporność. Można je spokojnie wrzucić do plecaka luzem i nic się nie połamie ani nie pozdziera. Także cena jest niewątpliwym plusem, polując na allegro lub wśród ofert na portalach okołofantastycznych bazowe modele można kupić za grosze. Figurki tego typu mają także wady, największą jest to, że pochodzą z boosterów z losową zawartością. Nie opłaca się kupować pudełek 6 figurek po 60 zł każde, gdy może się okazać, że żaden z modeli nie będzie dla nas przydatny. Pierwszą wadę jak już pisałem można wyeliminować polując na rozpakowane modele, z drugą – malowaniem, jest znacznie gorzej. Nie ma co ukrywać, że figurki te nie są zbyt pięknie malowane. Produkowane są w Chinach i malowane taśmowo co oznacza, że jak komuś się maźnie czarna krecha na pół twarzy zamiast brwi to taki model trafi do pudełka. Z drugiej strony, wiele osób w tym ja nie kładzie zbyt wielkiego nacisku na jakość malowania. Do gry w RPG w zupełności wystarczają mi modele pomalowane w ten sposób. Sam nie jestem super malarzem i choć mam przebłyski to figurki malowane do D&D mojego autorstwa prezentują mniej więcej ten sam poziom co prepainty.

Figurki do gier bitewnych

Ten temat jest niezwykle szeroki. Producentów metalowych i żywicznych figurek jest na rynku mnóstwo. Wystarczy wspomnieć o firmach jak Games Workshop, Mantic Games czy Reaper. Metalowe figurki nie są tanie, bo zazwyczaj ich cena waha się miedzy 15 a 40 złotych za model(lub więcej za np. duże potwory), ale jeśli ktoś ma dosyć środków to zbierze modele pasujące mu we wszystkich aspektach. Oczywiście najtaniej wychodzi kupowanie figurek z drugiej ręki, na forum WFB w dziale  Targowisko można trafić na prawdziwe okazje. Ja posiadam sporo(a będzie tego… z 300 sztuk?) figurek kupowanych na przestrzeni lat, są wśród nich modele do Chronopii, Chainmaila, Warhammera, Celtosa i co tylko udało mi się okazyjnie kupić. Maluję je na poziomie zwanym potocznie „3 kolory” czyli mają być pomalowane i nie świecić gołym metalem. Powyżej na zdjęciu kilku łuczników Pierworodnych do Chronopii, troll do D&D i aasimarska kapłanka do Chainmaila. Największym problemem z metalowymi figurkami jest ich transport. Jeśli nie zabezpieczymy ich na czas transportu gąbką lub watą, to po kilku wstrząsach przez odrapaną farbę będą wyglądać jak wycieczka z przytułku dla trędowatych. Ja figurki zabezpieczam przed tym grubą warstwą lakieru ochronnego, co prawda błyszczą się niemiłosiernie, ale obicia im niestraszne. Wadą może być także waga takich modeli, te starsze wykonane z jakiegoś stopu ołowiu w większej grupie ważą tyle co konkretne hantle.

Gotowe żetony

Jeśli ktoś nie potrafi nawet obsługiwać MS Paint albo jest zbyt leniwy może zakupić żetony specjalnie przygotowane do gier RPG. Osobiście znam dwa takie produkty. Pierwszy to wydany przez WotC bestiariusz do D&D o nazwie Monster Vault. Poza książeczką z potworami to spore pudło zawiera zestaw przepięknych dwustronnych żetonów stworzonych z myślą o potyczkach na dużą skalę. W pudełku mamy po kilka sztuk bazowych stworów jak orkowie, elfy czy ogry oraz duże żetony z wizerunkami dużych wrogów jak tytani czy smoki. Zdjęcie powyżej przedstawia te żetony w użyciu podczas sesji. Drugi produkt to żetony produkowane przez firmę Fiery Dragon. Są bardzo podobne do tych od WotC i jednakowo przydatne. Różnią się oczywiście ilustracjami, ale nie jest źle, gdyż za oprawę graficzną odpowiadał chyba wyłącznie Claudio Pozas – całkiem niezły ilustrator. Cenowo oba produkty wychodzą bardzo dobrze, za odpowiednik kosztu kilku metalowych modeli otrzymujemy pełen zestaw żetonów, który posłuży z pewnością podczas bardzo wielu sesji.

Gotowe kartonowe figurki

To jest w zasadzie nowość na rynku, kiedyś co prawda kartonowe „standy” dołączane były do wielu wydań pudełkowych gier RPG(WFRP 3E dla przykładu), ale Paizo – wydawca Pathfindera wprowadził na rynek produkt o bardzo wysokiej jakości, niespotykanej dotąd wśród sobie podobnych. Kartonowe figurki od Paizo dostępne są obecnie w pudełkowych zestawach takich jak Beginner Box czy Bestiary Box. Jakością i użytecznością porównywalne są z kartonowymi żetonami od WotC, ale umożliwiają wprowadzenie trzeciego wymiaru do gry. Cenowo stoją na poziomie podobnym do żetonów. Jest jednak pewna wada, która nie pozwala mi mówić o nich w samych superlatywach. Z racji tego, że zajmują więcej miejsca niż żetony z pudełkach, jest ich mniej. W pudle z Monster Vaultem stwory takie jak gobliny czy orkowie występują w ilościach 8-12, w przypadku kartonowych wizerunków jesteśmy ograniczeni do maksymalnie 4 stworów danego typu. Zdjęcie powyżej ponownie pochodzi z jednej moich sesji.

To by było na tyle przeglądu. Zachęcam wszystkich do zbierania i chomikowania różnych figurek i żetonów, zgromadzone w odpowiedniej ilości będą z pewnością nieocenioną pomocą na sesji.

piątek, 5 października 2012

Poważna polecanka niezbyt poważnych filmów

Tym razem nietypowo, przegląd filmów animowanych, które oglądane przeze mnie w dzieciństwie ukształtowały mój gust książkowy. Poniżej intra najbardziej epickich bajek mojej młodości. Polecam tym, którzy nie znają. Wszystkie seriale można obejrzeć dzisiaj za darmo w Internecie, konkretnych stron nie podam by nie uprawiać piractwa ale polecam google ;-)

Pirates of Dark Water - mroczne fantasy z genialną fabułą.


Gargoyles - kolejne fantasy w mrocznym klimacie, nadspodziewanie brutalne jak na animację.


Thundarr the Barbarian - tym razem swords&sorcery w stylu Jacka Vance'a.


Batman TAS - kto nie zna nie jest fanem Batmana ;-)


Godzilla - klasyczna adaptacja japońskich filmów, niezłe motywy do RPGów.


Godzilla - tym razem adaptacja amerykańskiej wersji, świetna animacja i źródło inspiracji.


The Real Adventures of Jonny Quest - Indiana Jones w wersji młodzieżowej, dobre motywy do Savage Worlds.


Conan the Adventurer - już sama muzyka z intra gniecie, fabuła też jest niezła choć Conan jest tu trochę zbyt głupi ;-)