sobota, 23 października 2010

Raport z kampanii D&D 4e - Przez Kopalnie Shanataru, część 2

Na początku wyszło zabawne nieporozumienie. Byłem przed sesją poinformowany, że gracz grający paladyna Eliasa się nie pojawi, miał natomiast dojść nowy gracz, dla którego zrobiłem postać kapłana na 5 poziomie. Ten gracz się nie pojawił i drużyna została bez jednej osoby. Podjęliśmy szybką decyzję, że jeden z graczy będzie NPCował Eliasa ale z braku jego karty użyliśmy zasad dla tego kapłana, którego zrobiłem. Ten leczy i ten leczy więc nie było wielkiej różnicy – może poza tym, że Kapłan Elias bije się znacznie gorzej od Paladyna Eliasa. Decyzja o zamianie klas nie wpłynęła na fabułę(której było mało) ale uratowała ciągłość fabularną z wydarzeniami z poprzedniej sesji.

Bohaterska Drużyna:

Aravilar – eladrin swordmage (wariant – shielding swordmage) lvl 6
Elias – human cleric-paladin of Bahamut? (wariant – devoted cleric) lvl 5
Borgut – half-orc ranger (wariant – twin blade ranger) lvl 5
Malice – drowka ranger (wariant – twin blade ranger) lvl 5
Kris – elf rogue (wariant - trickster rogue) lvl 5
Remus – aasimar(deva) avenger (wariant – commanding avenger) lvl 5

Koszary Duergarów
Tak jak mówiłem na końcu poprzedniego raportu teleport przeniósł drużynę do jakiegoś zamkniętego pomieszczenia, które okazało się być jednym z pokoi w koszarach duergarów. Szare krasnoludy mogły nawet nie zdawać sobie sprawy z tego, że pomieszczenie jest istocie wejściem do kręgu teleportacyjnego łączącego to miejsce z kopaniami gdyż drowy zajmujące te kwatery nim zostały wyparte przemeblowały okolicę na własną modłę.

Testy nasłuchiwania przez drzwi mówią drużynie, że za drzwiami przebywa kilka istot, zapewne kilku duergów i ogr. Drużyna otwiera kopniakiem drzwi i zaczyna się walka. Tym razem było dość ciężko. Sześciu duergarskich żołnierzy i ogr stanowią wyzwanie dla drużyny w większości na 5 poziomie. Po walce wszyscy są ranni i w dużej mierze wypstrykani z mocy przez co postanawiają wycofać się do kopalni aktywując teleport i tam wypocząć.

W tym miejscu jako ciekawostkę mechaniczną mogę powiedzieć, że za ekranem wykonywałem testy Perception dla strażników za drzwiami sprawdzając czy usłyszą walkę i przyjdą pobratymcom z odsieczą bądź ogłoszą alarm. Moje wyniki to rzutów to przywołując z pamięci: 4x1, 2x2 i 3. Wniosek – na warcie stali jacyś inwalidzi.

Koszary Duergarów po raz drugi
Drużyna wraca na miejsce poprzedniej potyczki, które okazuje się posprzątane w międzyczasie. Włamują się do dalszych komnat, podejrzanie opuszczonych. Gdy z zza jednych drzwi dobiega jakiś śpiew, rozpoznany przez Malice jako pieśń ku czci Laduguera postanawiają w paść z zaskoczenia i zaatakować. Borgut potężnym kopniakiem wybija drzwi i wszyscy wbiegają do olbrzymiej komnaty gdzie dwóch duergarskich kapłanów odprawia swoje modły. Początkowy entuzjazm drużyny znika szybko gdy okazuje się, że duergowie tylko na to czekali i z bocznych korytarzy wyłaniają się 4 poteżne ogry. Ta walka solidnie dała herosom w kość, moce Daily skończyły się dość szybko i były chwile gdy przewaga była po stronie wrogów. Aravilar został nawet powalony i gdyby nie krytyczny sukces na Death Saving Throw mogłoby być nieprzyjemnie.

Walka została wygrana głównie dzięki obecności 4 strikerów: Malice, Borguta, Remusa i Krisa(dziś wyjątkowo pechowego), którzy konsekwentnie skubali twardych wrogów z HP. Wsparcie Aravilara i Eliasa – dwóch defenderów użyte w krytycznych momentach ratowało drużynę przed konsekwencjami potężnych ciosów ogrów i mocami duerskich teurgów. Przy takiej ilości strikerów jest ciągłe zapotrzebowanie na leczenie i odbijanie ciosów.

Ostatecznym bohaterem walki okazał się jednak Borgut, który użył wreszcie tych tajemniczych kawałków drewna, które zabrał ze sobą z miasteczka – wiedząc, że ostatni kapłan jest na skraju śmierci rzucił w niego drewienkiem posyłając go na drugi świat ;-).

Po walce drużyna mocno poharatana demoluje jeszcze duergarską świątynię i podpala komnatę wypełnioną jajami olbrzymich pająków. Następnie barykadują się w niewielkiej komnacie i odpoczywają by ruszyć na starcie z postawionymi na nogi strażnikami duergarów.

Most
Ostatnia bitwa ma miejsce na moście. Niedobitki duergarów, ogrów i ich dowódca oczekują już na bohaterów. Drużyna bardzo sprytnie rozdzieliła wrogów na dwie połówki tak, że walczyli na raz z mniejszymi grupkami i koncentrowali ataki na najsilniejszych ograch. Gdy giganty padły wybicie duergarów było kwestią czasu choć nie poszło zbyt łatwo. Ostatecznie wszyscy wrogowie polegli a drużyna choć na skraju wytrzymałości fizycznej wykonała zadanie oczyszczając podziemny kompleks z plugawych szarych krasnoludów.

Zgodnie ze słowami Torgrima, który zlecił im to zadanie zatrzymali dla siebie magiczne przedmioty i złoto znalezione przy duergarach. Niezbyt silna magiczna broń zostanie zapewnie sprzedana a najcenniejszy skarb – Pojemna Torba będzie służyła całej drużynie.

Podsumowanie
Graliśmy 4 godziny z czego 3 to czysta walka. Grało się super, sesja co prawda składała się głównie z 3 encounterów bojowych ale to chyba nikomu nie przeszkadzało. Wszystko szło bardzo sprawnie, znajomość zasad u graczy dzięki ich używaniu znacząco wzrosła. Czwarta edycja po raz kolejny pokazała swoje plusy – nie ma tutaj postaci słabszych i sytuacji gdy np czarodziej jednym czarem wykańcza wszystkich wrogów. Teraz liczy się współpraca, niczym w książkach o Drizztcie iego kompanach.

Do rozgrywania walk używaliśmy map z serii Fantastic Locations: Fane of the Drow i Dwarven Outpost z zestawu do D&D Miniatures.

Wszystkie postacie awansowały o poziom, Aravilar na 7 a reszta na 6.

9 komentarzy:

  1. Wykazałam sie trochę :D

    OdpowiedzUsuń
  2. "Teraz liczy się współpraca, niczym w książkach o Drizztcie iego kompanach."

    Eee... to była szydera z 4e? Bo nie wierzę, że podkreślasz jakość systemu przez porównanie do kiepskich książek ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. To nie była szydera, ja tam bardzo książki Salvatore lubie bo promują dobre wzorce RPGowe. Równie dobrze mogłem powołać się na Tolkiena bo jestem raczej ortodoksycjnym fanem dedeków stroniącym od typowego schematu dla edycji 3.x "3 magów necropolitanów chaotic evil i jeden chaotic neutral warblade". Lubie lochy i Smoki takie jak u R.A Salvatore, Margaret Weis czy Elaine Cunningham. I tyle...

    OdpowiedzUsuń
  4. "Eee... to była szydera z 4e? Bo nie wierzę, że podkreślasz jakość systemu przez porównanie do kiepskich książek ;) " po prostu Krzemień to tępy dedekowiec który nie powołuje się na literaturę ambitną czytaną przez prawdziwych fandomiarzy, bo jej po prostu nie zna;] Tylko by turlał, zero storytellingu, klimatu, czarnych świec,noży ofiarnych zgaszonego światła,wczucia się w klimat i leczenia swoich życiowych kompleksów podczas sesji,wzorce rodem z gygaxa i arnesona.... następnym razem postuluje sesje w klimacie dostojewskiego względnie puszkina

    Aravilar

    OdpowiedzUsuń
  5. :D

    Dodam jeszcze, że moi gracze lubią R.A Salvatore i w zasadzie dlatego grają w takie a nie inne DeDeki, to chyba kwestia dystansu do siebie i hobby...

    OdpowiedzUsuń
  6. @Krzemień: spoko, nikt chyba (przynajmniej nie ja) nie broni Wam lubić RASa. Pozostanę jednak przy zdaniu, że jest marną rekomendacją, niezależnie od tego, że promuje wzorce, które sprawdzają się na sesjach. IMO gry fabularne i książki nie są zbyt mocno ze sobą związane w sensie fabuł (to, co się dzieje w dobrej książce ciężko przełożyć na sesję i niekoniecznie dobra przygoda będzie świetną powieścią).

    @Aravilar: marny flamebait.

    OdpowiedzUsuń
  7. W takim razie podaj przykład ambitnej literatury będącej dobrą rekomendacją do RPG abym mógł ją wyśmiać tak jak Ty masz polewke z RASa. Salvatore przyciąga ludzi do RPG w przeciwieństwie do dzieł pokroju książek Eriksona, nad którymi regularnie spuszcza się większość recenzentów.

    Być może Twoje książki trudno przenieść na sesje, w przypadku Salvatore czy Margaret Weis jest to proste bo często ludzie Ci piszą opierając się na doświadczeniach sesyjnych czego najlepszym przykładem są pierwsze Kroniki Smoczej Lancy.

    OdpowiedzUsuń
  8. @Enc

    Czekam z niecierpliwością na Nemezis,zobaczymy o ile kilometrów kwadratowych jego plot-point przerośnie pretensjonalnego Salvatore'a

    Aravilar

    OdpowiedzUsuń
  9. @Krzemień: Niestety nie mogę podać żadnych - jak pisałem wyżej, porównywanie książek do sesji IMO jest kiepskim pomysłem, na sesjach powstają zupełnie inne historie, niż w dobrych powieściach. Do kiepskich, owszem, ale gdybym był człowiekiem "z zewnątrz" i usłyszał, że na sesjach można opowiedzieć fajne historie - takie, jak w książkach RASa - trzymałbym się od RPG z daleka.

    Siłą gier fabularnych nie są świetne opowieści, bo nie sposób stworzyć na sesji historii porównywalnej np. z Tolkienem, ale coś zupełnie innego - możliwość decydowania o losach bohatera, współtworzenie świata, czy nawet prosty, taktyczny wygrzew. Gdybym miał rekomendować komuś RPG, to raczej przez pryzmat ogromu możliwości, a nie porównując nasze hobby do jakiejś książki.

    @Aravilar: Cieszę się, że czekasz na Nemezis.

    OdpowiedzUsuń