czwartek, 9 lutego 2012

Planescape #3-4

Raport zbiorczy z dwóch ostatnich sesji gdyż pierwsza była w gruncie rzeczy czysto turlacka i pisanie z niej raportu byłoby dość ciężkie.


Jedyna zmiana w drużynie to awans na 7 poziom:

Anamar Melithendare – male neutral elf druid 7
Martha Braegen – female lawful neutral human knight 7
Tara Nightingale – female chaotic good halfling bard 7
Eric Mills – male chaotic good halfling spellthief 7 (to ja)
Karak – male lawful good half-orc fighter 7


Po walce z orkownicą odpoczęliśmy półtora dnia w wiosce i ruszyliśmy w kierunku wskazanym nam przez wieśniaków mając nadzieję spotkać się z odpowiedzialnym za zamieszanie w dolinie czarnoksiężnikiem. Pod wieczór dotarliśmy do jego wieży położonej głęboko w lesie. Już na ścieżce do wieży musieliśmy stawić czoła 4 pełniącym wartę ogrom a po przekroczeniu jej progu zaczęliśmy wolną wędrówkę w górę w poszukiwaniu samego czarownika. Nie sposób opisać całej drogi by było to ciekawe więc powiem tylko, że walczyliśmy co krok z demonami, orkami i wielkim ogrem, przybocznym samego czarnoksiężnika. Tego ostatniego zastaliśmy na samym szczycie wieży szykującego się do odprawienia jakiegoś rytuału. Natarliśmy na niego wspólnie i dłuższą chwilę walczyliśmy tylko po to by wyczerpać jego magiczne osłony, on sam raził na kulami ognia, magicznymi pociskami i błyskawicami. Wreszcie gdy byliśmy już wyczerpani Karak trafił czarownika potężnym ciosem niemal wysyłając go w objęcia Rubinowej Zaklinaczki. Ostatnim zrywem czarodziej wycharczał zaklęcie otwierające portal i przebiegł przez niego. Nie namyślając się wiele ruszyliśmy za nim a w trakcie tej wędrówki przez migające światła nadal toczyliśmy z nim walkę. Nagle poczuliśmy uderzenie i okazało się, że nasza podróż dobiegła końca.

Leżeliśmy wszyscy na brukowanej ulicy miasta pogrążonego w ciemnościach, czarodziej nieprzytomny leżał kilka metrów od nas. Nim zdarzyliśmy się podnieść pojawiły się wokół niego istoty podobne do nieumarłych cieni i poniosły go w mroki nocy. Nie mieliśmy sił ani środków by ruszyć w pogoń. Pierwsze co zrobiliśmy to staraliśmy się określić nasze położenie, pomógł nam w tym nieoczekiwanie krasnolud o niecodziennym dla jego rasy wyglądzie. Był ubrany niczym bogaty szlachcic z olbrzymim niebieskim kapeluszem ozdobionym kolorowymi wstążkami a z każdej części jego garderoby bił kicz wymieszany z przepychem. Przedstawił się jako Lorm Gładkoręki i w trakcie spaceru ulicami tego dziwacznego miasta o wymykającej się normalnej percepcji architekturze wyjaśnił iż jesteśmy w Sigil, Mieście Drzwi. Pogawędziliśmy z Lormem w jednej z tawern na temat samego miasta oraz opowiedzieliśmy mu jak tu trafiliśmy. Dla Lorma było oczywiste, że ludzie wpadają do Sigil czasami i stąd właśnie miejsce dla osobników takich jak on, zawodowych oprowadzaczy po mieście. Zabawnym punktem wieczoru był moment gdy okazało się, że nie posiadamy pieniędzy by zapłacić za napitki, gdyż część ekwipunku zgubiliśmy w wieży maga. Z pomocą przyszedł nam talent Tary, która śpiewem oczarowała bywalców tawerny i zarobiła tym te kilka sztuk złota by pokryć koszta napitków.

W tym miejscu zakończyła się pierwsza sesja będąca niemal w całości 5-cio godzinnym dungeon crawlem, nieco liniowym ale dającym mnóstwo zabawy. Druga sesja miała zostać rozegrana przez program Skype w ramach eksperymentu. Ze względu na niechęć do używania narzędzi typu maptool czy dicetool graliśmy bardzo tradycyjnie – każdy rzucał za siebie i mówił MG wyniki a mapy i figurki zastąpiła wyobraźnia i opis. Sesja trwała ledwo półtorej godziny:

Lorm za niewielką opłatą podjął się odnalezienia czarnoksiężnika, który nas tutaj przywiódł. Odnalezienie go i zabicie postawiliśmy sobie za punkt honoru. Jako, że pieniędzy nie posiadaliśmy Lorm zaproponował nam umowę polegającą na wyświadczeniu sobie wzajemnych przysług. My mieliśmy pomóc mu przekonać swoją siostrę do porzucenia zawodu dziwki a on miał poszperać w poszukiwaniu naszego czarnoksiężnika. Zadanie wydawało nam się niezwykle łatwe do momentu aż odwiedziliśmy przybytek gdzie „pracowała” Keoli, siostra Lorma. Nasze niewiasty nie zostały wpuszczone do środka zaś z mężczyzn tylko ja nadawałem się do poważnych rozmów. Od właścicielki przybytku dostałem pozwolenie by porozmawiać z krasnoludką, nie obyło się oczywiście bez konieczności uiszczenia stosownej opłaty za usługę. Karak towarzyszący mi na parterze budynku nie mógł wejść ze mną, pozostało mu więc toczyć pojedynek spojrzeń z ochroną burdelu, na którą składało się dwóch orogów i półogr. Podczas rozmowy z Keoli dowiedziałem się, że dziewczyna nawet by chciała opuścić to miejsce, ale wstydzi się powrotu do swego brata oraz jest uzależniona od narkotyku, który dawno temu dostała od właścicielki. Głównie to ostatnie trzymało ją w tym miejscu. Podczas rozmowy dołączyła do nas Tara, którą druid wzniósł na wysokość okien na piętrze. Dzięki pomocy bardki przekonaliśmy Keoli do odejścia z burdelu. Oczywiście właścicielka nie była tym zachwycona i nakazała ochronie nas stłuc ale zaprzestała protestów gdy Martha wykopała drzwi i wkroczyła do walki a Karak podniósł półogra i cisnął nim przez całe pomieszczenie niemal niszcząc ścianę nośną. Po tym pokazie siły wróciliśmy do Lorma nieniepokojeni.

Krasnolud podziękował nam wylewnie i przystąpił do realizacji swojej części umowy. Wskazał nam miejsce, jedną z uliczek gdzie znajdował się sklep z amuletami, tam podobno przebywał nasz zaginiony czarnoksiężnik. Lorm ostrzegł nas przed wkraczaniem do tej dzielnicy twierdząc, że ten teren należy do gangu złożonego w większości z planokrwistych. Oczywiście nie posłuchaliśmy tej rady i pospieszyliśmy w to miejsce. Nim dotarliśmy do sklepiku drogę zagrodziła nam banda tanarukków(tak owe stwory nazwała bardka), której przywódca domagał się abyśmy opuścili to miejsce. Nie posłuchaliśmy i już po chwili wrzała walka… W tym starciu kości nie były łaskawe dla mojej postaci, Eric padł od potężnego krytyka jednego z wrogów i momentalnie wyzionął ducha mając -11 HP. Ostatecznie wygraliśmy a drużyna wycofała się zabierając moje ciało. W tym momencie Skype naszego MG chyba z żalu odmówił posłuszeństwa i sesja się zakończyła. Na następnej sesji, którą rozegramy już normalnie wcielę się w nowego bohatera a moi towarzysze jak deklarowali będą starali się pomścić moją śmierć…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz