Po roku grania w D&D 3.5 zacząłem wreszcie prowadzić ponowie 4e. Raporty tym razem spisywane będą przez jednego z moich graczy, Rangera znanego z serwisu Game Exe. Szczególy kampanii, NPC i miejsca będą pojawiały się na moim drugim blogu Czerwone Pudełko, który stał się takim miejscem gdzie wrzucam informacje dla graczy by nie spamować dziwnymi notkami tutaj. Prowadzę Zapomniane Krainy po zmianach jakie zaszły po Spellplague, drużyna chwilowo prezentuje się następująco:
Liadon – elf wizard (bladesinger), background&theme: Sarifal Feywarden
Brennan – human fighter (slayer), background: noble birth, theme: Noble
Raghnald – human paladin (cavalier), background&theme: Neverwinter Noble
Lord Owen, namiestnik króla Derida Kendricka, wezwał przed swe oblicze trójkę poszukiwaczy przygód: Raghnalda, potomka rodu władającego niegdyś potężnym miastem Neverwinter; Brenana, dzielnego wojownika, oraz Liadona, elfiego reprezentanta królowej Ordalf. Zadanie, które im powierzył należało do wielkiej wagi. Władza Najwyższych Królów w ciągu ostatnich stu lat mocno ucierpiała, na skutek wojen z elfami z Feywild, królestwo rozpadło się. Król Derid Kendrik obecnie panuje tylko nad Alaronem, jedną z wysp Moonshae, którą dawniej w całości władali jego poprzednicy. Autorytet władcy respektowany jest na praktycznie całym Alaronie, ale na zachodzie wyspy znajdują się ziemie, nad którymi utracił kontrolę na skutek wewnętrznych rozłamów i konfliktu z elfami z sąsiedniej wyspy Gwynneth. Król Derid postanowił zmienić ten stan rzeczy. W jego imieniu Lord Owen wysłał bohaterów z zadaniem ponownego zasiedlenia niewielkiej twierdzy noszącej miano Eastbrock, z której niegdyś tamtejszy lord roztaczał królewską władzę nad kilkoma wioskami, oraz małym miasteczkiem dzielącym z zamkiem nazwę. Poszukiwacze przygód dostali od namiestnika pokaźną sakiewkę (w którą upchnięto sześćset sztuk złotych monet), królewski glejt czyniący z nich panów na Eastbrock, oraz prawo zebrania drużyny zbrojnych i pachołków spośród poddanych króla w Caer Callidyrr.
Raghnald z Liadonem (Brennan bowiem był mocno wczorajszy i nieskory do myślenia) ustalili, że w celu odrestaurowania zamku, jak i zapewnienia jako takiej jego funkcjonalności, trzeba zaciągnąć kilku wykwalifikowanych rzemieślników. Stanęło na tym, że zwerbowali dwójkę kamieniarzy oraz cieśli, tym ostatnim dopomóc miało dwóch drwali. Tropiciele Rory oraz Fergal zatroszczyć się mieli o zwiad, a przy okazji, i o mięso dla wyprawy. Resztę listy zamknęli zwyczajni pachołkowie, żołnierze oraz kucharka Nessa.
Przy pożegnalnej wieczerzy herosi rozdzielili role jakie mieli pełnić: Raghnaldowi, z racji charyzmy i siły osobowości, przypadła funkcja przywódcy wyprawy, Brennan, ze względu na bojowe zdolności, został mianowany dowódcą na czas walki, Elf zaś ogłosił się sam doradcą.
Bohaterowie wyruszyli w podróż następnego dnia o świcie. Piątka obładowanych ludźmi i zapasami wozów toczyła się sprawnie i bez kłopotów po królewskim trakcie. Trójka bohaterów poprzedzała wyprawę jadąc stępa na koniach, a ich myśli pochłaniały jedynie wspaniały krajobrazu Alaronu. Wszystko szło dobrze, aż do lasu Dernall. W tym cieszącym się ponurą sławą miejscu wypadł drużynie pierwszy nocleg. Ustawiwszy krąg z wozów i wystawiwszy straże, podróżnicy udali się na spoczynek.
W samym środku nocy ciszę wypoczynku przerwał stłumiony jęk jednego ze strażników, który osunął się na ziemię. Na obóz napadła spowita w cienie istota, która po wyeliminowaniu strażnika ruszyła wprost na śpiących bohaterów. Liadon jako jedyny nie dał się zaskoczyć, przerwał swój trans, zbudził towarzyszy i uderzył na istotę. Walka była ciężka, Raghnald z racji tego, że za ochronę miał jedynie nocną koszulę, kalesony i tarczę, oberwał najmocniej. Niemniej siła jego woli oraz aura jaką roztaczał, osłabiała przeciwnika, ułatwiając Liadonowi i Brenanowi ranienie potwora, który ostatecznie padł dekapitowany toporem Brennana. Elf rozpoznał stwora jako istotę wywodzącą się z Shadowfell, cienistego odbicia świata, których według jego wiedzy mogło być więcej w tym starym i bardzo magicznym lesie. Zaniepokojony odkryciem ruszył w las, wędrował dookoła obozu, póki nie upewnił się, że w okolicy nie czai się już żadna z takich istot. Strażnik Pierce, pomimo ciężkiej rany, nie zmarł. Dzięki medycznej wiedzy Nessy udało się go uratować. Reszta nocy, jak i pozostała część podróży, upłynęła w spokoju.
