Pierwsza pełnoprawna sesja w 4 edycji. Postanowiłem poprowadzić w znanych wszystkim graczom(choćby trochę) klasycznych Zapomnianych Krainach wzbogaconych o elementy fabularno-mechaniczne czwartej edycji. Doszły więc klasy takie jak warden czy shaman zaś i tak już spore rzesze faeruńskich istot zostały wzmocnione o deva, shifterów i reszte ras z PHB II i III. Obszarem startowym będzie dla nas Nentir Vale opisana w podręczniku MG, postanowiłem umieścić ją gdzieś na granicy Sembii i Cormyru ale bez wdawania się w szczegóły. Obszar jest fajnie opisany a same Krainy na tym nie ucierpią. Nie mam zamiaru włączać do mojej kampanii polityki Faerunu a samą fabułę Krain opartą na Rachubie Lat będę traktował jako pomoc a nie obowiązkowy element sesji.
Postacie były robione trochę na biegu co zaowocowało kilkoma błędami, które jednak nie przeszkadzały w grze. Gracze zdecydowali się na dość standardowe postacie, nazwy klas i ras przytoczone w oryginale by było wiadomo co i jak:
Wolf – dwarf fighter, mężczyzna (wariant – great weapon fighter)
Borgut – half-orc ranger, mężczyzna (wariant – two blade ranger)
Anastrianna – eladrin sorcerer, kobieta (wariant – dragon sorcerer)
Laaqueel – elf cleric Lathandera, kobieta (wariant – devoted cleric)
Dziwnym zbiegiem okoliczności wszyscy członkowie przyszłej drużyny towarzyszą niewielkiej karawanie zmierzającej do miasteczka Fallcrest leżącego w sercu Doliny Nentir. W trakcie drogi nie wydarza się nic ciekawego(a przyznaje że w tajemnicy losowałem jakieś spotkanko losowe) i wkrótce ekipa dociera wraz z wozami do Fallcrest. Tu od prowadzącej karawanę niziołki dostają niewielką zapłatę i zostają skierowani do karczmy Pod Srebrnym Jednorożcem – miejsca gdzie można dobrze zjeść i wypocząć. W karczmie próbują znaleźć jakieś zajęcie dla awanturników ale bezskutecznie. Mają tam również wątpliwą przyjemność zapoznać się z kilkoma barbarzyńcami z Rashamenu. Zanim dochodzi do bójki pojawia się rashemicka kobieta, zapewne czarodziejka, która uspokaja sytuację rozstawiając swoich towarzyszy po kątach. Od Kiry, bo tak nazywa się owa kobieta dowiadują się, że tutejsza świątynia Lathandera poszukuje odważnych poszukiwaczy przygód. Kira zdradza im także, że jej towarzysze znaleźli sobie już jakieś zajęcie przez co odrzucili propozycję kapłanów.
Po drodze do świątyni drużyna widzi jeszcze tajemniczą wieżę znajdującą się na wysepce po środku rzeki Nentir. W Domu Słońca(w oryginale świątynia Pelora) spotykają kapłana Lathandera, który zwięźle i rzeczowo wyjaśnia im, że problem dotyczy tajemniczych odgłosów dobiegających z podmiejskich katakumb. Na domiar złego zaginął ostatnio miejscowy jedyny grabarz o imieniu Joseph. Wypytują jeszcze czym jest ta ponura wieża na wyspie i dowiadują się, że jest bardzo stara i od dawna opuszczona. Ludzie mówią, że jest nawiedzona i nikt tam nie zagląda od lat. Kiedyś podobno popłynął tam Joseph ale coś go tak przeraziło, że nie opowiadał o tym nigdy. Po uzgodnieniu zapłaty drużyna rusza do akcji. Po chwili namysłu za swój pierwszy cel wybierają katakumby.
W katakumbach dość szybko okazuje się, że umarli nie spoczywają w spokoju i łażą sobie jak chcą. W komnacie będącej kryptą 4 wojowników walczą z owymi wojownikami, którzy jak na kilkuset letnie zwłoki wykazują sporą skuteczność w atakowaniu. Po przeszukaniu ich grobowca znajdują zwłoki Josepha a przy nich niewielki kluczyk noszący jakiś herb. Anastrianna po udanym teście History przypomina sobie, że ten herb należał do żyjącego tu bardzo dawno temu lorda parającego się magią. W krypcie znajdują także niedawno wybite w ścianie wyjście prowadzące do jeszcze starszych katakumb. Dzięki wiedzy Wolfa na temat jaskiń i podziemi wiedzą, że korytarze prowadzą mniej więcej w kierunku wieży. Chwytając się tego tropu postanawiają podążać ścieżkami tak aby do owej wieży się zbliżyć i sprawdzić czy ma ona coś wspólnego z tym bałaganem w grobowcach. Wkrótce drużyna staje twarzą w twarz z tajemniczym czarnym upiorem przewodzącym bandzie szkieletów. Po walce zakończonej zwycięstwem naszych herosów i przeszukaniu tego co zostało po upiorze drużyna wchodzi w posiadanie talizmanu noszącego taki sam herb jak ten wygrawerowany na kluczyku.
Posuwając się dalej w kierunku wieży stają na rozdrożu – jedna z dróg z całą pewnością prowadzi na powierzchnie, druga zaś wiedze wprost pod wieżę na wyspie. Borgut dzięki nadzwyczajnemu szczęściu w kościach stwierdza, że korytarzem na powierzchnie ktoś niedawno chciał wejść do katakumb ale zawrócił w miejscu gdzie drużyna obecnie się znajduje. Po namyśle postanawiają dalej kierować się ku wieży.
Wkrótce dochodzą do podziemnej komory z wysokimi spiralnymi schodami prowadzącymi do czegoś co wygląda jak kiosk podwieszony na suficie. Borgut nad wyraz roztropnie bada schody w poszukiwaniu pułapek i je znajduje dzięki czemu drużyna cała i zdrowa wchodzi na szczyt schodów. Tam czekają na nich drzwi prowadzące do szybu będącego jak ma się w przyszłości okazać magiczną windą pozwalającą poruszać się po piętrach wieży. Przez chwilę zastanawiają się jak otworzyć drzwi – spośród pomysłu na rozbicie ich i wteleportowanie się do środka dzięki umiejętności Fey Step Anastrianny wybierają 3 możliwość – kluczyk znaleziony przy ciele Josepha. Klucz faktycznie pasuje i drzwi stają otworem. Wolf odważnie wchodzi do pomieszczenia i po chwili znajduje się już na pierwszym piętrze wieży. Krzykiem informuje resztę, że nie ma się czego bać i po chwili cała drużyna stoi obok niego.
Pomału penetrują wieżę i już na drugim piętrze odkrywają pokoik służący niegdyś za sypialnię kogoś bogatego. Oprócz kilku cennych przedmiotów natrafiają na tajemnicze lustro które pokazuje obraz jakiegoś innego pokoju. W owym pokoju znajduje się tylko łóżko na którym spoczywa zasuszony szkielet jakiejś kobiety.
Na piętrze wyżej natrafiają na interesujące zjawisko – na niewielkim koksowniku płonącym magicznym ogniem siedzi sobie niewielki imp. Nie przejawia wrogich zamiarów ale chętnie opowiada o historii wieży. Okazuje się, że dawny pan tej wieży lord-czarnoksięznik miał siostrę, która wbrew jego woli nie była chętna staniu się potworem jak on a miała silne ciągoty ku czynieniu dobra. Czarnoksiężnik ukarał ją zamurowując na szczycie wieży i przeklinając by nawet po śmierci nie zaznała spokoju. On sam również nie spoczywa jak na trupa przystało, ale plugawy za życia po śmierci stał się jeszcze gorszy – to jego spotkali w katakumbach. Zadaniem impa jest strzeżenie tej wieży i podtrzymywanie udręki uwięzionych tu dusz. Jak przystało na diabła nie ma on zamiaru siedzieć tu w nieskończoność i bardzo chętnie widziałby drużynę niszczącą siostrę i brata upiorów. Co prawda obecny stan całkiem mu się podoba bo wieża coraz bardziej promieniuje złem dzięki czemu między innymi zmarli wstają z grobów ale nawet to nie jest dla niego wystarczająco zabawne by tkwić na planie materialnym. Gdyby ktoś sprzątnął jego pracodawcę i jego siostrę pokrętna umowa impa przestałaby działać i mógłby wrócić do siebie. Ostrzega jeszcze bohaterów, że czarnoksiężnik nie zginął tak po prostu i niedługo się odrodzi.
Na wyższym piętrze herosi znajdują dziwaczną maszynerię składającą się z wanny wypełnionej czarną breją pompowaną przez czarne rurki leżące na podłodze i prawdopodobnie sięgające aż do katakumb. W trakcie oględzin tego zjawiska z czarnej brei wynurza się upiór czarnoksiężnika i przystępuje do ataku. Gracze bardzo rozsądnie wpadli na pomysł by zniszczyć mu tą maszynerię poprzez odcinanie rurek od wanny. Walka mija szybko, upiór odradza się w czasie jej trwania jeszcze raz ale po zniszczeniu wszystkich rurek nastaje spokój.
Na przedostatnim piętrze drużyna odnajduje skarby gromadzone przez czarownika za życia. Wśród nich także niewielki pierścionek noszący ten sam herb co kluczyk i medalion. Laaqueel zabiera ów pierścionek i po wkroczeniu na ostatnie piętro przez teleport – gdyż klatka schodowa jest zamurowana. Natychmiast staje się głównym celem ataków zawodzącej upiorzycy. Podczas gdy drużyna odpiera tak upiora Laaqueel ucieka teleportem w dół, upiorzyca próbuje ją gonić ale najwyraźniej nie może opuścić swojego piętra wieży. Gdy po chwili Laaqueel wraca drużyna zmienia taktykę – Wolf zabiera pierścień i nakłada go na palec leżącego na łóżku szkieletu. Gdy to robi na twarzy upiorzycy pojawia się ulga i rozpływa się w powietrzu. Po chwili zdaje się, że cała magia wieży naraz wyparowała i teleporty przestają działać. Głośny huk gdzieś pod ziemią wskazuje również na to, że kręcone schody w podziemiach się zawaliły.
Do komnaty wlatuje imp i dziękuje drużynie za rozwiązanie jego problemu. Jest trochę smutny bo spodziewał się, że herosi raczej rozsmarują upiorzyce na podłodze lub odpędzą a nie tak zwyczajnie po dobroci uwolnią ale i tak jest zadowolony. Na odchodne rzuca jeszcze, że poleca się na przyszłość i życzy miłego powrotu na stały ląd – wszak drużyna jest na wyspie, droga do katakumb jest zwalona a łódki nie posiadają.
W tym momencie zawiesiliśmy akcję do następnej sesji.
Wnioski:
1. Ogólnie sesja się podobała, było kilka zgrzytów mechanicznych ale wydrukowanie kart mocy powinno być sporym ułatwieniem na kolejnej sesji.
2. Graliśmy ponad 5 godzin, pierwszą godzinę poświęciliśmy na zrobienie postaci Laaqueel i Wolfa.
3. Na kolejnej sesji skład drużyny się nieznacznie zmieni.
4. Musze przyznać, że w zasadzie cała sesja w tym spotkanie z impem, historia wieży, pokój z rurkami itd. Były przeze mnie improwizowane i wymyślane na biegu. Na szczęście wyszło nieźle.
5. 4 edycja ma plusy i minusy. Powoli klaruje się nam jak ta gra wygląda.
Fajny raport, super że wyszło tak składnie, zwłaszcza, że improwizowałeś! Daj znać, co myślisz o 4E, zawsze jestem ciekaw opinii :)
OdpowiedzUsuńTroche za wcześnie jeszcze na jakąś zwartą opinię. Narazie prowadzi mi się dobrze. Jedyne co mnie martwi to brak możlwiości zrobienia postaci niebojowej ale z tym daje się żyć...
OdpowiedzUsuń