piątek, 14 czerwca 2013

Eberron 4e: Orc Stronghold

Raport z seji, która miała miejsce dawno temu, tak dawno, że nawet nie pamiętam daty. Zapowiada się ciąg dalszy przygód tej drużyny więc wypada raport wrzucić. Kontynuujemy wątek zaczęty w pierwszej przygodzie do Eberronu 4e. Postacie póki co bez zmian. 

Becky: half-elf rogue(trickster rogue), poziom 2
Sly Flourish, Acrobatic Strike, One-Two Punch, Burning Spray, Tumble, Trick Strike

Anastrianna: eladrin swordmage(assault swordmage), poziom 2
Aegis of Assault, Greenflame Blade, Sword Burst, Fey Step, Flame Cyclone, Burning Blade, Host of Shields

Vael: half-orc fighter(great weapon fighter), poziom 2
Combat Challenge, Combat Agility, Cleave, Threatening Rush, Punishing Charge, Furious Assault, Battle Fury Stance, Comeback Strike

Fargrim: dwarf artificer(battlesmith), poziom 2
Magic Weapon, Thundering Armor, Dwarven Resilence, Curative Admixture, Burning Weapons, Icebound Sigil, Restorative Infusion

27 Olarune 998 Roku Królestwa
Po dwóch dniach męczącej drogi w kierunku Cienistych Marchii bohaterowie znaleźli się przy granicach niegościnnego terenu zwanego Droaam. Z wiedzy Anastrianny wynikało, że jest to kraina zamieszkana głównie przez rozmaite potwory, z orkami i ogrami na czele. Droaam rządziły trzy potężne wiedźmy zwane Córami Sora Kell i bardzo dbały by nikt im tej władzy nie odebrał. Z drużyny jedynie Vael jako półork mógł uchodzić za miejscowego przez co podróż na przełaj Droaam stanęła pod znakiem zapytania. Ostatecznie drużyna postanowiła wkroczyć na ów wrogi teren, ale miała zamiar trzymać się z dala od głównych szlaków i unikać bycia dostrzeżonym. Wszystko szło by pięknie gdyby nie fakt, że podczas postoju w lesie usłyszeli jak wzdłuż drogi idącej w oddali przemieszcza się jakiś oddział. Becky, która zakradła się by wybadać sytuację, doniosła, że drogą poruszał się oddział zbrojnych orków i wiódł ze sobą dwójkę ludzi. Ludzie byli skrępowani i prowadzeni byli niczym zwierzęta na rzeź. Co gorsza orkowie kierowali się do niewielkiej kamiennej budowli w lesie, która to znajdowała się na drodze drużyny. Szybka narada zaowocowała podjęciem decyzji o próbie odbicia niewolników.

Bohaterowie nie kryjąc się ruszyli w kierunku kamiennego kompleksu. O dziwo udało im się dojść do samego wejścia bez alarmu ze strony orków. Ci najwyraźniej czuli się bardzo pewni siebie bo nie trzymali wart przy drzwiach i pierwszych wrogów bohaterowie napotkali zaskoczonych bezczelnością przybyszy. Trzech orków i 2 wielkie robaki, trzymane najwyraźniej jako zwierzęta domowe szybko padły pod atakiem drużyny. Niestety walka zaalarmowała orków w dalszych komnatach. Drużyna ruszyła do ataku na tuzin orków dowodzonych przez czarownika i berserkera. Tym razem walka nie była tak prosta jak poprzednia, bo jak zwykle okazało się, że ilość nie znaczy jakość. Większość orków stanowili niedoświadczeni wojownicy, którzy składali się od jednego ciosu(10 minionów ;-)) i ginęli z łatwością od ataków obszarowych Anastrianny. Po walce bohaterowie uwolnili niewolników, których widzieli gdy kryli się w lesie i kazali im czekać na siebie lub uciekać gdyby dostrzegli orków. Sami zaś ruszyli do dalszej części kompleksu. Czekał tam na nich rozwścieczony dowódca orków w asyście dwóch ochroniarzy. Orkowie ruszyli i już od pierwszych sekund starcia jasne było, że to spotkanie może być ostatnim dla drużyny. Dowódca był potwornie twardy, samemu udało mu się powalić Anastriannę oraz potężnym ciosem rozbić Vaelowi czaszkę. Co prawda Becky wraz z Fargrimem dali radę go zabić a potem wykończyć jego obstawę, ale gdy opadł bitewny kurz było już wiadomo, że zwycięstwo przepłacili śmiercią Vaela.

Półork został pochowany w lesie pod stertą kamieni po czym reszta drużyny postanowiła odprowadzić oswobodzonych ludzi do granic Droaam. Jeden z uratowanych zadeklarował, że z chęcią dołączy do drużyny skoro mają zamiar przebijać się przez ten niegościnny kraj, gdyż jak powiedział, pała rządzą zemsty na orkach, którzy pokonali go podstępem i wzięli w niewolę. Ów nieznajomy zwał się Jared Damaskinos i choć wydawał się podejrzany, bohaterowie postanowili przyłączyć go do swojej grupy. On zaś po usłyszeniu ich opowieści i celu podróży stwierdził, że nie dba o to gdzie i z kim, ale pragnie walczyć i zabijać wrogów…


Uwagi posesyjne: w ostatniej walce Vael, czyli moja postać, zginął. Będąc ciężko rannym dostał potężnego krytyka za 29 i momentalnie spadł na wartość ujemną bloodied co w 4e oznacza natychmiastową śmierć. Anastriannie bez niczyjej pomocy udało się ustabilizować. Gdyby nie seria „1” i „2” na kościach to orc chcieftan – elite brute 8 poziomu – zmasakrowałby nas sam. Jak DM później wyjaśnił przygoda pochodziła z Dungeon Delve i była przeznaczona dla 5 postaci na 3 poziomie. Usunął co prawda jednego wroga z finałowej walki, ale nie zmieniło to za bardzo balansu sił, z jednym strikerem na drugim poziomie to i tak cud, że nie było TPK. Zdarzają się takie sytuacje i śmierć mojego praworządnego dobrego półorka z rąk dzikiego orka uznaję za pewien rodzaj przeznaczenia ;-). DM zdając sobie sprawę z błędu w obliczeniach pozwolił mi nawet na wskrzeszenie tej postaci, ale zdecydowałem, że los tak chciał i nie ma co się rozdrabniać. Zresztą pewnie i tak bym był jeszcze brzydszy po takim ciosie w łeb. Jared Damaskinos to moja nowa postać wymyślona na szybko gdy musiałem zdecydować kim mają być więźniowie by z nich dobrać kogoś dla siebie. Miał być ludzkim neutralnym paladynem, ale po namyśle postanowiłem, że będzie to Blackguard z Vice of Fury należący do dość nowej rasy w D&D zwącej się Vryloka(Vrylokas?). Drużyna wspaniałomyślnie przekazała mi nawet sprzęt po poległym towarzyszu bym nie musiał na następnej sesji biegać z sękatą maczugą. Miejmy nadzieję, że Jared będzie miał więcej szczęścia od półorka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz