sobota, 14 kwietnia 2012

Barrow of the Forgotten King #2

Rozegraliśmy kolejną sesję, idzie nam to ślamazarnie bo nasi bohaterowie to póki co wymoczki na 2 poziomie doświadczenia i jako ludzie pracujący mamy niewiele czasu przez co sesje trwają z reguły 4,5 godziny. Ten czas i tak jest w dużej mierze przegadywany na rozmowy o RPG, filmach itp. Nie jest to nawet złe bo dzięki temu sesji będzie więcej i będziemy mogli pełniej rozegrać tą kampanię. Bohaterowie się nie zmienili, może na kolejnej sesji w niedzielę drużyna zyska nowego członka.

Lidia: gnomia bardka, Neutralna Dobra
S 12 ZR 14 BD 14 INT 10 RZT 10 CHA 14
Kathleen: ludzka paladynka Pelora, Praworządna Dobra
S 16, ZR 10, BD 10, INT 10, RZT 12, CHA 14
Savril: elfi tropiciel, Chaotyczny Dobry
S 14, ZR 16, BD 10, INT 12, WIS 12, CHA 10
Belgar: krasnoludzki barbarzyńca, Chaotyczny Dobry
S 16, ZR 14, BD 14, INT 10, WIS 1O, CHA 8

Poszukiwacze przygód ruszyli w głąb grobowca. Jasne stało się dla nich, że zło, które dopadło zaginioną rodzinę kryło się gdzieś w jego głębi. W następnej, pustej krypcie znaleźli dwie pary drzwi, jedne otwarte niedawno jak ustalił Savril, drugie zaś zamknięte na głucho. Inskrypcje na zamkniętych drzwiach mówiły, że spoczywają za nimi szczątki Verduuna i Goli Mikolos, których Lidia znała z opowieści jako słynnych czarodziejów. Drużyna zastanawiała się czy jest sens otwierać ten grobowiec, w końcu jednak przeważył strach przed zostawianiem za sobą niezbadanego terenu skąd mogą nadejść wrogowie by zaatakować od tyłu.

Gdy Belgar i Kathleen wspólnym wysiłkiem otworzyli drzwi do krypty, wewnątrz dało się słyszeć jakieś poruszenie. Bohaterowie pewni kolejnego ataku nieumarłych nieźle się zdziwili gdy zaatakowały ich 4 małe konstrukty o napędzie zegarowym. Nie byli to zbyt wymagający wrogowie więc po chwili wszystkie leżały rozłupane na ziemi. W krypcie faktycznie spoczywały zwłoki dwojga czarodziejów sprzed lat, bohaterowie upewniwszy się, że są naprawdę martwi pozostawili ich w spokoju. Kathleen pobłogosławiła kryptę po czym ta została ponownie zamknięta.

W następna komnata, do której bohaterowie zeszli okazała pozornie ślepym zaułkiem. Na centralnej ścianie znajdował się namalowany z wielkim kunsztem obraz przedstawiający strasznego beholdera. Pod wizerunkiem stwora znajdowały się tajemnicze wersy układające się w zagadkę. Tropiciel stwierdził, że ktoś niedawno tutaj był ale nie sposób stwierdzić czy po prostu zniknął, czy też przeszedł gdzieś sobie tylko znanym tajnym przejściem. Nie pozostało nic innego jak samemu rozwiązać zagadkę mając nadzieję, że przyniesie ona jakieś wskazówki. Było to zadanie zdecydowanie zbyt trudne dla Belgara(który zresztą i tak nie umiał czytać) więc ciężar ten spadł na pozostałych poszukiwaczy przygód. Po dobrej godzinie zgadywania i kłótni udało się wreszcie rozwiązać zagadki i odnaleźć płytę podłogową, pod którą kryło się tajemne przejście do głębszych katakumb – prawdopodobnie nieznanych mieszkańcom Kingsholm.

Ktoś chyba spodziewał się, że bohaterowie zejdą głębiej, bo na starożytnej klatce schodowej po raz kolejny stanęli oko w oko z nieumarłymi. Tym razem drogę zagrodziły im dwa szkieletowate wilki oraz przerażające zombie stworzone z niedawno zabitego ogra. Walka ze względu na nieumarłego giganta była ciężka, ale bohaterom udało się ustawić w zwężeniu schodów przez co 3,5 metrowy stwór miał ograniczone pole manewru i po morderczej serii ataków udało się wysłać go ponownie w objęcia Wee Jas czy jakiegoś ogrowego bóstwa.

Po pokonaniu schodów poszukiwacze przygód znaleźli się w przedsionku większego kompleksu podziemnego od którego dzieliły ich solidne drzwi. Bohaterowie nie zważając na niebezpieczeństwo postanowili odpocząć w tym miejscu gdyż ostatnia walka mocno nadwyrężyła ich siły. Gdy troje na odpoczywało Savril po 3 godzinnej medytacji trzymał wartę, tak udało się odpocząć do niemal pełnej regeneracji sił.

Za drzwiami, które sforsowali głównie przy pomocy topora Belgara dostrzegli most sznurowy prowadzący przez pieczarę. Tylko bystry wzrok Savrila ocalił ich przed wpadnięciem w zasadzkę jaką był galaretowaty, niemal niewidzialny stwór czyhający na moście. Dzięki ostrzeżeniu elfa galareta została zniszczona bez narażania się na kontakt fizyczny z nią. Dalej w lochu bohaterowie odnaleźli komnatę z dwoma wyjściami, jedno prowadziło do niewielkiego pomieszczenia z pionowym szybem prowadzącym w górę, na powierzchnie, drugie było zamknięte i dało się za nim słyszeć odgłosy poruszających się istot.

Ponieważ Belgar i Savril potrafili się doskonale wspinać szybko wyszli na szybem na powierzchnię by się rozejrzeć. Gdy oni pieli się w górę Lidia i Kathleen zostały zaatakowane przez dławiciela, który pewnie tylko czekał w ciemnościach aż bohaterowie się rozdzielą. Paladynka szybko i cicho uśmierciła stwora nie wywołując przy tym istot czających się za drzwiami obok. Na górze elf i krasnolud wyszli na leśną polankę, na której znajdował się pomnik jakiegoś władcy stojący tu zapewne od stuleci. Wokół pomnika widać było ślady obozowiska rozbitego tu niedawno przez humanoidalne istoty. Gdy bardka i paladynka zaczęły wchodzić na górę by również przyjrzeć się posągowi dwójka bohaterów na powierzchni została zaatakowana przez dziwacznego ogara, którego ciało pokryte było magicznymi znakami. Stwór niemal rozerwał tropiciela na kawałki ale został wreszcie zatłuczony przez barbarzyńcę. Kathleen i Lidia połączyły wysiłki i wkrótce Savril ponownie stał na nogach uleczony ich magią.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz