W najbliższych dniach będę wrzucał raporty z kilku sesji WFRP rozegranych w tym roku. Większość leży na dysku rozgrzebana od kilku miechów i nadeszła najwyższa pora by je uporządkować. Część postaci pochodzi z przygód, które prowadziłem ładny kawałek czasu temu. Po zmianie na stanowisku MG skład drużyny trochę się zmienił, zamiast szulera Konna pojawi się moja postać – Wilhelm. Doszedł także nowy gracz, który wylosował sobie postać elfa zabijaki. Wszystkie postacie na tym etapie mają po 500 punktów doświadczenia.
Dieter von Schlagdorf – człowiek banita
Ursula Litzman – człowiek najemnik
Finuvar – elf zabijaka
Wilhelm Scholz – człowiek żołnierz
"Noc Krwi" z kampanii „Potępieniec”
Bohaterowie podczas
pieszej wędrówki przez Reikwald zostali zaskoczeni przez przerażającą burzę z
piorunami. Wspólnym wysiłkiem zbudowali prowizoryczny szałas tylko trochę
chroniący przed pogodą. W nocy otaczały ich dziwne dźwięki przebijające się
przez hałas wywołany przez burzę. W pewnym momencie dało się słyszeć jak przez
las w ich kierunku zbliża się coś dużego. Spodziewając się jakiegoś ataku
bohaterowie wyszli z szałasu z bronią w rękach i nabitymi pistoletami, które
posiadali Dieter i Ursula. Koło szałasu przemknął wielki jeleń uciekający przed
czymś, w jego kierunku poleciała z lasu ciężka włócznia o kamiennym grocie. Po
chwili oczom bohaterów ukazała się grupa łowców wyjętych z najgorszego koszmaru.
Stanowiło ją sześciu mutantów, z których dwóch wyglądało już bardziej na bestie
niż na ludzi. Mutanci stwierdzili, że nie ma sensu gonić jelenia skoro można
upolować kilku ludzi i rzucili się do ataku. Jeden z nich zginął natychmiast od
strzału z pistoletu, nie skłoniło to jednak reszty do zaniechania ataku. Walka
była zacięta i krwawa, Ursula została ranna i tylko dzięki nadzwyczajnej
szybkości Finuvara zawdzięczała przeżycie starcia z największym zwierzoludem.
Gdy potwór padł morale dwóch pozostałych przy życiu mutantów zostało złamane i
rzucili się do ucieczki.
W obawie przed
możliwością pojawienia się większej ilości mutantów bohaterowie mimo burzy
podjęli decyzję o wznowieniu wędrówki. Po opatrzeniu ran ruszyli traktem
ślizgając się czasami na błocie i moknąc na wskroś. Po godzinie marszu
zauważyli zabudowania na poboczu traktu, wyglądające na karczmę lub posterunek
straży. Okazało się, że jest to karczma o nazwie „Człowiek w Kapturze”. Wrota
na podwórze były zamknięte i nie było widać śladu żywej duszy. Bohaterowie
przeskoczyli przez ogrodzenie i skierowali się do drzwi. Wewnątrz dało się słyszeć
odgłosy rozmowy, ale ucichły gdy Wilhelm zapukał. Po chwili drzwi otworzyłkarczmarz,
którego bohaterowie z początku wzięli za potwornie otyłego halflinga, a który
po przyjrzeniu okazał się strasznie grubym i niskim człowiekiem w poplamionym
fartuchu karczmarza. Wyglądał na lekko przestraszonego, ale wpuścił drużynę do
środka tłumacząc, że myślał iż przybyli jacyś bandyci. W izbie karczmy
siedziały tylko dwie osoby – strażnik dróg grzejący się przy palenisku oraz
sługa zmywający podłogę. Na pytanie o pokoje karczmarz stanowczo odmówił
twierdząc, że wszystkie są zajęte przez bogatych jeźdźców, którzy przybyli
wcześniej. Bohaterowie mimo wszystko zażądali posiłku i piwa i zajęli miejsca przy
jednym ze stołów. Zadeklarowali także, że jeśli nie ma wolnych pokoi to
zdrzemną się do rana na ławach i wyruszą skoro świt, karczmarza przekonali
wręczając mu kilka złotych koron. Mimo wszystko niechęć karczmarza do gości
wzmogła ich podejrzliwość. Finuvar tłumacząc się nagłą potrzebą wyszedł z
karczmy i przemknął w kierunku stajni by sprawdzić, czy faktycznie są tam
jakieś konie. Gdy elf wyszedł do bohaterów podszedł milczący do tej pory
strażnik i zaczął bezceremonialnie wypytywać kim są, sugerując, że może to oni
są bandytami napadającymi na trakcie na podróżnych.
