Wracam jako gracz do 4e, postaram się regularnie pisać raporty z rozegranych sesji.
Drużyna, wszyscy na poziomie 2:
Alathar Lantheral – eladrin swordmage(Assault Swordmage)
Elf z Cormanthoru, odesłany z Dworu za nieumyślne spowodowanie śmierci pewnego szlachcica.
Vielikoy – human barbarian(Rageblood Barbarian)
Barbarzyńca z Rashamenu szukający sławy w Krainach.
Nelia – human shaman(Bear Shaman)
Towarzyszka Vielikoya, aspirująca do zostania jedną z Wiedźm z Rashamenu, obecnie w randze Ethran.
Wilfred ‘Willie” Deepstrider – gnome sorcerer(Dragon Magic)
Wesoły, lekkoduchy gnom urodzony w Cormanthorze, dobrowolny towarzysz Alathara w jego wygnaniu.
Bohaterowie spotykają się w drodze do Neverwinter, Wszystkich przyciąga tam chęć przygody i zobaczenia jednego z cudów Północy. Do miasta przybywają dobrze po zmroku. Gdy szukają dobrego(i taniego) miejsca na nocleg są świadkami trzech błysków na niebie. Nie wiedząc co to było ignorują je i dalej szwendają się po mieście.
Nieoczekiwanie podchodzi do nich urodziwa elfia kobieta przedstawiająca się jako Jasmine, bohaterowie rozpoznają w niej kapłankę Selune. Jasmine zaprasza drużynę do karczmy na kufelek piwa. Prowadzi ich do Driftwood Tavern, gdzie wyjaśnia swoje zainteresowanie nimi. Wedle jej słów Selune zesłała na ziemię dary w postaci trzech małych meteorytów, to właśnie światła, które widzieli bohaterowie. Przyglądała się drużynie od pewnego czasu i postanowiła poprosić ich o pomoc w odzyskaniu darów swojej bogini. Zaproponowała jak na obecne możliwości bohaterów oszałamiającą kwotę nagrody w wysokości 1500 sztuk złota za odnalezienie i zwrócenie trzech przedmiotów. Bohaterowie ochoczo się zgodzili, ale zarówno Alathar jak i Wilfred zrezygnowali ze swojej części nagrody, jako że Selune jest ich bóstwem opiekuńczym. Jasmine na odchodne wskazała im prawdopodobne miejsca upadku darów Selune – Dzielnica Protektora oraz Czarne Jezioro, niestety nie była w stanie ustalić położenia trzeciego fragmentu.
Rano bohaterowie zaczynają szukać w mieście. Pierwsze zetknięcie z Dzielnicą Protektora jest dla nich nieprzyjemne, gdy rozpytują ludzi o jakieś ślady, straż miejska zaczepia ich i wypytuje czemu się tutaj szwendają. Vielikoy wdaje się w pyskówkę ze strażnikami, na szczęście konflikt szybko łagodzi Willie tłumacząc, że są nowi w mieście i przyszli pooglądać piękno architektury. Straż udobruchana oddala się. Nie jest to jednak koniec kłopotów drużyny, ich nieporadność w poruszaniu się po mieście dostrzegło kilku lokalnych opryszków. Drużyna została zwabiona do bocznej uliczki i zaatakowana przez dobrze uzbrojonych bandytów, którzy jednak przeliczyli swoje siły i zostali zmuszeni do szybkiego odwrotu gdy spadła na nich lawina morderczych zaklęć rzucanych przez bohaterów. Gdy bandyci uciekali nieoczekiwanie pojawił się kolejny patrol straży dowodzony przez władczą kobietę w zbroi płytowej. Bandyci zostali wyłapani a bohaterowie przesłuchani w sprawie zajścia. Okazało, że kobieta dowodząca oddziałem to generał Sabina, dowodząca strażą miejską z rozkazu Lorda Neverembera. W wersji wydarzeń opowiedzianej przez bohaterów nie było nic podejrzanego, więc zostali wypuszczeni. Panią generał zainteresowała jednak ich misja. Okazało się, że jest dobrze poinformowana o tym co dzieje się w dzielnicy i przypadkiem wie gdzie spadł jeden z poszukiwanych przez bohaterów przedmiotów. Niestety nie były to pocieszające informacje, wedle jej słów okruch spadł w pobliżu Rozpadliny i w jakiś sposób zaczął przyciągać do siebie dotkniętych Czaroplagą szaleńców oraz dziwne zmutowane stwory wychodzące z Rozpdaliny. Generał Sabina stwierdziła, że jeśli bohaterom uda się przedrzeć w to miejsce i wyeliminować zagrożenie to będą mogli zabrać sobie ten okruch i oddać go Selunitom.
Bohaterowie udali się w miejsce wskazane przez panią generał. Już po drodze zmuszeni byli przedzierać się przez bandy dotkniętych Czaroplagą szaleńców, starali się ich nie zabijać uważając ich biednych nieszczęśników a nie wrogów. Gdy zbliżyli się do miejsca upadku meteorytu, zostali zaatakowani przez dziwne bestie o jednym oku, które raziły ich atakami wzrokowymi. Otoczeni ze wszystkich stron przez szaleńców i potwory bohaterowie rozpaczliwie szukali okruchu. Gdy wreszcie go znaleźli, byli już otoczeni ze wszystkich stron i niechętnie musieli posunąć się do bardziej agresywnej walki w obronie własnego życia. Wyżynając sobie ścieżkę wśród atakujących, przedarli się do ufortyfikowanego muru dzielnicy, za którym byli bezpieczni.
Czym prędzej udali się do Lady Jasmine i oddali jej kryształ po czym uzdrowieni przez nią, ruszyli na poszukiwania następnego fragmentu.
CDN.
A Ty, kim grasz?
OdpowiedzUsuńGracie na żywo? Jak długo trwała sesja?
Alathar to ja. Gramy na żywo, pierwsza sesja była krótka, tzn trwała 6 godzin ale 2 spędziliśmy na kombinowaniu z postaciami, wstępie itd. Dawno nie graliśmy więc każda walka zajmowała nam mnóstwo czasu, zwłaszcza pierwsza. Za nami już druga sesja, która była znacznie szybsza mimo podobnego czasu poświęconego.
OdpowiedzUsuńMam wrażenie, że w 4 edycji walki w ogóle najdłużej trwają (co oczywiście nie znaczy, że nie są fajne).
OdpowiedzUsuńMiałeś w końcu okazję pograć w 5 edycję? (rok temu pisałeś na blogu o swoich mieszanych odczuciach względem niej)
Według mnie walki nie trwają zbyt długo, na tej pierwszej sesji dłużyły się bo wszyscy musieliśmy się przestawić na inną mechanikę.
OdpowiedzUsuńW 5e grałem i nie mogę powiedzieć by mi się podobała, ja ogólnie nie znoszę komórek na czary i zaklęć save or die/save or suck. Jak chce pograć w coś takiego mam 3.5. Część zmian(głónie rzeczy ukradzione w 4e) jest ok, ale za dużo zbędnego bagażu z AD&D i D&D 3E jak dla mnie.