Trzeciego dnia od momentu opuszczenia bezpiecznych murów Callidyrru, bohaterowie wjechali do miasteczka Eastbrock. Raghnald przed wjazdem do miasta zatrzymał pochód. Kazał zadąć w róg, po czym chwyciwszy w dłoń królewski sztandar, nie zważając na kpiny Elfa, poprowadził drużynę do Eastbrock. Nieco przestraszony obecnością zbrojnych przypadkowy przechodzień, skierował bohaterów do położonego nieopodal świątyni Chauntei domu burmistrza Connora. Ten okazał się trzeźwo myślącym półelfem wieku już dobrze średniego na co wskazywały pojedyncze pasma siwych włosów. Po wymianie kilku grzecznościowych uwag, rozmowa przeszła na tematy związane z twierdzą. Connor pokrótce przedstawił jak się sprawy mają: twierdza zamieszkiwana jest obecnie przez bandytów dowodzonych przez tajemniczego czarnoksiężnika o imieniu Kieran. Zbóje łupią zmierzających do portu Llewellyn podróżnych, oraz okazjonalnie miejscowych, którzy poddali się ich terrorowi. Ci, którzy się im sprzeciwiają są bici i okradani. Ostatnio tym kimś okazał się miejscowy kowal, krasnolud o imieniu Gorim. Tym, co zdaniem Connora najbardziej dokucza wieśniakom, jest bandyckie myto, które bandyci skrupulatnie pobierają od każdego, kto chce przejść po moście przecinającym trakt do zamku i sąsiednich wiosek.
Pożegnawszy burmistrza, przyszli Lordowie zajęli się kwaterowaniem w mieście ludzi. Liadon zasugerował pilnującemu królewskiej kiesy Raghnaldowi wyłożenie dwudziestu sztuk złota na posiłek oraz trunek dla utrudzonych znojami podróży poddanych. Załatwiwszy to, bohaterowie udali się na kielicha do „Karczmy Zimowego Wilka”. Brennan stwierdził, że warto zaprosić do stołu kowala oraz burmistrza, tym samym skromny posiłek przerodził się szybko w ucztę. Raghnald nie chcąc nadwyrężać powierzonego mu królewskiego złota, ufundował trunek płacąc z własnej kiesy. Pierwszy zjawił się krasnolud Gorim, opowiedział pokrótce, jak to bandyci przez swoją bezczelność doprowadzili go do szału, przez co siłą postanowił nauczyć ich moresu. Niestety, okazało się, że jest ich „ciut” za dużo jak na możliwości brodacza… Liadon w międzyczasie, okazując dezaprobatę wobec manier krasnoluda, zagadał właścicielkę karczmy, Gilian, zaciekawiony jej niecodzienną, egzotyczną urodą. Wkrótce zjawił się burmistrz, który stwierdził, że przybycie królewskiej drużyny wystawia wioskę na niebezpieczeństwo i bohaterowie powinni jak najszybciej dać do zrozumienia bandytom, że przybyła nowa władza
Zatem herosi w pośpiechu dopili do dna kielichy i w ten sposób pierwszego dnia pobytu w miasteczku Eastbrock – Liadon, Brennan i Raghnald – ruszyli zapolować na bandytów. Przy moście bohaterowie zsiedli z koni, pachołek pełniący wartę ogłosił alarm, ośmiu uzbrojonych zbójów stanęła po drugiej stroni mostu. Po wymianie obelg, rozwścieczeni groźbą Raghnalda, bandyci ruszyli do ataku. Współpracując ze sobą, herosi stawili czoła zbrojnej nawale. Brennan pracował szybko toporem rozdając bandytom mordercze ciosy, starając się nie oddalać z bardzo od Raghnalda, którego aura osłabiała wolę otaczających go bandytów, czyniąc ich ataki mniej celnymi. Liadon w walce ujawnił swój kunszt Pieśniarza Klingi, wplatając w ciosy mieczem zaklęcia. Walka na początku, której szala zwycięstwa przeważyła na stronę bandytów zakończyła się zwycięstwem trzech królewskich zbrojnych choć ci pod koniec rzezi ledwo stali na nogach.
