Pamiętam początki doskonale, rok 96, miałem 11 lat. Kupowałem różne pisma fantastyczne, pewnego razu w kiosku nie było Fantastyki więc popatrzyłem ze smutkiem w oczach na szybę i zobaczyłem to… Magia i Miecz, nie pamiętam już który numer. Kupiłem nie wiedząc co to jest. Obejrzałem, w środku były kolorowe zdjęcia figurek do WARZONE. Zachwyciłem i jeszcze tego samego dnia przeczytałem całe.
Wtedy jeszcze nie pojmowałem sensu tego co czytałem, zrozumiałem tylko, że to jakaś gra i tyle. Myślałem że przesuwa się figurki czy coś takiego. Na jednej ze stron był katalog sklepu internetowego. Zobaczyłem tam produkt o nazwie „Władca Pierścieni – Gra Przygodowa”(WPGP). Pobiegłem do taty i po godzinie moich usilnych próśb „zamówiliśmy” to.
Pewnego razu gdy wróciłem ze szkoły w piątek tata oznajmił mi, że przyszło. Czerwone pudełko, w środku mapa Śródziemna, kilka map terenu, kartonowe figurki i dwie książeczki, Przewodnik Mistrza Gry i „Świt Wstaje Wcześnie” – przygoda. Przeczytałem wszystko od deski do deski, nawet napisy na pudełku. Dzięki tej grze i GENIALNEMU tłumaczeniu na czym polega RPG zrozumiałem wreszcie o co biega.
Szybko, jeszcze tego samego dnia postanowiłem, że trzeba w to zagrać. Miałem kolegów z klasy, którzy lubili fantasy – czyli komiksy i „Conany”. W sobotę zebraliśmy się u mnie. Andrzej, Tomek, Adam i Kasia. Wytłumaczyłem im co i jak. Nie chcieli grać postaciami z pudełka tylko zrobili własne, oczywiście z masą błędów, ale wtedy to nie było ważne.
Pierwsza sesja była kiepska bo prowadziłem przygodę z pudełka, niestety ratowanie owiec to nie jest coś co cieszy dzieciaki rządne przygód. Kolejne sesje były lepsze, pomagając sobie MiMami wymyślałem przygody. Po pewnym czasie Gra Przygodowa przestała nam wystarczać - a w zasadzie mi przestała wystrczać. Poszukałem i znalazłem grę-matkę WPGP zwała się „Śródziemie: Gra Fabularna”.
Cały czas rośliśmy, Kasia odeszła, wybrała koleżanki i inne rzeczy typowe dla nastolatki, z pozostałymi dalej graliśmy regularnie. Zaczęliśmy zmieniać systemy, pierwszy był Rolemaster, potem AD&D i wreszcie WFRP. W Młotka grałem do końca podstawówki, jest to chyba jedyna gra, której nie wspominam dobrze. Będąc wychowanym na modelu heroic fantasy nie mogłem przyzwyczaić się do egzystencjonalnej nędzy bohaterów Starego Świata.
W liceum poznałem nową drużynę i repertuar gier wzbogaciłem o WoD i Earthdawna. Jakoś w międzyczasie dowiedziałem się, że wyszła 3 edycja D&D. Najpierw kupiłem Grę Przygodową a gdy tylko w sklepach pojawiły się podręczniki kupiłem komplet podstawek, po kilku tygodniach dokupiłem przewodnik po Greyhawku. Zakupionych wtedy podręczników używam do dzisiaj, gram sporadycznie(bo gracze się wykruszają) i chyba już pozostanę przy 3.0. Wprowadziłem sporo zasad domowych upraszczających rozgrywkę i to mi wystarczy.
Do dzisiaj bardzo lubię wydania pudełkowe różnych gier, skompletowałem wszystkie edycje D&D gry przygodowej – nie gram w nie ale lubię kolorowe akcesoria w nich zawarte.
Na razie tyle o mnie, z czasem to rozwinę.
Rozkręcaj, rozkręcaj. Dodam Cię do listy blogów za jakiś czas. :)
OdpowiedzUsuńPowodzenia
J.
Dzięki ;)
OdpowiedzUsuńMam zamiar prowadzić ten blog z regularnymi notkami ;-)