Nie posiadamy jakichś stałych zasad dotyczących sesji ale mamy pewne przyzwyczajenia(jak spóźnianie się) i rytuały(jak zamawianie pizzy). Po krótce opowiem o naszych sesjach, wszak karnawał zobowiązuje. By umilić czytającym czas załączam zdjęcia drużyny podczas gry…
Mechanika:
Lubię grać na sklarowanych zasadach. Do niedawna byłem przywiązany do edycji 3.0 teraz pomalutku przekonuje się do 3.5. U moich graczy strasznie męczy mnie i denerwuje podejście „o ten atut był fajny w 3.0 więc go wezmę ale tropiciela chce z 3.5 bo jest fajniejszy”. Niby ok., gracze bawią się świetnie ale mieszanie tych dwóch edycji zazwyczaj skutkuje tym, że postacie są bardzo potężne(wszak bierze się tylko fajne rzeczy) i często zwyczajnie nie pasują do jakichkolwiek zasad.
Wiele razy próbowałem to zmienić nakładają proste ograniczenia np. „tylko 3.0” ale to działa przez 2 – 5 sesji, potem samowolka powraca. Ostatnio mam coraz to bardziej dość wiecznych kłótni więc powoli wprowadzam przesiadkę na Pathfindera – tam przynajmniej nie ma 666 podręczników z nowymi prestiżówkami i atutami.
Zasad staram się trzymać twardo, w końcu po coś one są. Owszem, nie znam wszystkich ale w sytuacji gdy nie jestem czegoś pewny zwyczajnie sięgam do podręcznika. Mam ten luksus, że podręczniki posiadam w formie papierowej a z tych, których nie kupiłem drukuje sobie wybrane strony. Ekran Mistrza Podziemi również pomaga mi w kontrolowaniu pewnych sytuacji.
Czasami dodaję coś od siebie, staram się przy tym nie szkodzić postaciom a raczej wynajdywać rozmaite modyfikatory sytuacyjne odpowiednie do chwili.
Przy stole:
Najważniejsze jest aby wszyscy dobrze się bawili, tak przynajmniej mówi teoria. Problem zaczyna się gdy w drużynie są dwie osoby preferujące odmienne typy rozrywki. Mam kolegę, który uwielbia grać postać i dla niego godzina pogadanki w karczmie o pogodzie i niebezpieczeństwach na szlaku to coś wspaniałego. Mam również graczkę, która po 5 minutach gadaniny stwierdza „nudno tu, kiedy coś zabijemy?”.
Ciężko jest tak dobrać elementy scenariuszu czy też akcje-reakcje w module by wszyscy byli zadowoleni. Po części radze sobie z tym poprzez podsuwanie łatwych kąsków graczom. W powyższym przykładzie gracza i graczki gdy ten pierwszy nawija z kupcami o cenach jedwabiu jej daje tępego barowego osiłka do sprania po pysku.
Podczas gry często coś jemy - pizza, piwo i cola to nieodłączny składnik naszego spotkania. Gdy następuje chwila na wyżerkę zawsze zwijamy na chwile nasze podręczniki, figurki itp. – ta prosta zasada zapobiega umaczaniu podręczników w sosie lub zalewaniu figurek/tilesów piwem lub sokiem.
Gdy prowadzę staram się by każdy z graczy mógł się wypowiedzieć. Gdy widzę, że ktoś jest przekrzykiwany przez resztę pytam się go wprost co jego postać myśli, robi lub zamierza zrobić.
Między narracją a kostkologią:
Staram się jak mogę by kości jako takie służyły tylko do walki czy też rozwiązywania rozmaitych manewrów. Tak gdzie liczy się odgrywanie postaci zostawiam miejsce do popisu graczom. Na nieszczęście moi gracze preferują rzuty – wszak łatwiej jest ciepnąć kostką na przekonywanie niż wynaleźć sensowne argumenty. Niestety tego chyba nie da się wykorzenić
Fajne zdjęcia :) - zawsze lubiłem takie klimaty - bo ja zgłodniały wilkołak jestem :P
OdpowiedzUsuńA zasady takie "z życia wzięte".