Finał był taki, że bohaterowie wrócili z odebranym zbójom łupem, prowadząc ze sobą jeńca. Brennan, korzystając ze swej medycznej wiedzy, ocalił przed śmiercią ciężko ranną bandytkę. Kobieta miała równie paskudny charakter, co urodę. Początkowo nie chciała rozmawiać z herosami, udało się im ją w końcu złamać. W zamian za obietnicę łaski, zdradziła swoich kompanów, ujawniając bohaterom hasła straży, liczbę towarzyszy i kontakt we wsi, którym miała być dziewczyna o imieniu Una, która to według słów bandytki miała romans z jednym z bandyckich hersztów.. Wróciwszy do Eastbrock oddali bandytkę w ręce konstabla Ranalda. Ten, ku konsternacji herosów, bezzwłocznie ogłosił, że: „Nie ma co tak stać, trzeba wieszać. Ma ktoś sznur?”. Powoli zaczął się zbierać tłum zaciekawiony zajściem, zjawił się też i burmistrz. Liadon musiał przypomnieć konstablowi, kto tu w imieniu króla stanowi prawo. Raghnald przemówił do ogarniętego żądza mordu tłumu surowym tonem, ogłaszając wyrok: skazał kobietę na dwa lata niewoli, podczas których odpracuje we wsi wyrządzone krzywdy. Aby wynagrodzić mieszkańcom zbrodnie uczynione przez bandytów, oddał w ręce burmistrza złoto zdobyte w czasie potyczki na moście (a dokładnie sakiewkę wypełnioną stoma sztukami złotych monet). Mężny Brennan, wąsaty topornik o niewzruszonej twarzy w tym momencie uronił jedną łzę, która wolno spłynęła po jego nieporuszonym żadną emocją kamiennym licu…
Brenan namawiał bohaterów, żeby zamiast aresztować od razu szpiega bandytów - Unę: „Zaczaić się pod jej chatą i gdy nocą przyjdzie do niej gach, capnąć obydwoje na gorącym uczynku”. Elf był dość sceptyczny wobec tego pomysłu, Raghnald także. Stanęło na tym, że Brennan sam, z jednym tropicielem, pilnował domu Uny. W pewnym momencie, w środku nocy, zdrajczyni opuściła dom kierując się w stronę Twierdzy. Brenon, głuchy na sugestie tropiciela, który chciał z miejsca pochwycić kobietę, udał się zbudzić towarzyszy, nakazując Roremu śledzenie zdrajczyni. I tak po pewnym czasie trójka przyjaciół (w tym jeden z nieco zdekompletowanym ekwipunkiem) ruszyła w las kierując się śladami pozostawianymi przez łowcę. Po drodze bohaterowie natknęli się na wracającego tropiciela. Rory, zameldował, że straże bandytów wpuściły kobietę do środka zamku. Biedny Brennan, musiał przełknąć kilka gorzkich uwag z ust Liadona. To, że bandyci zostali zaalarmowani było pewne jak amen w pacierzu - z tego też powodu doszło do sporu pomiędzy bohaterami o to, co czynić dalej. Ostatecznie swą wizję przeforsował Elf: „I tak musimy wrócić do miasteczka po zbroję Raghnalda, zatem mam pewien pomysł. Zbóje pewnie już myślą o zemście, zapewne udadzą się wprost do miasta, przykażmy wiec naszym ludziom, aby zapuścili się w lasy. W ten sposób żaden z nich nie zginie. Mieszkańcom zaś polecimy, aby przekazali zbójom, iż opuściliśmy miasto. My tymczasem zaczaimy się przy trakcie”.
Plan, pomimo wątpliwość Raghnalda, który chciał uzbroić mieszkańców szykując ich do starcia z wrogiem, został wykonany. Po wysłaniu sług w leśne ostępy, herosi zaczaili się przy trakcie, czekając na zbrojny oddział zbójów. Ci nie kazali na siebie długo czekać, wyjechali z zamku konno i popędzili w kierunku przeprawy gdzie bohaterowie wyrżnęli w pień i kamratów. Gdy wracali kierując się w stronę wioski na ich drodze stanęli bohaterowie. W trakcie tej bitwy oświetlanej jedynie blaskiem Selune i gwiazd bohaterowie ponownie pokazali, że Lord Owen nie wybrał ich przypadkowo. Poradzili sobie choć przywódca bandytów wymachiwał kolczastym łańcuchem(której to sztuki nauczył się zapewne walcząc kiedyś jako gladiator)i przewrócił nim Brennana. Liadon znów otarł się o śmierć wzmocniony pokrzepiającym słowem Raghnalda, jakoś przetrwał walkę. Nie pozostał dłużny bandytom. Wplótł w swe ciosy najpotężniejsze zaklęcie, raniąc i zabijając wielu wrogów, co ostatecznie przechyliło szalę zwycięstwa na korzyść bohaterów. Przy bandycie z łańcuchem bohaterowie znaleźli magiczny przedmiot w postaci amuletu, jednak Liadon był najwidoczniej zbyt wyczerpany walką gdyż nawet skupiając swój mistyczny wzrok na przedmiocie nie był w stanie odkryć jego właściwości.
Po walce bohaterowie postanowili, że trzeba będzie jak najszybciej wedrzeć się do twierdzy i wziąć resztę z zaskoczenia...
CDN
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz