piątek, 13 stycznia 2012

Planescape #1

Znajomy z lat studenckich zaproponował mi uczestnictwo w jego nowej kampanii D&D, jako, że poprzednia rozegrana z nim w wakacje było bardzo dobra postanowiłem się przyłączyć. Poprzednio moja postać, rycerz sir Roan dożył końca kampanii, mam nadzieję, że mojego niziołka to szczęście nie opuści. Raport obiecałem drużynie więc jest:

Zasady: używamy mechaniki 3.5 z drobnymi modyfikacjami, z tych które pamiętam:
- nie ma kategorii broni egzotycznych, dawne egzotyczne są żołnierskimi
- krytyki mają efekty określane specjalną tabelką, jest brutalniej i bardziej śmiertelnie
- rasy mają takie modyfikatory cech jak w 4e
- większość podręczników do 3.5 była dostępna przy tworzeniu postaci

Świat: MG określił to jako autorski setting osadzony gdzieś w Planescape. Miejsce skąd pochodzimy to rozległa kraina z wyspami, kontynentami i morzami, od innych planów wyróżnia ją fakt iż jest płaska i na krawędziach kończy się spadkiem w kosmiczną przepaść. Mamy zaawansowaną „sferową” technikę i magię, jeździmy na mechanicznych(clockwork?) koniach a nasza rycerka i wojownik mają zbroję mechanus gear opisaną w Planar Handbook. Kampania przewidziana jest, podobnie jak poprzednia na poziomy 6-14.

Jeszcze kilka dni przed sesją współgracze wymieniali się pomysłami na postacie ale gdy MG przedstawił na godzinę przed startem setting większość planów uległa zmianie. Zaczęliśmy z godzinnym poślizgiem bo kilka postaci było robionych tuż przed sesją(w tym i moja za co się kajam). Ostatecznie drużyna prezentowała się następująco:

Anamar Melithendare – male neutral elf druid 6
Martha Braegen – female lawful neutral human knight 6
Tara Nightingale – female chaotic good halfling bard 6
Eric Mills – male chaotic good halfling spellthief 6 (to ja)
Karak – male lawful good half-orc fighter 6


Na początku sesji ustaliliśmy, że skoro Martha jest rycerzem to my będziemy stanowić jej świtę i grupę przyjaciół. Od zwierzchnika swojego zakonu otrzymała polecenie udania się do górzystej krainy na północy, której wioski podobno nękane są demony. Dostaliśmy po sakiewce złota, które szybko wydaliśmy by się dozbroić. Minęło kilka godzin i posiadaliśmy już rozmaite eliksiry, wodę święconą, i kilka przydatnych magicznych przedmiotów. Mieliśmy też 2 mechaniczne konie należące do Marthy i Karaka, postanowiliśmy, że na jednym pojedzie Martha i Tara na drugim Karak i ja, Anamar zdecydował się podróżować pod postacią szybkiego drapieżnego kota. Wyruszyliśmy w kierunku wąwozu będącego najszybszą drogą do naszego miejsca docelowego. Jak się okazało komuś najwidoczniej zależało na tym byśmy tam nie dotarli gdyż wąwóz był zablokowany ścianą ze ściętych drzew i gałęzi związanych jakąś lepką substancją przypominającą żywicę. Dla druida przedostanie się przez ową barierę nie stanowiło problemu ale reszta musiałaby nadłożyć kawał drogi. Postanowiliśmy usunąć przeszkodę przy pomocy kilku ładunków z zakupionego przez nas amuletu kul ognistych. Niczym gnomi saperzy wysadziliśmy barierę w powietrze a to co zostało rozerwaliśmy dzięki naszym mechanicznym rumakom.