W międzyczasie Finuvar
dostał się do stajni i poza dwoma przerażonymi końmi nic nie znalazł. Miał już
wracać do karczmy gdy z góry coś kapnęło mu na głowę. Była to kropla krwi,
która przesączyła się deski schowka na siano. Elf ostrożnie wspiął się na górę
dobywając po cichu broni. Na górze znalazł rozprute ciało chłopca stajennego z
wieloma śladami ugryzień na ciele. Klapa w dachu łopotała na wietrze, gdy elf
ostrożnie wychylił się by zobaczyć dach został zaatakowany przez jakieś
stworzenie. Gdy stanął wreszcie na dachu zorientował się, że jego przeciwnik to
przerażający mutant, który od pasa w dół miał korpus pająka. Finuvar zaatakował
nie chcąc dać stworowi szansy na atak. Krzyknął także głośno w kierunku
karczmy.
Bohaterowie w karczmie
usłyszeli ostrzegawczy krzyk elfa i mimo zapewnień strażnika, że to pewnie nic
takiego wybiegli na zewnątrz dobywając broni. W ciemności dostrzegli dwie
sylwetki walczące na dachu stajni. Elf do tej pory parujący ciosy zeskoczył z
dachu na wóz stojący obok stajni a następnie na ziemię. W tym momencie Dieter
został zaatakowany od tyłu przez strażnika, z którym przed chwilą rozmawiali.
Nie wiadomo skąd pojawił się także kolejny mutant o twarzy przypominającej czaszkę
bez skóry, jego widok dosłownie sparaliżował Ursulę strachem na krótka chwilę.
Bohaterowie zaczęli się szaleńczo bronić przed atakami a napastników
przybywało. Z karczmy wylegli także karczmarz i jego pomocnik i przyłączyli się
do mutantów. Wilhelm szczęśliwym ciosem zabił strażnika odrąbując mu głowę. Reszta
mutantów w tym pająkopodobny zostali zarżnięci chwilę później, ale zarówno
Ursula jak i Finuvar stracili przytomność.
Po przeszukaniu ciał
napastników i opatrzeniu ran bohaterowie zaczęli przeszukiwać karczmę. Na
piętrze natknęli się na ślady mordów na gościach, ale nie znaleźli ciał.
Dopiero po zejściu do piwnicy znaleźli ciała oraz kilka osób spojonych jakimś
narkotykiem. W obszernej komnacie znaleźli także prowizoryczną świątynię Chaosu,
w której znajdował się posążek jakiegoś demona podobnego do sępa. Przyglądanie
się posążkowi zaowocowało czterema punktami obłędu dla Dietera. Gdy Finuvar
zrzucił posażek na ziemię by go potłuc w oparach różowego dymu pojawił się
niekształtny demon i zaatakował drużynę, jednym atakiem niemal rozpruł elfa na
pół(Punk Przeznaczenia stracony) i walczył z resztą. Po zabiciu go jego ciało
podzieliło się na dwa kolejne, mniejsze już demony, które także zostały już bez
strat własnych ubite.
Nad ranem gdy podtruci
jeńcy z piwnicy odzyskali rozum wyjaśnili, że są właścicielami karczmy i
zostali zaatakowani przez mutantów, z których jeden podszywał się pod strażnika
dróg. Rano do karczmy przybył patrol straży, poszukujący zaginionego strażnika.
Strażnicy wypytali bohaterów o przebieg zajścia i uzyskując potwierdzenie ich
wersji od karczmarza puścili ich wolno.
Wszyscy bohaterowie
otrzymali na koniec po 160 puntków doświadczenia.