piątek, 30 stycznia 2009

WFRP okiem gracza


Ta notka może być odrobinę nieskładna, są to moje luźne przemyślenia przelane wreszcie na „papier”.

Dla szarego gracza jak ja obserwującego ukazywanie się gier na rynku, WFRP to taki zombiak - w dodatku niezbyt świeży. Pierwsza edycja była pełna błędów, często zabawnych(zwodniczy zoat z Lasu Cieni...) a druga zamiast poprawiać błędy dodała tylko nowe. W pierwszą grało się z braku czegoś lepszego, bo KaCety były dla niektórych zbyt skomplikowane. W drugą gra się z sentymentu do pierwszej. Zauważyłem pewną tendencję wśród tych, którzy wybierają WFRP II jako „swoje” RPG. Są to albo ludzie wychowani na pierwszej edycji albo wciągnięci do RPG przez nich właśnie. Druga grupa odbiorców WFRP II to fani bitewnego Warhammera lub książek spod znaku Black Library. Ci, którzy zaczynają swoją przygodę z grami fabularnymi a wcześniej nie mieli z nimi kontaktu sięgają po inne gry, najczęściej podD&D lub rodzime produkcje typu Monastyr czy też Neuroshima.

Warhammer Fantasy Role Play jest jedną z tych gier, do których nie potrafię się przekonać. Na początku byłem nim zachwycony, komuś kto wychował się na AD&D dokładnie opisany świat Młotka musiał się podobać. Zachwycałem się tym, jak autorzy sprytnie wymieszali fantasy z historią naszego świata. Bez problemu rozpoznawałem czym jest Imperium, Albion, Norska itp. Niestety im lepiej poznawałem ten świat tym bardziej wydawał mi się wtórny. Co z tego, że na przykład w Bretonnii wszystko przesycone jest duchem legend arturiańskich, skoro tak naprawdę gdyby chcieć grać w takim klimacie to lepiej byłoby wziąć się za starożytnego(dla większości graczy) Pendragona. To, co na początku uznałem za zaletę WFRP jest dla mnie jednocześnie jego najpoważniejszą wadą. 

Oto trzy rzeczy ze świata, które doprowadzają mnie do szewskiej pasji gdy o nich czytam i przez nie właśnie nie umiem zaakceptować Młotka jako poważnej gry.

Nazewnictwo

Rozumiem, że twórcy starali się nawiązywać do naszego świata gdzie tylko się dało ale popełnili kilka kretyńskich błędów. Przykładem może być miasto Marienburg. Jeśli w Niemczech ta gra się nie przyjęła to pewnie właśnie przez tą nazwę. Trudno jest mi wyobrazić sobie Niemców, grających w grę fantasy gdzie jedno z dużych miast nazywa się Gród Marii(kimkolwiek ona jest w Starym Świecie). Przykładem denerwującej nazwy bardziej ocierającej się o polskie realia jest miasteczko Opole – tak, tak, coś takiego istnieje na mapie Starego Świata. Z jednej strony nawiązywanie nazwami naszego świata jest jak najbardziej w porządku – do czasu gdy te nawiązania są przemyślane. Wiem, że twórcy WFRP to generalnie Anglicy i dla nich nazwa Nippon zapewne brzmi fantastycznie i nieziemsko ale niestety większość dzieci na wschodzie Europy wie, że to inna nazwa Japonii….

Bezsensowność istnienia

Nie jestem zwolennikiem dedekowych bohaterów z 3/4 edycji, którzy co rusz ratują świat przed zagładą i na epicko-absurdalnych poziomach pokonują wszystkie złe(lub dobre) siły. Niestety nie jestem też zwolennikiem grania w RPG rajfurami, szczurołapami i gońcami. Stary Świat skazany jest na zagładę, nie da się wygrać z Chaosem, ciągle pada deszcz a zielonoskórych jest więcej niż zboża na polach. Jak ma się odnaleźć bohater w takim świecie? Typowa drużyna w WFRP składa się z drwala, szczurołapa, ucznia czarodzieja i nowicjusza. W swej genezie te postacie podobne są do swoich odpowiedników z każdej typowej gry fantasy RPG. Mamy wojownika, złodzieja, maga i kapłana. To co odróżnia ich od typowych bohaterów to to, że choćby nie wiem jak się starali to jedyny możliwy dla nich koniec to umrzeć w walce z przerażającymi przeciwnikami lub spłonąć na stosie ochoczo machając trzecią ręką. WFRP to dark fantasy, w tym świecie nie ma nadziei na lepsze jutro, to nie zachęca specjalnie do jego eksploracji. Dlaczego gracze mieliby podejmować się działań przeciwko Chaosowi skoro dobrze wiedzą, że nic to nie da? Skoro nie możemy nic zrobić to nie róbmy nic.

Pseudoklimat

Typowy fan WFRP niezależnie od preferowanej edycji jest przeświadczony o tym, że jego gra została napisana by dać możliwość grania w mroczne i klimatyczne przygody. Ulubione słowa graczy w WFRP to „klimat” i „intryga”. Jest chyba jakaś teoria związana z tym, że konkretne gry są pisane dla konkretnego stylu gry i tak dla przykładu WoD to narracyjne opowieści, D&D to planszówka o czyszczeniu lochu z potworów a WFRP to miejsce INTRYG(!). Patrząc na profesje dostępne graczom zastanawiam się gdzie do diabła mają odbywać się te intrygi. Nasi dzielni drwale, żołnierze okrętowi i rajfurzy to postacie świetnie nadające się do odkrywania złowrogich kultów mających siedziby w burdelach. Czytając oficjalne przygody do Młotka mam wrażenie, że twórcy gry zapomnieli, że bohaterowie starego świata są werbowani z rynsztoka i co rusz każą im spotykać się rozmaitą szlachtą, odwiedzać dworki i pomagać ludziom z wyższych sfer. Gdy raz na jakiś czas drużyna dostaje zlecenie od bogatego szlachcica wszystko jest OK. Problem zaczyna się gdy MG przeświadczony o „intrygowatości” Starego Świata co rusz rzuca graczy w wir wydarzeń, w którym ich postaci z racji urodzenia nie mają prawa się znaleźć. Ktoś może powiedzieć, że przecież w WFRP gracze mogą wcielić się w inkwizytorów lub szlachciców – im wszak blisko do tajemniczych spraw o których maluczcy nie muszą wiedzieć. Z mojej dość wnikliwej lektury podręczników do WFRP wynika jednak, że zanim postacie dojdą do owych profesji zaawansowanych muszą się ostro namęczyć i narozwijać – a bycie zerem społecznym raczej temu nie sprzyja. Gdy patrzę na Stary Świat widzę postacie graczy raczej w przygodach, w których muszą sobie radzić ze wszechobecnym złem, odpierać ataki elfów, Chaosu, mutantów i zielonoskórych. Ich walka z potworami jest inna niż w np. D&D, głównie przez to, że robią to by żyć a nie żyją by to robić jak herosi z heroic fantasy. Do czego zmierzam? Do tego, że WFRP nie jest gra pisaną do rozgrywania intryg, choć wszyscy uparcie tak twierdzą….


Gdyby ktoś miał wątpliwości to zaznaczam, że gram w WFRP I&II i od czasu do czasu sprawia mi to przyjemność.


12 komentarzy:

  1. Weri gut tekst, sam widzę to podobnie, jeśli nie wręcz identycznie, tak więc podpisuję się pod tym obiema nogami :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ano, dobry art. Miałem z WFRP krótką przygodę jako prowadzący (około roku) i szczerze mówiąc nie zwróciłem uwagi na błędy (jak ten z Zoatem) - dla mnie było to takie właśnie objawienie "oho, coś z Zachodu po naszemu". System ma swój urok i magię - tak, jak to pamiętam sprzed tych 15 lat gdzieś. Pewnie gdybym po tylu latach przeczytał podstawkę, to bym miał podobne obserwacje jak Ty. :)

    Dodam jeszcze, że owy "mrok", który zawsze mnie dziwił i zdawał się przerysowany, był w głowach fanów, a nie designerów. Wystarczy spojrzeć na ilustracje, które oscylują pomiędzy heroic a pastiszem dark fantasy. To, że wstawili demony i choroby, na które PC umierał częściej niż na polu bitwy, było obecne także w pulpowej (uwaga) AD&D 1E, gdzie losowało się co miesiąc nie tylko klasyczne france, ale i pasożyty, choroby umysłowe itp.

    OdpowiedzUsuń
  3. Malbork (niem. Marienburg) – miasto w północnej Polsce, w województwie pomorskim nad Nogatem

    wydaje mi się że się czepiasz WFRP jakoś tak bez sensu, że tak powiem
    może ci się WFRP nie podobać - i owszem, ale po co na siłe uzasadniać ową niechęć jakimiś wydumanymi minusami

    nazewnictwo jest inspirowane geografią historyczną europy i tyle - a co do Marienburga to sensowniejszym tłumaczeniem ( o ile można mówić o takowym w przypadku nazw własnych) jest Mariogród - czyli (przykładowo) osada założona przy warowni księżnej Marii - i tutaj można też dywagować czy imie Maria jest przynależne tylko kobiecie (Jan Maria Rokita)

    pozostałe zarzuty (pseudoklimat i bezsensowność istnienia) są już zupełnie "uznaniowe" i każdy świat/system rpg można nimi potraktować

    gdyby ktoś miał jakieś wątpliwości - w WFRP grałem mało i dawno temu - choć ostatnio zrobiłem postać do WFRP 2e, i może coś z tego wyniknie :)

    OdpowiedzUsuń
  4. No cóż, Warhammer'a sam również nie trawię - ot, ogólnie wydaje mi się być takim biedniejszym D&D (<-- Jarl, jakby co tego nie widziałeś ;p ) . Osobiście jako wadę bym wytknął losowanie postaci (w obydwu edycjach) - nie lubię mówić komuś: "To nie pograsz magiem, nie z takimi rzutami" . Niestety, gdy grałem u pewnej osoby mój kumpel miał taki epizodzik. Nie szczególnie był zachwycony, swoją drogą.
    Inna rzecz, że klimat ma nawet fajny (nie ten dorysowany przez fandom) i to mi się w nim podoba. Fajnie dla odmiany łazić typowym wsiunem i okładać patykami szczury. Dla odmiany bez nieporozumień.

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie jestem przeciwnikiem WFRP, wręcz przeciwnie - umiem się przy nim dobrze bawić. Chodzi raczej o to, co się z WFRP dzieje w Polsce, pewna grupka "tępych ludzi o czarnych sercach" zrobiła sobie z tego systemu złotego cielca a ideałem to on nie jest....
    W swoim czasie wyleje tez troche jadu na D&D i WoD - mimo, że lubie je i gram w nie ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. bo w rpg trzeba grać z głową :) a nie z podręcznikiem ( kto tam losuje startowe postaci???)
    nie wiem co sie dzieje z systemem WFRP w polsce - pewnie dlatego że mnie to nie interesuje

    system - czyli bebechy WFRP ma te same minusy co wszystkie systemy rpg - jest uznaniowy i każdy się może czegoś czepić. jednemu nie pasuje dobór współczynników, drugiemu sposób rzucania, a trzeciemu magia. nie ma systemu który pasuje wszystkim
    system - czyli świat - całkiem porządnie skonstrułowany świat fantasy z odcienia dark który w miarę się trzyma kupy

    OdpowiedzUsuń
  7. Czyli nie lubisz WFRP za to, że nie potrafisz odróżnić Jesiennej Gawędy od normalnego WFRP, takiego, jak go twórcy zrobili?

    Sensowne. Bardzo polskie. "Nie lubię, bo nie umiem/nie rozumiem".

    A nazewnictwo... Lol. "- Grasz w WFRP? - Nie, bo tam jest miasto Marienburg. - Jest?! O kurczę, to ja powiem wszystkim znajomym, żeby spalili podręczniki..."

    W jednym akapicie: Nie lubisz systemu - w porządku. Uzasadniasz to jakimiś kretyństwami - -1.

    OdpowiedzUsuń
  8. Wymieniłem rzeczy, które mnie drażnią w WFRP, czy to zbrodnia? A te -1/+1 na mnie nie działają - są takie polterowo-dziecinne...

    OdpowiedzUsuń
  9. -1/+1 na mnie nie działają - są takie polterowo-dziecinne

    A to ten portal gdzie plagiat puścili (buehehe). No wiesz, dzieciarnia używa "dzieciarnianych" myków, jest ćwierć-profesjonalna i jak mawia Borejko, z zakresu 1.1 - 1.9 (cokolwiek to znaczy ;) ) - prawo naturalne. :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Takie nijakie. Błędy na siłę, pisanie WFRP == Jesienna Gawęda i 'fascynujące', wyssane z palca obserwacje "W pierwszą grało się z braku czegoś lepszego, bo KaCety były dla niektórych zbyt skomplikowane." na poziomie 'W SW gra się tylko dlatego, bo Zły Cień jest dla niektórych za słowiański.'. Generalnie uznaniowość - OK. Prywatna opinia jako prawda objawiona - mało fajna.

    OdpowiedzUsuń
  11. Ja mam zupełnie inne doświadczenia z WFRP. Jakoś nie przypominam sobie, żeby beznadziejność sytuacji Starego Świata wpływała na mnie ani na innych ludzi, z którymi grałem deprymująco. Zazwyczaj była beczka śmiechu.

    Mrok - jasne gdzieś się w tle przewijał, tyle, że jego najbardziej widocznymi oznakami były nadpsute zęby i nieprzyjemny zapach bijący od postaci :P

    Zło - było wszędzie. W końcu jest po to, żeby z nim walczyć.

    Mechaniki można się czepiać, ale jest ona prosta i w dużej mierze intuicyjna. Co do losowania postaci - bardzo sobie chwalę taką możliwość.
    Postacie zaczynały w I ed. i zaczynają w II ed. jako wyjątkowe lebiody - to prawda. Ale już po kilku sesjach robią się całkiem przyzwoite. W czasach kiedy sporo grałem w Warhammera, problemem nie były zbyt słabe postacie. Wręcz przeciwnie - kłopot pojawiał się, kiedy były za mocne. Większym wyzwaniem jest stworzenie przygody dla kogoś, kto jest w stanie zaciukać demona niż dla kanalarza, który może zostać zagryziony przez szczura.
    Warhammer prezentuje typowy schemat "od zera do bohatera", z tym, że tu naprawdę zaczyna się na samym dnie. To, że BG z tego dna często się nie podnoszą, to nie zasługa systemu, a Mistrzów Gry. Spora część tych, z którymi miałem (nie)przyjemność, to albo "niskolevelowi fetyszyści" - nie dają expa bądź wolą prowadzić jednostrzały słabym postaciom, albo ludzie, którzy zaczynają jakąś większą kampanię, a potem się im odechciewa. To rzeczywiście może rodzić frustrację.
    WFRP i intrygi to jakieś nieporozumienie. Wystarczy spojrzeć na kartę postaci - w I ed. na 14 cech aż 2 odpowiadają za umiejętności społeczne - Ogłada i (hje hje) Cechy Przywódcze oraz na listę profesji w podręczniku.

    Może te polskie dziwactwa związane z WFRP wzięły się z tego, że nasze wydanie miało okładkę jakąś lipną. Jakby był na pierwszym planie krasnolud z pomarańczowym irokezem napierdzielający z kolegami potwory, to może by ludzie wiedzieli jak w to grać bez wywoływania duchów wieszczów narodowych.

    OdpowiedzUsuń
  12. Warhammer to tez ratowanie swiata na kazdym kroku panie. I od zera do bohatera. Przyajmniej w pierwszej edycji w podreczniku tak bylo. Cala mrocznosc i beznadziejnosc to doszla w kampaniach i dodatkach. Calkowity heroic.

    Oczywiscie podstawka byla czarnym sosem mroku podlana, a postacie z ktorymi zaczynaliscie gre to takie zero albo pierwszopoziomowe DDkowe odpowiedniki. A jak juz jestesmy przy porownaniu tych dwoch sytemow to postacie w Warhammerze o wiele szybciej zdobywaja profesje / poziomy / rozwiniecia i bonusy to statystyk niz ich ekwiwalenty z DnD. A DnD (zaleznie od tego o ktorej edycji mowimy, ale zalozmy ze mowimy o Basicu, ktory bylby udpowiednikiem Warha (a nie AD&D gdzie gra sie nadistotami prawie) jest rowniez okropnie smiertelne i prariw nie masz zadnych obnusow oprocz HPkow dopoki nie dotrzesz to chyba trzeciego poziomu, a to jest pare tysiecy XP. eic i gra sie szybciej i dochrapije sie kompetentnych postaci rownie szybko.

    Caly mrok, brud, ubostwo i intrygi to spadek kampanii Wewnetrzny Wrog. Spojrz tylko na Kamienie Zaglady, to klasyk prawie z DnD wyjety. Liczmistrz i Drachenfels to rowniez calkiem heroicowe mini kampanie!

    A i u nas wpierw Mim a potem Portal mocno przyczynil sie to umocnienia metki Dark Fantasy i wybiorczego brania z materialow zrodlowych. Zyrokoptery i czolgi krasnoludzkie zle, demony chaosu i pan zmian oraz mutanty - dobre bo to mrok buduje. No a potem doszla jesienna gaweda... :D

    Ja polanuje powolutku Kampanie w pierwszoedycyjnego Warha z zasadami czysto z podrecznika uzywajac Realm of Chaos I Hoghsheadowego Realms of Sorcery (jeszcze nie czytalem, mozie sie okazac, ze az nazbyt piecioedycyjnym bitewniakiem jest przesiakniety) jako dodatkow. Na pierwszy ogien pewnie pojdzie Drachenfeles aby zaznajomic sie z zasadami, potem prawdopodobnie nowe postacie i Liczmistrz a pozniej czysty sandbox z greatest hits of Warhammer Batter 3rd and 4th edition a tle :D

    OdpowiedzUsuń