Gdy wyjechaliśmy z wąwozu na otwartą przestrzeń zobaczyliśmy w oddali wioskę Krzepką do której mieliśmy udać się najpierw. Wioska leżała w płytkiej dolince a prowadziła do niej ścieżka prosta ścieżka przez las. Gdy jechaliśmy tą leśną drogą druid wyczuł jakieś niebezpieczeństwo, wszyscy poza Marthą zeskoczyli z koni i naszykowali się na atak. Po chwili z lasu wyłoniły się dziwne stwory przypominające odrobinę pokryte korą goblinoidy nieznanego na typu. Karak próbował się z nimi porozumieć gdyż znał zarówno gobliński jak i orczy język ale stwory nie reagowały. Gdy stało się jasne, że zaatakują ruszyliśmy do walki, która nie okazała się tak ciężka jak sądziliśmy po ilości wrogów. Karak wpadając w środek walki z olbrzymim toporem w ręce szybko zaczął redukować potwory potężnymi ciosami, Martha manewrowała koniem by podzielić wrogów na dwie grupy zaś Anamar przyzwał błyskawice by pomóc naszym zbrojnym. Rola moja i bardki ograniczała się do pomagania reszcie w eliminacji wrogów i okazyjnym leczeniu.

Po walce widząc ogrom pokonanych wrogów w pobliżu ludzkich domostw ruszyliśmy prędko do wioski spodziewając się zastać tam najgorsze. O dziwo wieś Krzepka wyglądała na cichą i spokojną, może nawet zbyt spokojną bo nie było nigdzie śladu żywej duszy. Przeszukanie wioski wykazało, że mieszkańcy walczyli z potworami z lasu gdyż znaleźliśmy kilka takich zarąbanych siekierami. Zaczęliśmy dokładniej przeczesywać wioskę aż zobaczyliśmy obdartego chłopa wynurzającego się z jednej z piwnic. Z początku nieufny został wreszcie przekonany przez Tarę do pokazania nam gdzie reszta mieszkańców. Wszyscy kulili się w rozległej piwnicy gdzie dawniej przechowywano beczki z piwem. Minęło trochę czasu nim Tara i Martha przekonały wszystkich iż przybywamy z pomocą. Od Zacka, mężczyzny z największym posłuchem dowiedzieliśmy się, że zaatakowały ich te dziwne korowe bestie oraz demon pojawiający się w nocy i bezlitośnie zabijający ludzi. Demon podobno był wielki, małpo podobny i brzydki. W przypadku korowych stworów wieśniacy podejrzewali, że mają one związek z potwornym drzewem, które ledwie kilka dni temu wyrosło na zboczu jednej z okolicznych gór. Poleciliśmy wieśniakom ponownie się ukryć a sami ruszyliśmy do miejsca, w którym pojawiał się w nocy demon. W lesie na skraju wioski, gdzie zwykł się pojawiać faktycznie znaleźliśmy ślady magicznego kręgu, kłótnia co z nim zrobić potrwała tak długo aż wreszcie zapadł zmierzch i pojawił się demon. Tara dzięki swej bardowskiej wiedz zidentyfikowała go jako wyrośniętego Bar-lgura. Jeden taki sądząc po wyglądzie był w zakresie naszych możliwości lecz gdy tylko nas spostrzegł wezwał swojego krewniaka. Szybko okazało się, że nasza niemagiczna broń ledwo jest w stanie zranić dwa takie potwory, Martha była nawet zmuszona odrzucić tarczę by wzmocnić siłę ciosów, wszyscy dawaliśmy z siebie wszystko i ostatecznie wygraliśmy choć byliśmy potwornie poharatani po tej walce. Druid i bardka uleczyli nas ile tylko mogli i postanowiliśmy zniszczyć krąg a w dalszej kolejności sprawdzić kto stoi za jego utworzeniem. Na następny dzień przełożyliśmy sprawdzenie czym jest drzewo o którym powiedział nam Zack.

Na tym zakończyliśmy bo zabrakło nam czasu, niby niewiele się wydarzyło ale było sporo momentów dobrego role playa no i trochę czasu straciliśmy na tworzenie postaci. Ciąg dalszy za parę dni.

1 komentarz: