niedziela, 15 marca 2009

Raport z kampanii FR, część III


Wczoraj kontynuowaliżmy przygody w Zapomnianych Krainach. Skład drużyny się nie zmienił. Dla przypomnienia:

Deth: człowiek, bard grający na lutni, obieżyświat, szermierz i awanturnik. Przystojny jak diabli. Chaotyczny Neutralny
Emiel Regis: człowiek warlock(complete arcana). Chciał zostać Wojennym Czarodziejem z Cormyru ale przez swoją nadpobudliwość został wykluczony z nauk. Poszukuje wyciszenia i przygody. Chaotyczny Neutralny.
Brat Tyrus: człowiek kapłan Torma, nieokrzesany, porywczy, preferujący rozwiązania siłowe. Maniery najemnika połączone z mądrością kapłana. Praworządny Dobry
Lia: elfka, zaklinaczka. Najbardziej wojownicza z całej drużyny, w ogniu bitwy radzi sobie jak ryba w wodzie. Z moich obserwacji wynika, że najbardziej zależy jej na mocy i potędze. Chaotyczna Neutralna

Drużyna rozmawia z oswobodzonymi niewolnikami. Od jednego z nich, który swego czasu był sługą Utrechta dowiadują się iż Utrecht ma w pobliżu jeszcze kilku sojuszników, grupę elfów – wiernych i dobrze opłaconych najemników, którzy również od czasu do czasu łapią mu niewolników. Dowiadują się również, że Utrechtowi wbrew pozorom nie chodzi wcale o mithril z kopalni, bardziej od niego interesuje go niedawno odkopane wejście do podziemnego kompleksu jaskiń.

Wspólnie z oswobodzonymi wieśniakami podejmują decyzję o kontynuowaniu maskarady. Niewolnicy pod opieką helmitów udają się do kopalni by tam czekać na drużynę, która ma zamiar rozprawić się z kompanią Utrechta obozującą w lesie.

Drużyna zmierza do obozu elfów. Do obozowiska zbliża się tylko Emiel i rozmawia z dowódcą Catbabem. Udaje mu się nałgać iż jest wysłannikiem Utrechta i ma problemy ze zbiegłymi niewolnikami. Elf wyjawia mu, że mają już dowód, że to czego szukali jest w kopalni i ich „pan” będzie zadowolony. Ostatecznie ich rozmowa prowadzi do tego, że Emiel potrzebuje kilku ludzi aby złapać zbiegów. Cathbad mimo swej podejrzliwości użycza mu kilku swoich wojowników a on prowadzi ich przed siebie, byleby najdalej od obozu. Jego celem jest danie reszcie drużyny czasu na ewentualne pozbycie się pozostałych najemników. W czasie gdy on odciąga elfów od obozowiska reszta drużyny urządza atak z zaskoczenia.

Jak się okazuje źle ocenili swoje siły i walka ta okazuje się być dla nich wyjątkowo ciężka, Tyrus i Deth prawie giną a Lia jest zmuszona walczyć z dwoma zaklinaczami, w tym z dowódcą. Poturbowani i ledwo żywi wygrywają wreszcie potyczkę. Po wyleczeniu ran przy pomocy zaklęć Tyrusa i zakupionych wcześniej eliksirów postanawiają ukryć ciała elfów i czekać aż Emiel wróci ze swojej „misji”.

W tym czasie Emiel wraz z elfami błąkają się po lesie i zgodnie z przewidywaniami do niczego nie dochodzą. Postanawiają wrócić do obozu.

Gdy tylko przekraczają granice obozowiska natychmiast następuje atak reszty drużyny. Wyprztykani z czarów i wciąż osłabieni bohaterowie mają spore problemy z 4 elfimi wojownikami i tylko dzięki Emielowi, który tego dnia jeszcze nie używał swoich mocy wygrywają również to starcie.

Po przeszukaniu obozowiska znajdują ów „dowód” o którym mówił Cathbad. Jest to kawałek kamienia, wycięty zapewne z większej płyty na którym starożytnymi elfimi znakami napisano imię „Lareth”.

Dzięki odwołaniu się do wiedzy bardów i wiedzy historycznej Lii drużyna dowiaduje się iż Lareth był elfem żyjącym tysiąclecia temu. Był pierwszym elfem-wampirem jaki kiedykolwiek powstał. Sam siebie przeobraził w nieumarłego gdyż myślał, że w ten sposób uda mu się obronić swój lud przed złem i potworami. Tak też się stało, pokonał wrogów swego plemienia ale ku swemu przerażeniu nie potrafił zapanować nad wiecznym głodem krwi. Udał się więc na poszukiwanie lekarstwa, które mogłoby odwrócić proces jego przemiany lub chociaż sprawić, że przestałby pragnąć krwi. U kresu swej wędrówki stoczył zwycięski bój ze smokiem i napił się jego wciąż gorącej krwi. Niestety nawet smocza krew nie ugasiła jego pragnienia na stałe, dała mu jednak coś innego – od tamtej pory nie musiał już ukrywać się przed słońcem. Konsekwencją zakosztowania krwi starożytnego jaszczura było również to, że od tego momentu tylko krew smoka, lub innego potężnego wampira mogła ugasić jego pragnienie. Lareth porzucił poszukiwania lekarstwa na wampiryzm i stał się zgubą własnego gatunku. Z czasem zapomniano o nim, bo on sam nie chciał aby świat o nim pamiętał. W legendach przetrwała tylko wzmianka o pewnym przedmiocie z nim związanym – artefakcie znanym jako Kielich Wyczerpania. Według legendy kielich ów wypełniony jest krwią Laretha i wampir, który się z niego napije zyska moc taką jak on.

Drużyna łącząc se sobą fakty doszła do wniosku, że to co zostało znalezione w kopalni musi mieć związek z tym kielichem.

Po szybkim odpoczynku, zebraniu zapasów, eliksirów i zwoi wyruszyli do kopalni. Po spenetrowaniu głębokich pieczar znaleźli wejście do rozległego kompleksu jaskiń wykutych w skale przez nieznanych im budowniczych.

Lochy do których weszła drużyna okazują się być starożytnym grobowcem pełnym pułapek zaprojektowanym tak by ewentualni odkrywcy, o ile nie wykażą się sprytem lub nadzwyczajną siłą nie mogli dostać się do jego końca. Oprócz pułapek i zagadek drużyna napotyka również opór obrońców tego miejsca – Zmory Strażnicze, Trupie Zmory i Przerażający wojownicy ciągle utrudniają im życie. Muszę przyznać iż gracze radzili sobie z zagadkami jak wytrawni poszukiwacze przygód. Szczególnie miło wspominam sytuacje gdy Lia i Emiel zostali uwięzieni w pomieszczeniu, które wypełniało się wodą a Tyrus uratował ich wypijając eliksir Byczej Siły i rozbijąc drzwi do tej komnaty.

W jednym z pomieszczeń lochu bohaterowie spotykają uwięzionego Osylutha, który tłumaczy im, że aby przejść dalej muszą go pokonać lub pozwolić mu odejść z tego miejsca. Drużyna postanawia zawrzeć z nim pakt i po prostu wypuścić. Tyrus nie bierze w tym udziału, odmawiając współpracy z diabłem. Reszta uzgadnia, że będzie on mógł odejść pod warunkiem, że nikogo nie skrzywdzi i każdemu z członków drużyny(prócz Tyrusa) podaruje jakiś magiczny skarb. Osyluth przystaje na tą propozycję i znika zostawiając im po magicznym przedmiocie – ale nie wyjaśniając jak ów przedmiot działa. Taki „mały” psikus…

Na końcu lochu drużyna odnajduje kielich i jego strażnika, tajemniczego rycerza, który deklaruje, że odda im kielich bez walki pod warunkiem, że oddadzą mu swoje wszystkie magiczne przedmioty. Drużyna przystaje na te warunki, składają swój magiczny ekwipunek przed nim(trochę się tego uzbierało) a on jak gdyby nigdy nic po prostu znika pozostawiając im kielich i sprzęt. Emiel i Deth robią coś głupiego i piją z kielicha. Efekt jest taki, że stają się dziwną formą nieumarłych – ich ciała są martwe i zaczną gnić a gdy całkiem się rozpadną zginą ostatecznie… Teraz muszą szybko dowiedzieć się jak odwrócić swoją śmierć nim proces gnicia nie odbierze im szansy na zmartwychwstanie.
Świetny był tekst Marysi grającej zaklinaczkę na temat Tyrusa gdy dowiedziała się, że Emiel i Deth są „częściowo” martwi – „no nie, zostałam sama z kretynem”. ;-)

W lochu znajduje się także portal, który prowadzi na ścieżkę w górach wiodącą do świątyni na szczycie.

Ale tam gracze wejdą dopiero na następnej sesji.

Uwagi:
1. to była długa, wyczerpująca i fajna sesja, dużo akcji, sporo gadania, knucia, planowania, rozterek moralnych.
2. popracowałem nad wrogami, teraz drużyna musi się natrudzić by wygrać walkę i herosi częściej padają
3. picie z kielicha było głupotą, konsekwencje będą ciężkie ale jeśli dobrze to rozegrają uda im się to odkręcić.
4. kocham heroic fantasy ;-)
5. graliśmy 6 godzin

6 komentarzy:

  1. Fajny raport i z całą pewnością fajna sesja. Jakby bardziej w moich klimatach od dwóch poprzednich :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki ;-)
    Fakt, grało się bardzo przyjemnie i przygoda obfitowała w ciekawe momenty.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie wiem co ten MG tu bzdury takie opowiada. Naprawdę było tak:
    Skład:


    Deth:czyli JA: człowiek,Przystojny jak diabli, bard grający na lutni, obieżyświat, przystojny jak diabli. szermierz i awanturnik.Czy wspominałem, że przystojny jak diabli??. Chaotyczny Neutralny, Mówią o nim, że przystojny jak diabli. :D:D:D:D



    Emiel Regis: człowiek warlock(complete arcana). Ma w sobie coś takiego, że jak krzyknie "łaaa łaaa jestem zły czarodziej łaaaa łaaaa uciekajcie" ... to się go boją. Mi się wydaje, że to dlatego, że się nie golił od kilku tygodni. Może strzelać jakimiś dziwnymi pociskami i leczyć (przynajmniej mógł leczyć lecz ostatnio jakaś dziwna nadnaturalna siła (MG??) odebrała mu tę moc. Całe szczęście zawsze obok jestem ja - Deth, który w najbliższym czasie zgłębi tajemne moce uzdrawiania (a poza tym mam zawsze przy sobie 3 miksturki ledczenia.). Poza tym dobry kompan z tuzinem dobrych pomysłów (nie lepszych oczywiście od moich).



    Brat Tyrus: człowiek kapłan Torma, nieokrzesany, porywczy, preferujący rozwiązania siłowe. Maniery najemnika połączone z mądrością kapłana. Zazwyczaj słuzy za mięso armatnie bo nie umie tak jak np zwinny bard kryć się na drzewach co w MOIM przypadku nie jest oczywiście spowodowane tym, że się boję - wolę poprostu widzieć wszystko dokładnie z góry :). Potrafi leczyć chodź zazwyczaj nie może tego wykożystać bo leży nieprzytomny na ziemi. Plusem jest to, że często wspiera nas odganiając nieumarłych ale i tu podobnie jak u Emiela to chyba kwestia higieny osobistej. Zapach jest na tyle ... hmmm ... osobliwy, że sam mam czasem zamiar się "odegnać" od niego. Poza tym, tak jak ja, niezastąpiony członek grupy.




    Lia: elfka, zaklinaczka. Najbardziej wojownicza z całej drużyny, w ogniu bitwy radzi sobie jak ryba w wodzie. Chyba w młodości nie dane było jej się bawić lalkami bo więcej w niej chłopa niż spokojnej panienki. Co chwila wystrzeliwuje magiczne pociski na lewo i prawo a jej uluibione słowa to: podziemia, labirynt, rozpierducha, kretyn. W przeciwieństwie do reszty myje się 3 razy dziennie. Bez niej i bez wsparcia z mojej strony niejednokrotnie nie wyszlibyśmy cało z opresji


    A teraz raport z kampanii FR cz III - Prawdziwa Historia:


    Gdy reszta drużyny przeszukiwała zwłoki porozmawiałem z oswobodzonymi niewolnikami. Oto czego się dowiedziałem:
    - Jestem przystojny jak diabli :D
    - Utrecht ma w pobliżu jeszcze kilku sojuszników, grupę elfów – wiernych i dobrze opłaconych najemników, którzy również od czasu do czasu łapią mu niewolników.
    - Utrechtowi wbrew pozorom nie chodzi wcale o mithril z kopalni, bardziej od niego interesuje go niedawno odkopane wejście do podziemnego kompleksu jaskiń.


    Wspólnie z oswobodzonymi wieśniakami podjęliśmy decyzję o kontynuowaniu maskarady. Niewolnicy pod opieką helmitów udali się do kopalni by tam czekać na nas, gdyż mamy zamiar rozprawić się z kompanią Utrechta obozującą w lesie.



    Jeszcze tego samego dnia przybyliśmy do obozu elfów.
    Do obozowiska poszedł tylko Emiel i zaczął rozmawiać z dowódcą Catbabem. Udało mu się nałgać iż jest wysłannikiem Utrechta i ma problemy ze zbiegłymi niewolnikami. Elf wyjawił mu, że mają już dowód, że to czego szukali jest w kopalni i ich „pan” będzie zadowolony. Ostatecznie ich rozmowa prowadzi do tego, że Emiel potrzebuje kilku ludzi aby złapać zbiegów. Cathbad mimo swej podejrzliwości użyczył mu kilku swoich wojowników. Ruszyli - byleby najdalej od obozu czego celem było danie nam trochę czasu na ewentualne pozbycie się pozostałych najemników.
    W czasie gdy on odciągnął elfów od obozowiska my urządziliśmy niezłą masakrę atakując z zaskoczenia.



    Jak się okazuje dobrze oceniliśmy swoje siły i walka ta okazuje się być dla nas wyjątkowo łatwa. Bez problemu już na początki bitwy dwoma celnym strzałami załatwiłem dowódcę elfów - groźnego i doświadczonego maga i wojownika. Tyrus prawie by zginą lecz dzięki szybkiej mojej interwencji i bez zastanawiania się nad tym czy to zrobnić czy nie użyłem miksturki leczenie wspomagając naszego przyjaciela. Następnie Lia i ja zostaliśmy zmuszeni walczyć z drugim zaklinaczem lecz nie było to dla nas ciężkie wyzwanie. Lekko zmęczeni i praktycznie nietknięci wygraliśmy potyczkę. Po wyleczeniu drobnych ran przy pomocy zaklęć Tyrusa i zakupionych wcześniej eliksirów postanowiliśmy ukryć ciała elfów i czekać aż Emiel wróci ze swojej „misji”.




    W tym czasie Emiel wraz z elfami błąkali się po lesie i zgodnie z przewidywaniami do niczego nie doszli. Postanowili wrócić do obozu.




    Gdy tylko przekroczyli granice obozowiska natychmiast nastąpił atak z naszej strony. Praktycznie w pełni sił nie mielismy żadnych problemów z 4 elfimi wojownikami i tylko dzięki moim licznym umiejętnosciom jak i dzięki Emielowi, który tego dnia jeszcze nie używał swoich mocy wygrywamy również to starcie.




    Po przeszukaniu obozowiska znaleźliśmy ów „dowód” o którym mówił Cathbad. Jest to kawałek kamienia, wycięty zapewne z większej płyty na którym, co udało mi sie odczytać, starożytnymi elfimi znakami napisano imię „Lareth”.



    Dzięki odwołaniu się do wiedzy bardów dowiedzieliśmy się, że:
    - Lareth był elfem żyjącym tysiąclecia temu. Był pierwszym elfem-wampirem jaki kiedykolwiek powstał. Sam siebie przeobraził w nieumarłego gdyż myślał, że w ten sposób uda mu się obronić swój lud przed złem i potworami. Tak też się stało, pokonał wrogów swego plemienia ale ku swemu przerażeniu nie potrafił zapanować nad wiecznym głodem krwi. Udał się więc na poszukiwanie lekarstwa, które mogłoby odwrócić proces jego przemiany lub chociaż sprawić, że przestałby pragnąć krwi. U kresu swej wędrówki stoczył zwycięski bój ze smokiem i napił się jego wciąż gorącej krwi. Niestety nawet smocza krew nie ugasiła jego pragnienia na stałe, dała mu jednak coś innego – od tamtej pory nie musiał już ukrywać się przed słońcem. Konsekwencją zakosztowania krwi starożytnego jaszczura było również to, że od tego momentu tylko krew smoka, lub innego potężnego wampira mogła ugasić jego pragnienie. Lareth porzucił poszukiwania lekarstwa na wampiryzm i stał się zgubą własnego gatunku. Z czasem zapomniano o nim, bo on sam nie chciał aby świat o nim pamiętał. W legendach przetrwała tylko wzmianka o pewnym przedmiocie z nim związanym – artefakcie znanym jako Kielich Wyczerpania. Według legendy kielich ów wypełniony jest krwią Laretha i wampir, który się z niego napije zyska moc taką jak on.



    Łącząc se sobą fakty doszedłem do wniosku, że to co zostało znalezione w kopalni musi mieć związek z tym kielichem.


    Po szybkim odpoczynku, zebraniu zapasów, eliksirów i zwoi wyruszyliśmy do kopalni. Po spenetrowaniu głębokich pieczar znaleźliśmy wejście do rozległego kompleksu jaskiń wykutych w skale przez nieznanych nam budowniczych.



    Lochy do których weszliśmy okazują się być starożytnym grobowcem pełnym pułapek zaprojektowanym tak by ewentualni odkrywcy, o ile nie wykażą się sprytem lub nadzwyczajną siłą nie mogli dostać się do jego końca. Oprócz pułapek i zagadek napotkaliśmy również opór obrońców tego miejsca – Zmory Strażnicze, Trupie Zmory i Przerażający wojownicy ciągle utrudniali nam życie. Dzięki sprytowi i wiedzy barda poradziliśmy sobie z zagadkami jak wytrawni poszukiwacze przygód. Przyznaję jednak, że raz znaleźliśmy się w ciężkiej sytuacji: Lia i Emiel zostali uwięzieni w pomieszczeniu, które wypełniało się wodą. Tyrus prubował uratować ich rozbijąc drzwi do tej komnaty - obawiam się jednak, że bez wsparcia jakim okazała się być moja muzyka Tyrus nie dał by rady i nie spotkalibyśmy więcej Emiela i Liai - przynajmniej nie żywych.



    W jednym z pomieszczeń lochu spotkalismy uwięzionego Osylutha, który wytłumaczył nam, że aby przejść dalej musimy go pokonać lub pozwolić mu odejść z tego miejsca. Postanowilismy zawrzeć z nim pakt i po prostu wypuścić. Tyrus nie wziął w tym udziału, odmawiając współpracy z diabłem. W trójkę uzgodniliśmy zatem, że będzie on mógł odejść pod warunkiem, że nikogo nie skrzywdzi i każdemu z członków drużyny (prócz Tyrusa) podaruje jakiś magiczny skarb.
    Ja bym się jeszcze pokłucił trochę o kilka magicznych pierścieni i sterty złota i jakieś magiczne moce ale reszta stwierdziła, że nie ma na to czasu i musiałem odpuścić. Niedługo sam mam zamiar przyzawć Mefistofelesa z Canii by mi służył - wtedy nadrobię to na co teraz nie mogłem sobie pozwolić. Buahahaha :D:D



    Osyluth przystaje na naszą propozycję i znika zostawiając nam po magicznym przedmiocie – ale nie wyjaśniając jak ów przedmiot działa - chodź domyślam się jak działaja przdmioty nie chcę tego zdadzać przyjaciołom - nie chcę by uważali mnie za przemądrzałego.


    Na końcu lochu odnaleźliśmy kielich i jego strażnika, tajemniczego rycerza, który zdeklarował, że odda nam kielich bez walki pod warunkiem, że oddamy mu swoje wszystkie magiczne przedmioty.
    Z ciężkim sercem zgodziłem się na te warunki, składając swój magiczny ekwipunek przed strażnikiem, a on jak gdyby nigdy nic po prostu znika pozostawiając nam kielich i sprzęt.

    Emiel napił się z kielicha - jeśli myslał,że jest taki odważny i zagarnie moc tylko dla siebie to się mylił :P:P - napiłem się razem z nim.
    Efekt jest taki, że staliśmy się dziwną formą nieumarłych – nasze ciała są martwe i zaczynają gnić a gdy całkiem się rozpadną zginą ostatecznie - całe szczęście przeogromna wola życia pozostawiła nasz dusze związane nadal z ciałami. Teraz musimy szybko dowiedzieć się jak odwrócić swoją śmierć nim proces gnicia nie odbierze nam szansy na zmartwychwstanie.


    Będę musiał popytać wśród licznych moich znajomych jak można to odwrócić.


    W lochu znaleźliśmy portal, który prowadzi na ścieżkę w górach wiodącą do świątyni na szczycie.

    Co tam się działo ... to już inna historia.



    ... Spisane przez: Deth Harfista 14 dzień Czasu Kwiatów 1372 RD Roku Dzikiej Magii

    OdpowiedzUsuń
  4. ... Spisane przez: Deth Harfista 14 dzień Czasu Kwiatów 1372 RD Roku Dzikiej Magii
    ... który zginie śmiercią naturalną na kolejnej sesji...

    BTW, na sesjach jest 1375 RD ;p

    OdpowiedzUsuń
  5. ... Zginę godnie. Jak męczennik. Będą o mnie śpiewać wszscy bardowie krain :P:P:P:P:P Słuch o mnie nigdy nie zaginie.

    Czy mam sobie juz wydrukować nową kartę postaci, aby nie marnować czasu na następnej sesji????

    OdpowiedzUsuń
  6. wydrukuj, zawsze się jakaś czysta przyda ;p

    OdpowiedzUsuń