Na ostatnim spotkaniu
kontynuowaliśmy przygodę Lost Mines of Karak. Trochę przyspieszyłem crawlowanie
po lochu i udało się ją skończyć na tej trzeciej z rzędu sesji jej poświęconej.
Na początku bohaterowie
próbowali ciągać ze sobą krasnoldzkiego jeńca Hrulla na powrozie, ale był ku
temu oporny i w końcu stwierdzili, że jeśli przysięgnie ich nie zdradzić to
dadzą mu broń, zbroję i będzie mógł wraz z nimi walczyć i eksplorować
podziemia. Hrull przysiągł na Moradina, że się na to zgadza i ruszyli dalej
razem.
Zdecydowali, że najwyższa
pora zejść do podziemi twierdzy. Tam czekał już na nich patrol shifterskich
bandytów, których pokonali. Następnie przeszukali część komnat używanych przez
obecnych władców twierdzy jako więzienia. W jednej z cel znaleźli dziwnego
mężczyznę, który porozumiewał się otoczeniem przy pomocy gwizdów i
niekontrolowanych okrzyków. Paelias wprawnie ocenił, że mężczyzna przejawia
objawy szaleństwa typowego dla kogoś kto przeżył coś strasznego, co strzaskało
jego poczytalność. Postanowili zostawić go w celi aż będą opuszczać twierdzę i
ruszyli penetrować dalej penetrować lochy. W dalszej części podziemi spotkali
na swej drodze przerażającego skrzydlatego demona, który okazał się nie aż tak
straszny gdy zarobił potężnego krytyka toporem Arnulfa. Po drodze przez lochy
odkryli, że w podziemiach pojawiają się znikąd wypryski pierwotnego ognia co
mogło wskazywać, że gdzieś w pobliżu znajduje się przejście na inne plany.
Po
dłuższej chwili błąkania się po komnatach odkryli, że nic więcej do zbadania
nie ma i twierdza jest pozornie wolna. Uwolnili więźnia z celi i szykowali się
do wyjścia kiedy ten przechodząc przez mijany przez nich wcześniej korytarz
dostał nagle ataku szału i zaczął rozgarniać ziemię z klepiska ujawniając pod spodem
jakiś namalowany symbol. Gdy go odsłonił a bohaterowie zaczęli mu się z
zaciekawieniem przyglądać, mężczyzna uciekł w przeciwległy kąt komnaty i skulił
się ze strachu. Nagle rysunek zamigotał i między bohaterami pojawiła się banda
wrogów składająca się z shifterów dowodzonych przez zdegenerowaną driadę.
Zaskoczenie sprawiło, że bitwa była ciężka, ale drużyna wyszła z niej
zwycięsko. Driada miała przy sobie pierścień-klucz do portalu, którym po chwili
odpoczynku bohaterowie aktywowali przejście. Znaleźli się w miejscu
gdzieś głęboko pod ziemią gdzie złowróżbny wpływ przenikającego do ich świata
Pierwotnego Chaosu był nad wyraz widoczny. Wśród rzek lawy płynących przez
kopalnie dało się widzieć zanurzone w nich widmowe sylwetki krasnoludów,
próbujące się z niej wydostać. Gdy bohaterowie ruszyli na poszukiwania królowej
tego miejsca, o której wspomniała podczas walki driada, napotkali na swej
drodze bandę demonów zwanych barlgura. Gdy demony zostały pokonane na spotkanie
drużyny ruszała faktyczna władczyni. Okazała się nią potężna naga odmieniona
przez żywiołowe energie promieniujące w kopalni. Jej gwardię stanowiły
przypominające owady mezzodemony. Naga zaproponowała drużynie przyłączenie się
do niej, ale bohaterowie odmówili i rozpoczęła się bitwa. Wrogowie okazali się
słabsi niż na pierwszy rzut oka się wydawali. Po rozbiciu ich, drużyna
spenetrowała leże nagi i objuczeni zdobytym skarbem ruszyli w drogę powrotną do
Ravens Bluff by zdać raport Bramowi Ironfell. Zabrali ze sobą mężczyznę z lochu
mając nadzieję, że w mieście uda się go uzdrowić przy pomocy kapłańskiej magii. C.D.N
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz